Pierwsza prezentacja rozgrywki remake'u Demon's Souls przypomniała mi, czemu wolałem tę grę od Dark Soulsów
I o rany, wygląda to naprawdę fenomenalnie.
Wstydliwe wyznanie: nie jestem fanem Dark Soulsów. Grałem we wszystkie części, w niektóre i po kilkadziesiąt godzin, bywało to wciągające, ale nigdy się w tych grach nie zakochałem. Rozumiem satysfakcję z pokonywania siebie, rozumiem brak trzymania gracza za rękę, wszystko to rozumiem. Wydaje mi się po prostu, że to nie dla mnie i tyle.
Ale w czasach PlayStation 3 i prekursora serii - gry Demon's Souls - było to coś trochę innego i naprawdę niezwykłego. Coś więcej niż gra. Sam jej status jako czegoś niszowego, dostępnego nielicznym, sprowadzanego specjalnie z Japonii... Wszystko to było owiane lekką aurą tajemnicy, na czym korzystała przecież równie tajemnicza i niemówiąca nic wprost gra.
Do dziś pamiętam pierwsze godziny z tym tytułem i wszystko to wróciło, kiedy oglądałem pierwszą prezentację rozgrywki z remake'u Demon's Souls, pokazaną przez Sony na PlayStation Showcase. Czy można już mówić o nostalgii za grami z PS3? Myślę, że jak najbardziej - premiera tej konkretnej miała wszak miejsce 11 lat temu.
Nawet bez tej nostalgii jakość modeli postaci, roślinności, płynność animacji - wszystko to jest absolutnie, bezsprzecznie "next-genowe". Bluepoint wyraźnie nie ograniczył się tu tylko do lekkiego retuszu jak choćby w przypadku Shadow of the Colossus. W takich czasach żyjemy, ale cóż - remake starej gry może być prawdziwym system-sellerem PS5.
Dominik Gąska