Pierdziano mi w twarz, gdy grałem w South Park: Fractured But Whole
Przemawia przeze mnie fanboj małego miasteczka w stanie Colorado, ale sequel Kijka Prawdy to solidny kandydat na grę roku.
Zresztą, tytuł z 2014 według nas prawie nią został. A klasyczne "bigger, better, more badass" w Fractured But Whole działa bez zarzutu. Mogłeś grać tylko jako chłopiec? Teraz pograsz też dziewczynką. Podczas walki stałeś jak wbity w ziemię? Teraz pobiegasz po całym polu bitwy. 4 klasy? 12 klas.Serio. Podczas dema aż przetarłem oczy ze zdumienia. Liczbę profesji z unikalnymi ciosami potrojono, choć teraz trudno mówić o profesjach, bo standardy się zmieniły i w South Parku zabawa w elfów i magów już nie jest cool. Teraz rządzą superbohaterowie, wybieramy więc zestaw supermocy. Podczas dema grywalny był tylko Speedster, którego ciosy wynikały z osiągania olbrzymich, nieludzkich prędkości. Co więcej, w grze nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zmienić sobie klasę w dowolnym momencie, bo np. Speedster nam się znudził i chcemy zobaczyć, co na stanie ma Elementalist. W tym celu trzeba odwiedzić dom Cartmana i wypełnić odpowiedni formularz na, rzecz jasna, Coonstagramie.Tak... Wszystko jest na swoim miejscu. Humor również. To taka gra, w której podczas pokazu twórca za twoimi plecami spokojnym, rzeczowym tonem tłumaczy ci, że aby zrobić swoje na sedesie, należy rozłożyć analogi tak, jak otwieralibyśmy nasze pośladki. Tytuł na każdym kroku skrzy też inteligentnym, prześmiewczym stylem, a czasem jest zwyczajnie rozczulający - jak wtedy gdy pojedynkujemy się z chłopcami na środku ulicy, aż nagle po czyimś ruchu wszyscy przestają walczyć i zbiegają na chodnik krzycząc, że jedzie samochód. Dzieciaki czekają i gdy fura przejeżdża, wracają na ulicę do zabawy... tfu, wielkiej wojny domowej, turowej bitwy skłóconych superbohaterów. To bardzo prosty manewr, który uderza w sentymenty z siłą tarana, bo kto z nas w podobny sposób nie przerywał zabawy, gdy osiedlową ulicą przejeżdżał samochód?
Dodanie ruchu podczas walki było strzałem w dziesiątkę. Nie miałem nic do klasycznie statycznych potyczek z Kijka Prawdy, ale teraz jest faktycznie znacznie ciekawiej. Poza zdecydowaniem się kogo i czym uderzyć, musimy zaplanować, jaką pozycję przyjąć. Podejść do złodzieja, żeby lutnąć mu z bliska i wskutek tego znaleźć się w okolicy jego znajomych, wystawiony na ataki? A może użyć umiejętności, która pozwoli zrobić dwa ruchy? Wtedy można by uderzyć i uciec na drugi koniec areny.Prosty zabieg znacząco zwiększył różnorodność. Jak teraz o tym myślę, zastanawia mnie tylko, dlaczego nie widziałem nigdzie podstawowego uderzenia bronią czy użycia innych trików spoza domyślnych mocy, ale pewnie wynikało to z prologowego aspektu dema. Wciąż też było łatwo, a przecież poziom trudności okazał się największą z bardzo nielicznych wad Kijka Prawdy, ale znowu - prologowy aspekt dema. Jest jeszcze nadzieja na trochę więcej wyzwań.
Poza tym to stary dobry South Park. Grając wciąż czujemy się, jakbyśmy byli w środku długaśnego odcinka. Jedyne co na tym etapie mogłoby naprawdę zawieść, to chyba tylko scenariusz, ale nad tym wciąż pracują przecież twórcy miasteczka – Matt Stone i Trey Parker. Zresztą, już teraz jest doskonale – same komiksowe realia i fabuła krążąca wokół konfliktu chłopców, którzy pokłócili się o filmowe uniwersum swoich superbohaterów, to czysty komiczny geniusz.Tak, niekonwencjonalny żart przybrał bardzo konkretną formę. Nosulus Rift istnieje i wybrani mieli niezwykłą przyjemność wąchać pierdy, ilekroć wcisnęli "Y" w grze. Byłem dumny, mogąc być częścią tej akcji. Bowiem czy może być coś bardziej South Parkowego niż żart, który jest równocześnie bardzo dziwny, bardzo odpychający i bardzo inteligentnie drwiący ze współczesnych nowinek technologicznych? A Nosulusa nie wymyślił nawet Stone czy Parker. Ale o tym innym razem...Dość powiedzieć, że w zaprezentowanym demie nasza drużyna próbuje pierwsza zdobyć kontakt do kogoś z Netfliksa, żeby zacząć prace nad serialem. Poza tym Timmy jest Profesorem Xavierem, twój tata kochał twoją mamę, a dzienniczek Cartmana zachwyca obrazoburczymi rysunkami; z kolei w szufladzie jego rodzicielki nie ma już może dildo, ale wciąż znajdziemy tam lubrykant i kamerkę. Jak mówiłem - wszystko jest na swoim miejscu.