Piątka renegatów, łysy świr i masa akcji - Renegade Ops

Są takie gry, w których nie przestaje się strzelać nawet wtedy, gdy na ekranie brakuje już wrogów. Na rozwalenie wciąż czeka przecież tyle rzeczy, a wybuchy brzmią tak ślicznie... Renegade Ops to właśnie jedna z nich.

Piątka renegatów, łysy świr i masa akcji - Renegade Ops
marcindmjqtx

21.09.2011 | aktual.: 08.01.2016 13:22

Skopmy kilka tyłków... rakietami Formuła produkcji, która powstała nieco przypadkiem, jako efekt zabawy autorów Just Cause 2, jest niemal tak samo nieskomplikowana, jak w czasach Desert Strike. Wybieramy jednego z czwórki bohaterów, którzy różnią się przede wszystkim wielkością swoich pojazdów i umiejętnością specjalną i wyruszamy, by uratować świat przed kolejnym geniuszem zła. Tym razem o jakże rozkosznym imieniu - Inferno.

Michał Wikliński: W Renegade Ops zakochałem się od pierwszego wybuchu. Szwankujący tryb kooperacji mocno mnie rozczarował, jednak niesamowita płynność rozgrywki sprawiła, że w pojedynkę bawiłem się wyśmienicie. Samotnikom zdecydowanie polecam!

To właśnie on w całkiem efektownie zrealizowanych, komiksowych wstawkach nieustannie wygraża szefowi Renegatów. Ten nie pozostaje mu dłużny, wygłaszając kipiące testosteronem i wszystkimi możliwymi banałami kina akcji tyrady, które większego sensu - zresztą jak cała fabuła - nie mają, ale przynajmniej sprawiają, że między misjami się nie nudzimy.

Renegade Ops to strzelanina z widokiem z góry, ale zrealizowana z nietypowym dla takich gier rozmachem. Nie bez przyczyny zajmuje na dysku ponad 2 GB - gra wygląda (i brzmi!) prześlicznie. Twórcom bardzo zależało też na efektowności. Widać to nie tylko w trakcie kolejnych wybuchów, rozpadających się jak domki z kart budynkach, ale i w przywiązaniu do strasznie małych detali. Jak chociażby widoczny efekt przejechania przez słup wysokiego napięcia czy wydobywający się spod kół kurz. Także otoczenie robi swoje - nieważne, czy akurat jesteśmy w dżungli, tajnym laboratorium, czy wsiedliśmy do śmigłowców, by rozprawić się z flotą wroga.

Czterech pancernych i szef Świetnie się na tę grę patrzy, ale przede wszystkim świetnie się w nią gra. Każdym z pojazdów steruje się inaczej i nie są to zmiany kosmetyczne. Zwłaszcza jeśli gramy samemu - za kierownicą małego buggy walka z wielkim czołgiem sprowadza się do robienia wokół niego kółek tak, by wciąż być przed armatą. Jeśli dysponujemy mocniej opancerzonym pojazdem, możemy już odważniej stawić mu czoła, czasem tylko chowając się za jakąś osłoną.

Marcin Jank: Ta gra aż się prosi o przyklejenie jej znaczka Command & Conquer. Jej odjechany charakter, fantastyczne pojazdy i przejaskrawieni bohaterowie idealnie pasowaliby do świata NOD i GDI, ale i bez tego jest to zakup obowiązkowy! Renegade Ops to jakby Micro Machines uprawiało sex z Desert Strike. Na cracku!

Co ciekawe, gra nie jest liniowa. W większości misji od początku możemy poruszać się po całej planszy. Nie ma problemów także z rozdzielaniem się ekipy, by każdy z graczy ruszył za innym celem pobocznym czy głównym, choć często nie jest to wcale rozsądne, bo mniejszych i większych sługusów Inferno nigdy nie brakuje. Większość z nich to typowe mięso armatnie, ale trafiają się też większe sztuki, potrafiące zajść za skórę. Przyjemną niespodzianką jest fakt, że choć wybuchy często przesłaniają sporą część ekranu, to gra nie wymyka się spod kontroli graczy, idealnie balansując na cienkiej linii pomiędzy efektowną strzelaniną a chaosem.

Strasznie uzależniającym mechanizmem jest rozwój bohaterów. Każdy zabity przeciwnik czy wykonane zadanie wiąże się z premią punktów doświadczenia, które przekładają się na kolejne poziomy postaci. Te z kolei oznaczają możliwość dopakowania jej przed misją, dzięki wykupowaniu kolejnych poziomów perków. Avalanche pojechało po bandzie, bo na awans natykamy się tu dosłownie co chwilę i choć jest to granie na niskich instynktach gracza, to jednak cieszy jak diabli. Nawet jeśli dodatkowe umiejętności wcale nie robią szczególnie wielkiego wrażenia...

Czkawka Wojtek Kubarek: Równie gra mogłaby się nazywać GI Joe: Renegade OPS. Przerysowane postacie i wartka akcja idealnie pasowały by do tego świata. Na duży plus zaliczyć trzeba grafikę (zwłaszcza wybuchy oraz model jazdy, który przypomniał mi stare, dobre "Ironman Super Off-Raod". Do poprawy na pewno musi pójść lagujący tryb kooperacji. Renegade Ops polecam niezależnie od tego czy będziecie grać sami czy ze znajomymi.

O Renegade Ops można powiedzieć wiele dobrego, ale nie jest to gra, której autorów nie można by za coś zganić. Absolutnie największą wadą jest w moim odczuciu niedopracowany kod sieciowy. Grę przechodziłem z całą forumogadkową ekipą przez dwa wieczory i podczas każdego z nich w pewnym momencie zaczynały się nieprzyjemne harce wywołane lagami. Nie uświadczyliśmy co prawda klasycznych zwolnień, ale teleportowanie się pojazdów jest tylko odrobinę lepsze. Doszło nawet do tego, że w trakcie finałowej walki gra rozsynchronizowała się tak, że nikt już nie wiedział, gdzie jest i co się dzieje. Trzeba to poprawić, bo przecież współpraca czterech graczy (lokalnie może grać dwóch) to jeden z najważniejszych elementów tej gry.

Nie ukrywam też, że mimo wszystko chciałoby się więcej misji. Gra kosztuje 1200 MSP, a jednorazowe jej przejście wystarcza na dwa wieczory. Nie mówię, że nie zaliczymy jej jeszcze raz na najwyższym poziomie trudności, ale to wciąż nieco mniej, niż by się chciało.

Werdykt Dawno już nie bawiłem się tak dobrze w tak z pozoru prostej grze. Okej, było Gatling Gears, ale jednak efektownością, różnorodnością pojazdów i frajdą z każdego wystrzału Renegade Ops kładzie tamtą grę na łopatki. Jeśli macie przynajmniej dwóch chętnych do dwukrotnego przejścia gry, to śmiało inwestujcie już teraz - warto. Samotnicy i pary mogące liczyć tylko na podzielony ekran niech spokojnie poczekają do pierwszej obniżki, ale nie dłużej. Naprawdę warto zobaczyć, co wychodzi, gdy duże studio poświęca „małej” grze odpowiednio dużo uwagi.

Maciej Kowalik

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
recenzje360ps3
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.