Piątek na Poznań Game Arena 2015 - 1/3 targów za nami
Kto nie kocha piątkowego popołudnia? To piękne kilka godzin życia, od których o lata świetlne oddalony jest poniedziałkowy poranek. Chwila spokoju, zadumy, możliwość oddechu pełną piersią i wsłuchania się w szum otoczenia. Chyba, że jest się na targach. Wtedy cóż, no, jakby to powiedzieć, po prostu czytajcie dalej.
17.10.2015 | aktual.: 15.01.2016 15:36
Piątek, piąteczek, piątunio. Najpiękniejszy dzień tygodnia, ale czy najpiękniejszy dzień targów? Tego jeszcze nie wiem, bo dwa kolejne przede mną. Jednego jestem już natomiast pewien. Organizatorzy wyciągnęli lekcję z ubiegłego roku.
Halę otwarto o godzinie 10:00. Na miejsce dotarłem około 20 minut później, sądząc, że skoro jest piątek rano, VIP DAY czy tam Dzień Prasowy (zwał jak zwał), a bilet na te nadchodzące 8 godzin kosztował 100zł, to na spokojnie i bez czekania dostanę się do środka. Mam wrażenie, że setki osób stojące przed wejściem pomyślały dokładnie to samo. 1-0 dla ciebie Murphy. Nawet kolejka po odbiór akredytacji przypominała dość zaawansowany etap gry w Snake'a na Nokii 3310. Popsioczyłem jak Bóg przykazał i ucieszyłem się z wręcz geometrycznej szybkości rozwoju poznańskich targów gier.
Oskar Śniegowski
„Zamknięty” dzień przyciągnął naprawdę dużo osób. Dokładnych danych niestety nie mam, ale pamiętając ten sam piątek na PGA 2014, liczba „VIP-ów” wzrosła o kilkadziesiąt (jeżeli nie kilkaset) procent. Na szczęście było czym oddychać, a okrzyk „pożar, uciekajcie” nie sprawiłby, że ktoś zostałby stratowany. Ogólnie w tym roku nie powinno być tłoku. A przynajmniej nie takiego jak w ubiegłym. Choć organizatorzy przewidują, że targi odwiedzi przynajmniej 60 000 osób, a rekord frekwencji kolejny raz zostanie złamany, to PGA rozłożyło się na większej przestrzeni, dzięki czemu w sobotę nie powinno być problemów ze złapaniem oddechu. Chyba. Zaraz zweryfikuję ten pogląd.
Większych kolejek nie uświadczyłem do żadnego stanowiska, poza jednym. Spokojnie pograłem chociażby w Rise of the Tomb Raider, Chernobyl VR od Farm51 i zostałem królem amerykańskich szos w American Truck Simulator. Największą furorę zrobiło jednak HTC Vive. Jego stanowisko było oblegane bez najmniejszej przerwy. Kolega, który za punkt honoru obrał sobie sprawdzenie tego cuda, spędził w kolejce ponad dwie godziny. 120 minut stania w dniu, na który bilet kosztował cały portret Władysława Jagiełły. Naprawdę nieźle, ale całkiem zrozumiałe. To zdecydowanie najbardziej efektowne ze wszystkich gogli VR.
Flying Wild Hog pokazywało za zamkniętymi drzwiami Shadow Warriora 2 (wygląda obłędnie!), HardWest prezentuje się bardziej niż ciekawie, stoiska z Xboksem 360 świeciły pustkami (wszyscy grali na One), sceny na których rozgrywano turnieje nieustannie zapełnione po brzegi, a Filip „Neo” Kubski był rozrywany przez morze fanów. Moja nagroda za najlepszy piątkowy cosplay wędruje natomiast do pana w stroju Mokujina.
Oskar Śniegowski
To byłoby na tyle, bardziej emocjonującej relacji oczekujcie z dnia dzisiejszego, albowiem targi nie są targami, kiedy w powietrzu nie unosi się zapach setek spoconych ciał, nie czujesz się jak samochód w czasie crash testów, a na sprawdzenie jakiegoś tytułu czekasz co najmniej dwucyfrową liczbę minut. Chyba najlepszą metaforą będzie tramwaj nr12 odjeżdżający z przystanku Poznań Główny w kierunku Ronda Rataje w niedzielny wieczór. Było fajnie. Będzie sobota.
Oskar Śniegowski