Marcin Kosman: Majówka! Okolice Czaplinka to takie małe Mazury i choć pogoda średnia, dobrze pooddychać czymś innym niż spaliny. Śpiew ptaków, ogniska, jeziora, ruiny zamku Drachim - malowniczo i tak wypoczynkowo, że prawie zapomniałem o napisaniu Piąteczku. Choć od gier uciec się nie da, więc we wspomnianym zamku każda zbroja i zakręcane schody kojarzyły mi się z Dark Souls. Vita z Soul Sacrifice czeka na jutrzejsze deszcze... | |
Marcin Jank: Na moich półkach jest miejsce dla wielu gier. Również tych nie najlepszych, które obrosły legendą lub darzę sentymentem. Nie mam też w zwyczaju sprzedawać gier. Fakt, że jakaś jest słaba to jeszcze nie powód by się jej pozbywać. Z premedytacją zrobiłem tak, od kiedy mam Xboksa 360, może z trzema tytułami. To oznacza, że średnio raz na dwa lata pojawia się rzecz tak zła/zepsuta/nudna/z gruntu nieprzemyślana, której odmawiam miejsca w bardzo tolerancyjnym gronie innych moich gier. Rok 2013 przyniósł jeden z tych tytułów: Dead Island: Riptide. Na samą myśl o grze miałem ochotę pozmywać naczynia, iść na spacer z psem, wyrzucić śmieci i skosić trawę. Gdybym był piętnaście lat młodszy to pewno wolałbym usiąść do lekcji! Nieszczęśliwym posiadaczem Riptide byłem więc jakieś 72 godziny i żałuję każdej z 4320 minut tego posiadania. Nigdy więcej nie kupię w ciemno gry od Techlandu! Wracam do ogrywania Star Treka. | |
Paweł Kamiński: Z okazji Majówki dałem się namówić na coś, czego normalnie nie robię, bo nie lubię - pojechałem nad polskie morze. Był to bardzo dobry ruch, bo to chyba jedyne miejsce, gdzie nie pada i świeci słońce... czasem. No i w maju jest tu 1/10 ludzi, którzy zwalą latem. Więc gry ustąpiły miejsca spacerom po plaży itp. Nawet Monster Hunter, którego ze sobą zabrałem. Wprawdzie już nie mogę się doczekać, kiedy wrócę do domu, Blood Dragona, FEZ-a i mojej drużyny w LoL-a, ale póki co się obijam. Sielankę nieco popsuła mi wiadomość o śmierci Jeffa Hanemanna. Dobry chłopak był i ładnie grał. Można Slayera lubić, można nie lubić, ale odejście gitarzysty kończy epokę tego zespołu. Mięczakom, którzy porzucili Riptide powiem tylko "A nie mówiłem"... | |
Maciej Kowalik: Jak najlepiej uczcić Święto Pracy? Pracą! Część z nas rozjechała się na urlopy, a reszta musiała czuwać, choćby po to, by przechwycić pierwszy zwiastun Call of Duty: Ghosts. Gdyby tak za oceanem też zrobili sobie tydzień wolnego... Zresztą, plany codziennego grillowania i tak spłynęły z litrami deszczu. Dobrze, że przynajmniej udało się rozpocząć sezon, zanim pogoda przypomniała sobie, że w tym roku musi szaleć. Gry? Kilka partyjek pokera z Ashem, Samem i Claptrapem w Poker Night 2. Poza tym nic, bo Riptide, które miało być głównym daniem na Majówce, wyleciało z konsoli po dwóch wieczorach i nigdy tam nie wróci. Ale Raport napisany, więc siadam zaraz do Blood Dragona. Jeśli Monaco nie wyjdzie na XBLA w przyszłym tygodniu, to chyba już się wkurzę. | |
Wojtek Kubarek: Prawda jest taka, że Majówkę widziałem ostatni raz tak dawno temu, że już nie pamiętam, jak wygląda. Zimna, deszczowa pogoda przeszkodziła też w odpaleniu sezonu grillowego. Poprawie humoru miała służyć wizyta na Wyspie Śmierci. Polecieliśmy tam razem z Marcinem J i Maćkiem K. Pogoda dopisała, niestety - kurort, w którym mieszkaliśmy cierpiał na wyjątkowo wysoką liczbę móżgożernych zombie. Drugiego dnia spakowaliśmy manatki i opuściliśmy Dead Island. Nigdy więcej wycieczek Last Minute! Udała mi się za to podróż w czasie do lat 90-tych. Wszystko dzięki Blood Dragon. Szkoda jedynie, że podróż była tak krotka. Po 5 godzinach wszystko widziałem, wszystko zebrałem i zabiłem, kogo trzeba było zabić. Tydzień bez kina byłby tygodniem straconym, więc tym razem wybrałem się na "Pain and Gain" (polski tytul to "Sztanga i Cash"). Już dawno się tak nie śmiałem w kinie. Lata 90-te, fluoroscencyjne kolory, narkotyki i trzech debili, dla których najważniejszą rzeczą w życiu jest masa mięśniowa. Jeżeli podobają Wam się filmy w stylu "Hangover", to ten zdecydowanie polecam. | |
Tomasz Kutera: W tym roku nigdzie nie wybrałem się na Majówkę (patrząc na pogodę - nie ma czego żałować), postanowiłem za to skorzystać z zaproszenia Tego Chudego Drania (znanego także jako Konrad Hildebrand) i wpadłem do niego na cały dzień z laptopem, by sprawdzić czy podołam maratonowi w League of Legends. W różnych składach (bo był z nami jeszcze jeden śmiałek, Andrzej, a przez sieć towarzyszył nam przez pewien czas Sławek Serafin z Gram.pl z żoną) stoczyliśmy 13 meczy (razem z ARAM-ami), z czego wygraliśmy 6. Marny bilans, ale może nie był to nasz dzień. W sumie maraton trwał 10 godzin, licząc razem z przerwami i w związku z tym mam dosyć LOL-a na jakiś miesi... Hm, nie, tak w sumie, to bym nawet teraz zagrał jakąś partyjkę... | |
Paweł Winiarski: Tegoroczną majówkę spędzam w Szwajcarii, więc stacjonarne granie odpada. Staram się skupić na oglądaniu pięknych widoków i oddychaniu górskim powietrzem, ale to nie znaczy wcale, że zupełnie zrezygnowałem z grania. Przed wyjazdem zaopatrzyłem się w Unicorn Attack 2, Rooftop Run z Żółwiami Ninja, I Dig It, a dzień później zakupiłem przy premierze Star Command. Szczególnie mocno wciągnęło mnie to ostatnie - nie jest łatwo, ale SC nie dość że ma fajną, retro oprawę, to jeszcze ocieka niesamowitym klimatem. iPad jest więc eksploatowany dość intensywnie i mówiąc szczerze nie mam ochoty wyciągać z torby Vity. Rest in Hell, Jeff Hanneman. | |
Piąteczek #6 - kto wyjechał, a kto nie, czyli redakcja na majówce. Oraz sekrety Qbara
Majówka czy nie - Piąteczek być musi. W tym odcinku dowiecie się, kto się obija, a kto został tytanem pracy. Na Wasze pytania z ubiegłego tygodnia odpowie także Wojtek Kubarek, będziecie też mogli pytać o wszystko kolejnego nieszczęś członka redakcji - Pawła Kamińskiego.
marcindmjqtx