Phil Fish wrócił na Twittera, ale czekającym na FEZ 2 nie ma nic do powiedzenia
To znaczy ma, ale w zasadzie cały przekaz dałoby sie zamknąć w jakimś obrazku wystawionego środkowego palca.
Fish wrócił do aktywnego uczestnictwa w życiu twitterowej społeczności w związku z wydarzeniami w amerykańskim miasteczku Ferguson. Autor FEZ-a nie przebiera w słowach, komentując zamieszki związane ze śmiercią, zastrzelonego przez policjanta, nastolatka. Powrót Fisha zauważyli również gracze, którzy postanowili wykorzystać tę okazję do spytania czy skasowany z wielkim hukiem FEZ 2 może kiedyś powrócić. Cóż, chyba raczej nie...
Ok, może akurat się przejęzyczył/kot wskoczył mu na klawiaturę/ktoś włamał mu się na konto i napisał, że gracze nie zasługują na sequel. Ale jednak nie. W dalszej wymianie zdań Fish do pierwszej zniewagi dorzuca kolejną.
fot. twitter
Phil Fish na własnej skórze przekonał się, jak nieznośni potrafią być ludzie z dostępem do internetu i brakiem elementarnej empatii. Tego nie mam zamiaru kwestionować. Podobnie jak geniuszu FEZ-a, którego wciąż uwielbiam mimo, że nie udało mi się obejrzeć napisów końcowych. Tyle rozmaitych naparzanek TPP porównuje się do Dark Souls, a przecież, pod względem konstrukcji świata, to właśnie przygody Gomeza to nic innego niż Dark Souls w 2D. No i z pastelami zamiast krwi i szarości.
Fish stworzył jedną z najlepszych gier dekady, ale teraz wychodzi na dupka, którego nie broni już zdroworozsądkowe oddzielenie dzieła od twórcy. Przecież to nie hejterzy chcieliby zagrać w FEZ 2, tylko fani pierwszej gry. To oni chcieliby dostać choćby najmarniejszy przebłysk nadziei, że jakaś szansa jest. Zamiast tego Fish pokazuje im środkowy paluch. Ok. Zapamiętamy.
[źródło: Twitter]
Maciej Kowalik