PewDiePie przeprasza za słowo na „N” w PlayerUnknown’s Battlegrounds
Z kolei Firewatch dostaje po tyłku na Steamie, a prawnicy uświadamiają, że cenzura może wrócić.
13.09.2017 16:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W poniedziałek wybuchł nam skandalik, w którym PewDiePie użył słowa „nigger” podczas streamowania rozgrywki z PlayerUnknown’s Battlegrounds. Normalnie nikt nie zwróciłby na to większej uwagi, bo youtuber słynie z różnych powiedzonek, a poza tym widać, że po prostu mu się wymsknęło. Nie powinno to mieć miejsca i w żadnym wypadku nie popieram rasistowskich odzywek, ale reakcja niektórych, na przykład twórcy Firewatch, jest moim zdaniem przesadzona. Tym bardziej, że kiedy wybuchła afera z „popieraniem” nazizmu, jakoś nie reagował.
My Response
Felix Kjellberg zamieścił wczoraj filmik, w którym jeszcze raz przeprasza dodając, że zachował się jak idiota, że sam gardzi podobnym zachowaniem i że musi w końcu zacząć się pilnować, jak przystało na tak popularną osobę.
Choć twórcy piszą na swojej stronie, że każdy może nagrywać treści z ich gry oraz czerpać z tego tytułu korzyści, w każdej chwili mogą to pozwolenie cofnąć. Mało tego, mają prawo sami decydować, kto może publikować rzeczone materiały. Podobnie jest z zasadą „dozwolonego użytku”, bo prawo w Stanach skonstruowane jest tak, że w przypadku gier wideo sprawa zawsze jest niejasna i podlega indywidualnemu rozpatrzeniu.
Jak Vanaman powiedział, tak zrobił. Wideo dotyczące Firewatcha zniknęło już z kanału PewDiePie’a, choć szef Campo Santo mówi w serwisie BuzzFeed News, że żałuje konieczności odwołania się do takich metod, ale obecnie nie ma innego sposobu na jednoznaczne odcięcie się od youtubera. „Gdyby tylko był sposób na bezpośrednie skontaktowanie się z nim i poproszenie o usunięcie filmu” – mówi. Wydaje mi się, że jest i nazywa się na przykład e-mail. Albo telefon. Albo list polecony priorytetowy.
O ile przepychanki między niezależnym twórcą, a internetowym celebrytą zostaną w końcu zapomniane, o tyle powoływanie się na DMCA i zdejmowanie materiałów z Sieci ilekroć komuś nie podoba się czyjeś podejście czy światopogląd jest już niebezpieczne. Bo nagle okazuje się, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ktoś zażądał usunięcia recenzji krytykującej jego grę. A takie sytuacje mają już miejsce, o czym może powiedzieć na przykład Jim Sterling.
Bartosz Stodolny