PES 2019 – recenzja. Czy jest życie po Lidze Mistrzów?

PES 2019 – recenzja. Czy jest życie po Lidze Mistrzów?

PES 2019 – recenzja. Czy jest życie po Lidze Mistrzów?
Krzysztof Kempski
06.09.2018 11:27, aktualizacja: 06.09.2018 16:35

Bo gameplay i marketing nie zawsze idą ze sobą w parze...

Zacznijmy od ponurej statystyki, pokazującej jak cenną broń straciło Konami, gdy licencja na rozgrywki Ligi Mistrzów trafiła do konkurencyjnej Fify. Sprzedaż pudełkowego wydania w pierwszym tygodniu względem zeszłego roku spadła o ponad 40%. Wprawdzie jest to w jakimś stopniu wina dystrybucji cyfrowej, ale i tak daje duże powody do niepokoju. Tymczasem nowy PES jest jak piłkarz w życiowej formie, który przez słabą rozpoznawalność nie ma szansy zagrać w najlepszych drużynach...

Platformy: PC, PS4, Xbox One

Producent: Konami

Wydawca: Konami

Dystrybutor: Techland

Data premiery: 30.08.2018

Wersja PL: brak

Graliśmy na Xboksie One. Grę udostępnił dystrybutor. Zdjęcia pochodzą od autora tekstu.

Spoglądając bowiem na to, co w nowym PES-ie dzieje się na boisku, granie w piłkę wypada tu naprawdę doskonale. Rzecz sprawia wrażenie dużo szybszej od poprzedniczek. Do tego wciąż jest nieprzewidywalna i szalenie efektowna. Masa strzałów z woleja, nożycami i kopów „z fałsza” posyłanych sprzed pola karnego – wszystko to sprawia, że każde trafienie jest szalenie satysfakcjonujące. Czasami wręcz lepszym wyjściem od szukania ostatniego podania jest posłanie jakiejś soczystej bomby zza linii 16 metra. Co prawda wciąż nieszczególnie podobają mi się stałe fragmenty gry (szczególnie rzuty wolne i rożne), które bazują bardziej na wyborze taktyki, niż pełnej kontroli nad tym, gdzie posyłamy futbolówkę, ale to już kwestia tego, czego szukamy.Dużo bardziej niż w grze EA podoba mi się za to fizyka piłki, która z jednej strony klei się do nogi zawodników, a z drugiej nie sprawia wrażenia, że jest na stałe przyspawana do buta – na co Fifa od jakiegoś czasu choruje. Choć 19 od EA jeszcze przed nami, siłą rzeczy mówię o poprzedniej edycji. Ma na to wpływ masa detali typu nowe animacje czy nawet delikatne odbicia od murawy widoczne przy mocniejszych podaniach po ziemii. Przyjemnie się w nowym PES-ie drybluje, używa przerzutów czy zmienia kierunki biegu. Kosmicznie fajne są przyjęcia piłki, które biorą teraz pod uwagę to, jak ustawiony jest w momencie kontaktu piłkarz.

W temacie kontroli nad piłkarzem boli za to dość mała funkcjonalność prawej gałki pada. Aż chciałoby się, żeby to ona odpowiadała za kierunek bardziej precyzyjnych podań/strzałów manualnych. Tymczasem po uaktywnieniu celowania lewym triggerem mamy chwilowo zmniejszone możliwości ruchu.Na ogólną jakość gameplayu wpływ ma także zestaw cech opisujących zachowanie piłkarzy. Korzystając z ekranów taktyki możemy bardzo szybko zmienić np. obrońcę w drugiego skrzydłowego, a wyprzedzającemu go pomocnikowi kazać szukać miejsca w polu karnym. Podobać się może także AI, które rzeczywiście wyciąga lekcję ze straconych goli i nie daje sobie wbić kilku bramek przy pomocy jednego schematu. Obrońcy inteligentnie zabezpieczają w kolejnych akcjach sektory, w których udało się nam znaleźć miejsce i bardziej pilnują groźnych graczy. Oczywiście od odpowiednio wysokiego poziomu trudności...Przez przetasowania, swoją przygodę z PES-em 2019 zacząłem od rozegrania... Ligi Mistrzów. Co prawda azjatyckiej, bo z oryginalnych tylko taka jeszcze się w grze ostała. Za to miałem okazję poprowadzić do tryumfu Guangzhou Evergrande – piłkarską potęgę z Chin, w której szeregach występuje nie kto inny tylko Paulinho. Dawniej „gwiazdor” ŁKS-u Łódź, a w zeszłym roku bohater dość drogiego transferu do F.C. Barcelony, tego lata na powrót odsprzedany chińskiemu klubowi. To znaczy w prawdziwym sporcie, bo w grze opuścił już Barcelonę, ale do państwa środka jeszcze nie dotarł.O pewne nieścisłości w składach, jak np. obecność pewnego smutnego pana z Madery(*) w szeregach Rea... MD Madrid czy nielicencjonowane nazwy i stroje nie musicie się jednak obawiać. Już teraz dostępna jest nowa wersja Option File – tradycyjnego moda wypełniającego luki w licencjach. Jeżeli jednak myślicie o jego zainstalowaniu, lepiej zaopatrzyć się w wersję na PC lub PS4, na XONE sprawę komplikuje zablokowany transfer z pendrive’ów.Jeżeli o coś można mieć pretensję do Konami to wyłącznie wyrzucenie z gry dwóch drugich lig: włoskiej oraz hiszpańskiej. Z czego tłumaczono się zresztą dość kuriozalnie – limitem dostępnych slotów, niepozwalających zmieścić wszystkich nowych rozgrywek. Na co ambitni modderzy niewiele już pomogą.Później, chcąc przetestować inną nowość z dodanych po usunięciu Ligi Mistrzów licencji, wspominając wakacyjną wycieczkę na Estadio Dragao, zdecydowałem się ostatecznie na tryb Master League i poprowadzenie do mistrzostwa Niebieskich Smoków. Znaczy się FC Porto(**). Forma w trakcie licencjonowanej wersji turnieju przedsezonowego ICC wyglądała bardzo fajnie, ale już poważne problemy w pierwszej rundzie spotkań ligowych skłoniły mnie do przetestowania w środku sezonu odnowionego na potrzeby gry rynku transferowego.

Na nowym ekranie kontraktowania zawodników od razu ustawiamy na określonych suwaczkach wszystkie te pierdoły typu długość kontraktu, opłata, premie za występ, kwota z ewentualnej odsprzedaży itp. Żeby nie trzeba było wysyłać kilku ofert i modlić się do ostatniego dnia okienka transferowego o zgodę, gra pokazuje nam procentowe szanse na przyjęcie naszej oferty – osobno szansę na zgodę danego klubu i podpisanie kontraktu przez piłkarza. Fajny bajer, choć nieco niedopracowany, bo czasami skromne sto tysięcy funtów mniej i nagle zainteresowanie naszą propozycją u drugiej drużyny spada o 50%.Patrząc na nieudolność strzelecką mojej drużyny, postanowiłem wprowadzić do obranego systemu 4-2-3-1 jakiegoś obrońcę z ofensywnymi zapędami i ostatecznie padło za Daniego Carvahala, którego pozyskanie za kilka milionów uważam nawet za większą bezczelność, niż ofertę Interu za Modricia z tego lata. Był to jednak wybór podyktowany tym, że Dani lubi na co dzień grać dość wysoko, bardziej w roli skrzydłowego i byłem ciekaw, jak bardzo zadziałają tu nowe cechy, przypisywane piłkarzom i wpływające na ich zachowanie. I wiecie co? Nagle zaczęły mi się kleić ataki skrzydłem, bo zawodnik grał właśnie tak, jak zapamiętałem z ekranu telewizora. Dokupiony do środka pola Deulofeu miał natomiast dobry współczynnik ogólny, a przy tym nie zrujnował mi portfela.Mogłem też w każdej chwili zdecydować się na tańszy wariant, mianowicie dogrzebanie się do odpowiedniego menu, pozwalającego na dogłębną modyfikację taktyki i przypisując zawodnikowi inną rolę na boisku. Tylko... no właśnie, w temacie wszelkich menusów PES dalej jest lata świetlne za konkurentem. Masa zbędnych, źle rozplanowanych opcji, brak uporządkowania... poza boiskiem, PES wciąż zdecydowanie z Fifą przegrywa. Praktycznie o każdym trybie gry można powiedzieć, że jest słabszą wersją tego, co oferuje EA...Cóż, może i w Fifie rzeczywiście średnio realistyczne jest wykupowanie każdego możliwego piłkarza, a następnie wrzucanie wielkich gwiazd na mecze ze słabeuszami, byle tylko wybiegali określoną liczbę minut. Problem w tym, że w grze Konami jakakolwiek głębsza relacja z piłkarzami nie istnieje. Niby mamy tu dodatki typu cutscenki z przyznania nagrody najlepszego zawodnika, ale piłkarski świat w PES-ie i tak nie zbliża się pod względem wiarygodności do tego, co wyrabiają od lat goście z EA. I to tworząc, podkreślmy to, produkcję, w której sama rozgrywka jest słabsza i dużo bardziej schematyczna.W PES-ie ponownie nie warto zapominać o multiplayerze, które w tej recenzji zepchnąłem na nieco dalszy plan, bo też niewiele się tu od ostatniego roku zmieniło. Dalej jest bardzo fajny. Poważniejszą nowinką jest w zasadzie tylko maskowanie intencji gracza przy rzutach wolnych. Przeciwnik nie zobaczy teraz od razu, jak ustawiamy się do stałego fragmentu. Podobne zmiany wprowadzi tegoroczna Fifa. Z rzeczy na minus wspomniałbym tu natomiast o dość niestabilnym, póki co kodzie sieciowym (a tak chciałem sobie rano zagrać meczyk przed poprawkami tekstu...), ale dwa dni temu zaaplikowano grze pierwszą gigabajtową łatkę, więc z każdym dniem będzie coraz lepiej.Pod względem oprawy graficznej nowy PES wygląda naprawdę fantastycznie, acz zdaje się grą już nieco za piękną, jak na możliwości tych starszych wersji konsol. Na Xboksie One praktycznie każde wyjście piłki za linię wiązało się z króciutką przerwą na doczytanie danych. Nawet nieraz tuż przed wyrzutem z autu. Niby nic wielkiego, ale odrobinę to irytuje. Fantastycznie wygląda natomiast sama murawa i twarze najpopularniejszych zawodników. Te ostatnie bywają nawet lepsze jak w Fifie, acz dotyczy to tylko wąskiej grupy najpopularniejszych drużyn.PES 2019 to gra rewelacyjna na boisku, ale też zaledwie ponadprzeciętna poza nim. I nie chodzi tu wcale o licencje, bo i tu można od biedy docenić pewną niedostępną w Fifie egzotykę. Problem sprawiały mi możliwe do poprawienia bez przeznaczania na ten cel fortuny rzeczy typu pogłębienie trybu Master League, więcej własnej tożsamości karciankowego myClub czy nawet lepszą organizację wszelkich menusów. Te często tworzą złudne wrażenie, że w grze jest dużo więcej zawartości, niż w rzeczywistości. Dlaczego rozgrywki pucharowe i ligowe to dwa osobne przyciski? Czemu w Master League tak dużo okienek prowadzi tylko do mało istotnych statystyk, które dałoby się zebrać w jednym miejscu?Mimo tego PES 2019 skutecznie skłonił mnie do tego, by sezon z Fifą 18 skończyć miesiąc wcześniej i przynajmniej do premiery „dziewiętnastki” grać tylko w niego. Pewnie jak zwykle w październiku wyjdzie ze mnie zakochany w futbolowym blichtrze dzieciak i przeniosę się na boiska konkurencji. Jednak już dziś mam poważne wątpliwości czy (startując z poziomu „osiemnastki”) trawa będzie tam bardziej zielona. I piszę to bardziej jako fan Fify, niż PES-a: naprawdę warto.(*) Dla słabszych z piłki nożnej czytelników – nie nawiązuję tu do polskiej polityki, lecz Cristiano Ronaldo. Swoją drogą, gdy przyszło mi mierzyć się z „Realem”, trzy gole strzelił mi... Benzema. Przypadek?

(**) Swoją drogą, jak będziecie kiedyś w Porto (przepiękne miasto), warto się do klubowego muzeum wybrać. Co prawda zgaszone na brzegu boiska pety nie wyglądają szczególnie atrakcyjnie, no ale widać je tylko przy przejściu obok murawy... Cała reszta jest suuuper.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)