PES 2016 - pierwsze wrażenia
Na pełną recenzję PES 2016 jeszcze nie czas. Udostępniony kod nie pozwalał ani na rozgrywkę w sieci, ani na sprawdzenie trybu myClub, który znów zapowiada się na jeden z najważniejszych elementów zabawy. Na wszystko przyjdzie pora, ale pozwólcie, że dziś opowiem Wam o najważniejszym elemencie PES 2016 i każdej gry piłkarskiej, tak przed nim jak i tych, które dopiero nadejdą. O tym, jak się w to gra. A gra się kapitalnie.
16.09.2015 | aktual.: 07.01.2016 15:45
Nie rozumiem, czemu niektórzy recenzenci znów odstawiają szopkę pt. "powrót króla", skoro ten powrócił już rok temu. Wtedy po raz pierwszy od bardzo dawna postawiłem PES-a ponad gubiącą tryby i pomysły na rozwój konkurencją. W FIFA 16 jeszcze nie grałem. Zbadałem tylko demo i jeśli miałbym wyciągać na jego podstawie wnioski, to w tym roku rzesza graczy wracających do PES-a jeszcze się powiększy.
PES 2016
Football, bloody hell Mam problem z wyrażeniem słowami emocji, jakie wzbudzają we mnie kolejne mecze. A wszystko zaczyna się jeszcze przed wybiegnięciem na murawę. O ile nie gramy Realem czy Barceloną, obmyślenie odpowiedniej taktyki i dobranie do niej wykonawców, to absolutna podstawa. Bez poświęcenia chwili ustawieniu i składowi, sami sabotujemy późniejszy wysiłek drużyny. Skończyły się czasy taktyki "huzia na józia". Moje pierwsze mecze w pełnej wersji PES 2016 właśnie tak wyglądały - jak najwięcej ofensywnych zawodników i jakoś to będzie. A potem na boisku nic nie działało i moje Merseyside Red zbierało baty od każdego.
Musiałem spokornieć i wejść w skórę szkoleniowca, który wie, że na niektórych pozycjach jest wyraźnie słabszy od przeciwnika. Mając do dyspozycji dwóch świetnych napastników, z żalem postanowiłem grać tylko jednym. Taktykę trzeba było szyć na miarę, zaczynając od najważniejszego - zabezpieczenia tyłów. Dobrze, że pamiętałem, gdzie pochowano wszystkie opcje, bo Konami wciąż nie dokoptowało do swojej ekipy speca od interfejsu. System trzech dostępnych pod d-padem formacji, którymi możemy żonglować w trakcie meczu jest bardzo wygodny, gdy już dokopiemy się do jego serca. Większych zmian w stosunku do zeszłego roku w tej kwestii nie odnotowałem.
W ogóle dla laika PES 2016 będzie wyglądał bardzo podobnie do zeszłorocznej wersji. Uczciwie trzeba przyznać, że gdy obserwujemy mecz z głównej kamery, oprawa nie robi szczególnego wrażenia. W tej kwestii liczyłem na więcej, bo o serca i portfele niezdecydowanych najłatwiej powalczyć grafiką. PES-owi niezbyt wychodzi przenoszenie do pokoju atmosfery meczu. Nie "sprzedaje" piłkarskiego święta tak dobrze jak konkurencja. W tym roku Konami miało popracować nad komentarzem, ale jest tak drętwy jak zawsze. Dodano przede wszystkim absurdalnie wściekłe okrzyki, gdy któryś z graczy zbiera się do strzału. Zbyt głośne w stosunku do reszty. Chyba przez nie w ogóle pozbędę się komentarza.
PES 2016
AMF, CMF, DMF, WTF Dla wielu fakt, że niedzielny fan futbolu nie znajdzie tu od razu pięknych akcji i emocji rodem z serii FIFA, może być problemem. Na pewno będzie problemem dla księgowych Konami. Ale tym, co w PES 2016 podoba mi się najbardziej, jest pewna bezkompromisowość w oddaniu niuansów sportu, o którym traktuje. Coraz bardziej pod tym względem przypomina mi serię NBA 2K. To chyba dobrze, że pasjonat piłki nożnej będzie miał tu w meczu przewagę nad amatorem, co?
PES 2016 zmusza nas do przyłożenia się do swojej roboty. Nie przypominam sobie, bym grając namiętnie w kolejne odsłony konkurencji, spędzał tyle czasu w menu taktycznym. Prowadząc Merseyside Red przez sezon Master League zacząłem przeglądać analizy taktyczne meczów Liverpoolu, by spróbować wyciągnąć z nich coś dla siebie. Robiłem to, gdy czułem, że na boisku coś nie wychodzi. A działo się to często, bo PES 2016 jak żadna inna gra piłkarska potrafi oddać styl gry poszczególnych drużyn. Zapomnijcie o jednym ustawieniu na cały sezon i każdego przeciwnika. Tak się po prostu nie da. Bynajmniej nie chcę tu nikogo straszyć. Chodzi o to, że PES 2016 to fantastyczna okazja, by jeszcze mocniej zanurzyć się w fundamenty ulubionego sportu. Jeszcze lepiej go zrozumieć.
W tegorocznej odsłonie jeszcze mocniej czuć na boisku to, co sygnalizowałem rok temu. I co zawsze było cechą charakterystyczną najlepszych odsłon serii. Piłkarze w PES-ie nie są tylko kukłami opisanymi przez morze statystyk. Mają swoje charaktery, grają po swojemu i wpływają tym na przebieg meczu tak samo jak w rzeczywistości. Bale w FIFA 16 może wyglądać identycznie do oryginału, ale to w PES-ie będzie grał jak on.
Kiedyś wydawało mi się, że tak samo jest u konkurencji, ale PES 2016 zdejmuje te klapki z oczu i pokazuje, jak krzywdzące jest spłycenie przez EA futbolu do wspaniałych akcji i pięknych bramek. Dziwię się sobie, że kiedyś mi to wystarczało. Aczkolwiek nie dziwię się, że niektórym wystarcza nadal. To miłe minąć czterech obrońców serią zwodów i huknąć petardą po widełkach. Ale jakoś w rzeczywistości wcale nie takie częste, prawda? PES oddaje futbol w jego prawdziwej postaci.
Grający trener Zdarzają się mecze nudne, choć nawet to nudne 0-0 często trzeba wywalczyć. Bardzo często spotkania mają kilka faz, gdy trenerzy próbują przechylić szalę na swoją korzyść zmianami ustawienia w locie. To też jeden z elementów, które zbliżają PES-a do rzeczywistości i oddalają od konkurencji.
W tym roku do odważniejszego eksperymentowania zachęca wreszcie solidnie poprawiona gra formacji obronnej. Nie wchodzi się w nią już jak w masło. Obrońcy i defensywni pomocnicy są dużo bardziej agresywni w doskakiwaniu do posiadacza piłki i dużo mądrzej się ustawiają. Jeśli coś nawala, to najczęściej asekuracja, po której obrońca nie wie, na jaką pozycję ma wrócić. Ale może jest to wina tego, że jego prawdziwy odpowiednik też nie jest w tym najlepszy? Nie macie pojęcia. jak cieszy mnie w takich momentach fakt, że moją pierwszą myślą nie jest "no tak, błąd gry", a "no tak, błąd zawodnika - zdarza się, ale może czas odstawić go od składu". Lepiej grają też bramkarze, choć wciąż zbyt często zdarza im się pajacować przy banalnych strzałach czy dośrodkowaniach. Potrafią natomiast zaskoczyć fantastycznym refleksem na linii, zwłaszcza przy dobitkach. Aczkolwiek tylko ci najlepsi.
PES 2016
Gra w obronie nie jest w tym roku piętą achillesową - to na pewno. Ale nic nie cieszy bardziej, niż konstruowanie bramkowej akcji. I tu znów PES 2016 błyszczy. Nie da się rozgrywać akcji "w ciemno", po prostu powtarzając wypracowane schematy. Wspomniałem już o tym, że różne drużyny inaczej reagują na rozwój sytuacji na boisku, a swoje do nieprzewidywalności dorzucają też charaktery piłkarzy i ich sposób gry. Nie grozi Wam uczucie, że wykonując pierwsze podanie, wiecie już, jak piłka wpadnie do siatki po podaniu 13.
Myśl jak piłka Każde zagranie może skutkować rozwojem wypadków, którego się nie spodziewaliście. Może otworzy się okazja do złamania schematu. Może podanie będzie niecelne lub przechwyci je przeciwnik (tak, tak - wyobraźcie sobie, że wreszcie podpatrzyli oni u Krychowiaka, jak kasować akcje zanim piłka trafi do adresata) i rozpocznie kontrę. A może przechwyci i poda piłkę do swojego bramkarza, bo trener zalecił grę na utrzymanie wyniku. Uwierzcie, że lubią to robić. Gdy przegrywamy, trzeba ryzykować, bo równie dobrze, przeciwnik może zadowolić się rozgrywaniem piłki na swojej połowie czy tańczeniem z nią w ostatnich sekundach przy narożnej chorągiewce w stylu Włodzimierza Smolarka. Bywa i tak.
By w pełni cieszyć się możliwościami, jakie drzemią w PES-ie trzeba niestety zaznajomić się ze sterowaniem, które do najprostszych nie należy. To jeden z dwóch elementów, które trochę mi tu zgrzytają i wymagają uwagi. Na pewno nie zabiłoby gry uczynienie jej nieco bardziej przystępną. Bije w niej mocne piłkarskie serce, ale zwody odpalane na modłę ciosów z bijatyk trochę komplikują sprawy pod bramką przeciwnika. PES to szybka gra, trudno myśleć w niej o tym, którą gałkę jak wykręcić i co wcisnąć by wykonać prosty trik, który potrafi każdy trampkarz. Nie jestem fanem spamowania sztuczkami z FIFA, ale czekam, aż Konami odkryje tu złoty środek pomiędzy symulacją, a naturalnością pewnych manewrów.
PES 2016
Choć dodam też, że PES 2016 to jedyna gra, w której konsola z powodzeniem potrafi nabrać mnie na banalne machnięcie nogi nad piłką bez kopnięcia. Zwykle wduszam wtedy przycisk odpowiadający za atak na posiadcza piłki, a po chwili mogę tylko patrzeć, jak zostaję minięty. Pojedynki 1 na 1 są w tym roku o wiele ciekawsze i uczciwsze. Liczenie w nich na fart, to proszenie się o utratę piłki.
Najbardziej dołują mnie jednak stałe fragmenty gry. Konami zabiło płynącą z nich przez wiele lat frajdę. Tyle czasu radziliśmy sobie bez linii strzału i uczyliśmy się charakterystyki kopnięć poszczególnych graczy, by nieco polepszyć swoje szanse na zwycięstwo w meczu. Komu to przeszkadzało? Teraz mur mija się bez trudu, milimetry paska siły kopnięcia przestały się liczyć, a frajda z takiej bramki gdzieś przepadła.
Joga Bonito Ale potraktujmy to jako łychę dziegciu w pękatej beczce miodu, jaką jest PES 2016. Recenzji spodziewajcie się w przyszłym tygodniu. Będzie konkretniejsza, obiecuję. Trudno przekazać komuś emocje związane z ogromem niuansów, które składają się na PES 2016, gdy ten ktoś nie trzyma właśnie pada w ręce.
Chciałbym napisać, że to najlepsza gra piłkarska w jaką grałem, ale najpierw muszę się upewnić, że w pełnej wersji wszystko działa jak powinno. Ale mogę napisać, że PES 2016 kontynuuje rozbudzanie we mnie pasji do wirtualnej piłki uśpionej przez lata fifaletargu. Jest dobrze. Jest bardzo, bardzo dobrze.
Maciej Kowalik