Persona 4: Golden - recenzja
Jeden z najlepszych jRPG-ów ostatnich lat wraca odrestaurowany i z wagonem nowej zawartości. Tym razem na PS Vita.
Ocena: 5/5 Gra nie postarzała się ani trochę i jest obowiązkową pozycją na Vitę dla fanów japońskich erpegów - i jednocześnie doskonałą okazją, by takim fanem zostać.
Persona 4 ukazała się 4 lata temu na PS2 (nasza recenzja) i była pięknym pożegnalnym prezentem dla tego sprzętu. Po latach, lekko przypudrowana i świeżo po wizycie na fitnessie, atakuje PS Vitę. I choć trochę wody upłynęło w rzece Samagawa, to po drodze nie pojawiła się znacząca konkurencja - tym sposobem Persona 4: Golden wciąż lśni.
Uroki prowincji Największą siłą gry jest... po prostu życie. Ot, dzień za dniem na japońskiej prowincji. Chodzimy do szkoły, odpowiadamy na pytania zadawane przez nauczycieli, bierzemy udział w kółkach zainteresowań, rozwijamy znajomości z ludźmi zamieszkującymi Inabę. Nasze działania podporządkowujemy kalendarzowi - bo w końcu kółko aktorskie jest w poniedziałki, wtorki i czwartki, a wieczory jako cieć w szpitalu możemy spędzać w środy, czwartki i piątki - oraz pogodzie, która krzyżuje plan grania w koszykówkę lub łowienia ryb. Zbliżamy się do ludzi, stajemy się częścią grup, rozwijamy nasze relacje - Social Linki, przekładające się na moc Person, o których zaraz.
Skąd wiedział!? (Persona 4: Golden)
Oczywiście to tylko jedna strona medalu. Druga to tajemnicze morderstwa dokonywane w okolicy. Nasza paczka staje się samodzielną grupą dochodzeniową i na ratunek rusza do równoległego świata... przez telewizor. Tam poznajemy swoją drugą twarz - Personę, która jest jednocześnie narzędziem walki.
Napędzające fabułę śledztwo charakteryzuje się doskonałą narracją - wraz z bohaterami docieramy po nitce do kłębka, kombinując i zastanawiając się, kto może być kolejną ofiarą, kim jest morderca i jakimi motywami się kieruje. W zestawieniu z fantastyczną plejadą pierwszoplanowych i drugoplanowych postaci oraz rewelacyjnym dubbingiem daje to historię, którą śledzi się z zapartym tchem.
Młodzieńczych miłostek nie mogło zabraknąć (Persona 4: Golden)
Pokaż mi swoją personę, a powiem Ci kim jesteś Każda z postaci posiada swoje walczące oblicze, czyli właśnie Personę. Po jednej na głowę, z wyjątkiem głównego bohatera, który może ich mieć na podorędziu znacznie więcej, a do tego parzy je i poddaje fuzjom, uzyskując nowe egzemplarze. Person do odnalezienia lub wynalezienia jest od groma, moce mają przeróżne. Podstawowe zdolności to oczywiście te powiązane z atakami żywiołowymi. Walki z kolei to zabawa w szukanie słabych punktów przeciwnika - namierzenie słabszej odporności na któryś z żywiołów pozwala zaatakować raz jeszcze. Pojedynki są szybkie i dynamiczne, czasy doczytywania walk krótkie. Rozległością i urozmaiceniem korytarzy nie zachwycają odwiedzane miejscówki, co choć w części wynagradza ich design. A skoro jesteśmy przy projektach, nie sposób nie wspomnieć o pomysłach na wygląd przeciwników. Szaleństwo japońskich twórców jest tu u szczytu i autentycznie zazdroszczę też szurniętej wyobraźni.
Szczególnie dają po głowie wyszukani bossowie (Persona 4: Golden)
Zmiany, bonusy, dodatki W edycję na PS2 zagrywałem się kilkadziesiąt godzin, mimo to z tą samą przyjemnością odkrywałem Personę na Vicie. Również dlatego, że sporo tu drobnych zmian. Zabrakło jakiejś jednej, kolosalnej, natomiast te mniejsze urozmaicają i tak bogatą w atrakcje rozgrywkę.
Zmieniono na przykład losowanie kart po wygranej walce. Teraz wybieramy jedną z nich, ale gdy trafimy na taką z funkcją "o połowę mniej złota, za to dostajesz dwie dodatkowe karty", możemy doprowadzić do tzw. Shuffle, czyli zebrania wszystkich wylosowanych kart. Dzięki temu w kolejnej walce losujemy karty niezależnie od tego, w jaki sposób ją rozstrzygniemy. A im więcej kart, tym więcej Person i Skill Cards, umożliwiających nadanie wyznaczonej Personie danej mocy. To taki prosty, ale bardzo wciągający pasjans z wymiernymi korzyściami.
Zwróćcie uwagę na ikonkę SOS - może uratować tyłek (Persona 4: Golden)
Vita podpięta do sieci uaktywnia nową funkcję - możliwość wezwania pomocy w trakcie eksploracji labiryntów. W praktyce wygląda to słabiej, niż brzmi - ot, odzyskujemy trochę energii przed walką. Sami też udzielamy pomocy w takim zakresie, naciskając przycisk na ekranie, gdy ktoś o pomoc zaapeluje. Inną sieciową funkcjonalnością jest podgląd najpopularniejszych wyborów i czynności wykonywanych danego dnia - gdy nie wiemy, co zrobić, można zasugerować się opinią większości.
Jest sporo nowych wydarzeń, pytań w quizach, paleta nowych Person, nowe stroje postaci, wstawki anime, dość istotna dla historii nowa postać, a nawet nowa lokacja - nie chcę zdradzać jej charakteru, napiszę więc tylko, że dotrzemy do niej na skuterze. Tak, ten też jest nowinką. Są i nowe Social Linki - chyba nie zdradzę zbyt wiele pisząc, że możemy rozbudowywać swoje relacje choćby z detektywem Adachim.
Może jednak nie warto było interesować się skuterami...? (Persona 4: Golden)
Nie jestem fanem grindowania w jRPG, bo wymaga nie umiejętności, a czasu, często niepotrzebnie rozdmuchując czas gry. Najwyraźniej z podobnego założenia wyszli autorzy tej wersji Persony 4, bo teraz zgon oznacza cofnięcie nie do save'a, a do początku piętra. Znacznie ułatwia to zabawę, bo nie jestem w stanie zliczyć, ile godzin straciłem przez głupią śmierć w pierwowzorze. A przecież tutaj ekran "game over" pojawia się nie tylko po wyzionięciu ducha przez całą drużynę, wystarczy do tego śmierć głównego bohatera. Na PS2 często zmuszało to do irracjonalnego chuchania, dmuchania i leczenia najdrobniejszej ranki.
Słabe strony? Długi i mało interaktywny wstęp. Trzeba trochę poczekać, by móc podjąć jakąkolwiek decyzję. Wymienianie innych wad byłoby już czepialstwem. Że trochę monotonna po 50 godzinach? Mało która gra zachwyca świeżością po takim czasie.
Przenośne cudeńko Persona 4 wygląda nieźle: z kilkuletniej oprawy wyciśnięto ile się dało i dostosowano do panoramicznego ekranu Vity. Wracają fantastyczne kompozycje Shojiego Meguro. Doszło wiele nowych kwestii mówionych, a głos Chie nagrywała nowa aktorka. W internecie spotkałem się z dość powszechną krytyką tej zmiany, ale szczerze mówiąc nie mam większych pretensji - może nowa pani trochę za bardzo się stara, ale świetnie oddaje charakter bohaterki.
Ja chcę być vintage! (Persona 4: Golden)
Ważna rzecz, którą należy podkreślić - o ile Persona 3 Portable została nieco ograniczona względem pierwowzoru z PS2 (np. poruszanie się po lokacjach), Persona 4 Golden nie niesie ze sobą żadnych cięć. To po prostu edycja z PS2 doprawiona szeregiem trafionych zmian. Gra nie postarzała się ani trochę i jest obowiązkową pozycją na Vitę dla fanów japońskich erpegów - i jednocześnie doskonałą okazją, by takim fanem zostać. Poza wymienionymi wcześniej dodatkami, w grze znajduje się też sekcja multimedialna z muzyką, teledyskami i trailerami wszystkich części, a nawet wykładem na temat samej persony, zjawiska psychologicznego analizowanego przez Carla Junga. Polecam gorąco (i moja Persona też, gdybym przypadkiem jakąś miał).
Ocena 5/5 - Koniecznie! (Ocenę 5 otrzymują gry bardzo dobre, dopracowane, urzekające - po prostu świetne.)
Marcin Kosman
- Producent: Atlus
- Wydawca: Square Enix / NIS America
- Dystrybutor: Cenega
- PEGI: 16
Grę do recenzji otrzymaliśmy od NIS America.