Parlament Europejski odrzucił ACTA. Na śmietnik
478 głosów za odrzuceniem, 39 przeciwko odrzuceniu, 165 parlamentarzystów wstrzymało się od głosu. ACTA poszła do kosza.
Przypomnijmy, ACTA była zestawem umów międzynarodowych, które miały chronić znaki towarowe, zwalczać handel podróbkami i internetowe piractwo. Umowa była formułowana od dawna, jednakże dopiero w styczniu 2012 roku informacja o niej przebiła się do opinii publicznej wywołując żywiołowe protesty. Zarówno w sieci, jak i na ulicach, gdzie pomimo mrozów pojawiły się tysiące, głównie młodych, Polaków.
Skąd oburzenie? W styczniu Janusz Urbanowicz na łamach Technologie.gazeta.pl pisał:
Zarzuty wobec ACTA są dwojakiego rodzaju: po pierwsze, ustalanie treści i zakresu porozumienia odbywało się w tajemnicy przed opinią publiczną, a kiedy informacje o samych pracach wyciekły do Sieci, urzędnicy odmawiali dostępu do informacji o negocjacjach i treści porozumienia. Po drugie, zakres zmian narzucanych przez ACTA jest szeroki i opisany bardzo ogólnie: z jednej strony akt zastrzega, że wprowadzane zmiany nie mogą naruszać lokalnego prawa dotyczącego ochrony informacji (artykuł 4), ale jednocześnie narzuca obowiązek wprowadzenia intensywnej ochrony praw autorskich w "środowisku cyfrowym", łącznie ze zmianą obowiązującego prawa (artykuły 26 i 27). Zakres intensywnej ochrony daleko wykracza poza działania wdrażane przy dużo poważniejszych przestępstwach.
Na czym ta intensywna ochrona ma polegać? Na blokowaniu pirackich zasobów sieciowych bez wyroku sądu. Na udostępnianiu danych podejrzanych o piractwo komercyjnym organizacjom bez wyroku sądu, ani postępowania sądowego. Na monitorowaniu sieci w poszukiwaniu „podejrzanych o piractwo”
Pomimo protestów na ulicach, polski rząd podpisał się pod ustawą, jednocześnie zastrzegając, że przeprowadzi dalsze konsultacje, które zdecydują, czy umowa zostanie przez Polskę ratyfikowana.
To już jednak nie jest problemem, ponieważ Parlament Europejski umowę w jej obecnym kształcie odrzucił.
Co to oznacza?
Że ACTA jako ACTA nie przejdzie. Trafiła do kosza. W tym kształcie nie może już wejść w życie. Więc następne próby regulowania prawa autorskiego w sieci będą odbywały się już pod inną nazwą, być może w postaci bardziej jednoznacznych i mniej kontrowersyjnych projektów ustaw/ A że regulować i ograniczać piractwo trzeba, o tym wytwórcy treści są od dawna przekonani. Pytanie tylko, czy powinno się to odbywać kosztem wolności jednostki.
Konrad Hildebrand