Parafia - zostań księdzem w przeglądarce
Ach, te gry przeglądarkowe. Można zostać szefem mafii. Ogrodnikiem. Burmistrzem. Osadnikiem. Odkrywcą kosmosu. A ostatnio także proboszczem sprzedającym odpusty i wysyłającym ministrantów do walki z innymi parafiami. Serio.
29.03.2011 | aktual.: 08.01.2016 13:22
Jeśli wierzyć badaniom, w sieciowe gry przeglądarkowe bawi się ponad 500 milionów osób na świecie. Zwykle nie są to skomplikowane produkcje. W końcu chodzi tylko o zabicie czasu w pracy/szkole/domu. Zmuszanie graczy do wgłębiania się w rozbudowane zasady byłoby w takim przypadku wyjątkowo nie na miejscu. Gry Zyngi, facebookowego giganta tej branży, są pod tym względem wręcz banalnie proste. Trzeba klikać, klikać i jeszcze trochę klikać, aż w końcu wybuduje się miasto albo zasieje ogródek. I przy okazji przyniesie trochę pieniędzy producentowi.
Gry przeglądarkowe wydają się więc idealnym pomysłem na biznes. Są tanie w produkcji i utrzymaniu, nie wymagają ogromu pracy koncepcyjnej, a - przynajmniej w teorii - potencjał mają ogromny (przynajmniej jeśli oceniać to przez wielkość rynku). Dlaczego więc nie zainwestować w jakąś?
Jedynym problemem w przypadku tego segmentu rynku jest konkurencja. Kolejnej grze o budowaniu statków kosmicznych czy słowiańskich osad byłoby raczej trudno się przebić. Co więc zrobić, by się specjalnie nie narobić, a zarobić? No - może po prostu wymyślić coś kontrowersyjnego. Na przykład, o, pozwólmy graczom na zostanie proboszczem. I wszystko pokażmy w krzywym zwierciadle.
Mamy pomysł! Robimy?
Nie robimy. Ktoś już nas ubiegł.
Parafia.biz, według informacji prasowej "porusza wrażliwy w naszym kraju temat. (...) Gracz wciela się w postać księdza. Otrzymuje własną parafię, o którą należy dbać. (...) Można planować rozbudowę parafii i szkolić jednostki bojowe, które będą jej broniły. Warto także kupować i sprzedawać relikwie, gdyż w relikwiach tkwi prawdziwa siła".
Przykładowe relikwie z gry to "Koszyk Kaczyńskiego" ("Zacna relikwia. Dostępna w największych dyskontach") bądź "Skarbona Mała" ("Wierni widząc tak wypasioną skarbonę chętniej wrzucają do niej swoją kasę"). Przykładowe jednostki bojowe to zaś Ministranci ("To bardzo zaszczytna funkcja. Wszak każdy od dziecka marzy o tym, aby zostać mięsem armatnim") albo Babcie Moherowe ("Prawdziwe mistrzynie w ryciu beretów").
Idźmy dalej za informacją prasową: "Gra może wydawać się odrobinę kontrowersyjna, jednak została przygotowana ze smakiem". Przykładem smaku może być opis zadania "Komisja Majątkowa": "Tyle majątku kościelnego czeka na przejęcie. Kiedy kupisz tanio majątek kościelny i sprzedasz go drogo, wtedy jesteś bogaty. To takie proste. Trzeba tylko dopilnować wszystkiego. Zorganizować kilka zakrapianych imprez i posmarować komu trzeba."
Twórcy oczywiście zaznaczyli, że "jeśli jednak ktoś nie toleruje żartów z wiary i kościoła, ta gra nie jest dla niego". Na stronie Parafii także wyraźnie informują, że ich celem nie jest obraza uczuć religijnych, a w ogóle to rozgrywka nie toczy się w naszym świecie, więc licentia poetica i w razie czego prosimy bardzo się odczepić.
Twórcą gry jest firma Netbomb - nie pomysłodawcą czy właścicielem - Parafia została wykonana na zlecenie. Studio delikatnie odcina się jednak od tej produkcji. W mojej krótkie wymianie maili z Mirosławem Okońskim, przedstawicielem Netbomb, zostało wyraźnie zaznaczone, że to tylko projekt wykonany dla klienta, a sama firma tak kontrowersyjnych pomysłów nie ma.
Kto jest więc zleceniodawcą? Być może Was zawiodę - nie ma tu żadnej sensacji. Żadnej organizacji antyklerykalnej. Po prostu trzech znajomych uruchomiło taki projekt dla zamkniętego grona osób jeszcze w 2006 roku, a teraz postanowiło zaprezentować go szerszej publiczności. Według Aleksandra Podgórni, jednego z pomysłodawców, gra ma ukazywać w "krzywym zwierciadle" otaczającą nas rzeczywistość. Nie chodzi tylko o antyklerykalizm (który według niego jest "modny"), ale o komentowanie w zabawny sposób tego, co aktualnie jest nośne i medialne. Niektórych tematów twórcy nie zamierzają poruszać - przykładem może być problem pedofilii wśród księży.
Adam Bartosiewicz, teolog i politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Parafii nie uważa jednak za w jakikolwiek sposób obrazoburczą:
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do tego, że ukazuje Kościół jedynie w jego ziemskim wymiarze. Gra jest śmieszna i głupawa, ale nie obrazoburcza. Nie ulega też wątpliwości, że jest w niej trochę prawdy - kościoły w większych miastach faktycznie ze sobą "konkurują" i zabiegają o wiernych, choć na pewno nie w taki sposób. A sama rozgrywka? No cóż, nie jest to dobra gra. Całość to banalny klon facebookowego Mafia Wars, w którym klika się i klika, i klika. I trochę czasami czeka. Konieczności myślenia nie stwierdzono. Za to w każdym momencie można, za jak najbardziej prawdziwe pieniądze, kupić trochę "odpustów", dzięki którym uzyska się dostęp do kilku bonusów. Zgoda, tak wygląda większość gier tego typu, ale to nadal nie oznacza, że ten model jest w jakikolwiek sposób fajny czy godny naśladowania (choć miliony jednak klikają...).
Ja po 30 minutach rozgrywki miałem już serdecznie dosyć. Sensu nie ma to żadnego, widać też, że nikt specjalnie się do samego wykonania Parafii nie przyłożył - interfejs jest nieergonomiczny, strony przeładowują się mozolnie, całość jest też po prostu dosyć ciężka w obsłudze.
A kontrowersyjność? Trochę wymuszona, trochę śmieszna (co delikatnie różni się od 'zabawna'), trochę głupawa. Doceniam, że ktoś chciał dzięki grze skomentować aktualne tematy z zakresu polityki czy społeczeństwa, ale tym razem chyba się jednak nie udało.
Tomasz Kutera