Para - buch! Koła - w ruch! Pociąg hype'u pędzi
Niektórzy pasażerowie źle znoszą jego prędkość.
10.06.2016 18:47
Dobry temat poruszył Polygon przed E3. Nasza pasja dotarła do momentu, gdzie zajawka, albo jej negatywna odmiana - hype, popycha cały rynek.
Jeżeli dwa dni temu zobaczyliśmy Watch Dogs 2 w akcji, nowinek na temat tego tytułu możemy spodziewać się już regularnie co tydzień, aż do listopada i premiery gry. To przecież stała strategia Ubisoftu. Jeżeli Sony chce wywołać pisk podczas swojej gigantycznej konferencji, wyciągnie z kapelusza Yu Suzukiego i obieca Shenmue 3, nakręcając wszystkich na zrzutę dla biednego robaczka, stawiając jednocześnie wokół niego istny wieżowiec hype'u. Bo teraz już nie będzie miał za bardzo wyboru. Z Sieci straszą nas kilkusekundowe zajawki zajawek prawdziwych zwiastunów, które mają sprawić, że wszyscy nagle rozpuszczają się z zachwytu. A Nathan Drake w okolicach premiery Uncharted 4 dybał już na mnie nawet z lodówki.
Szczerze? Jest tego za dużo z perspektywy normalnego konsumenta. Gdy wchodzisz na jakiś branżowy portal i widzisz codziennie dwie notki o nowym fragmencie, nowych zdjęciach czy przecieku zawartości kolekcjonerki. Miewasz przesyt. Jest tego o wiele za dużo z perspektywy komentatora, czyli naszej, gdy przychodzi decydować, jak po raz czwarty ugryźć ten sam temat. Ale wygląda na to, że Ty i ja reprezentujemy mniejszość, bo świat nie ma dosyć hajpowania każdej następnej produkcji. Świat chce kupić preordera dla unikalnych skórek. Świat będzie chciał zabić za opóźnienie premiery.
Jeżeli hype męczy nas, to jak reagują na niego sami twórcy? Niektórzy bardzo radykalnie, jak Phil Fish, twórca Feza, który po prostu zrezygnował z dalszej walki na tym froncie. Reszta jakoś utrzymuje nerwy na wodzy. Choć nie jest to łatwa decyzja.
Duet z Dennaton Games, Dennis Wedin i Jonatan Söderström, ojcowie obydwu odsłon Hotline Miami, bardzo źle wspominają prace nad kontynuacją swojego nagłego hitu z 2012 roku. "Dwójka" próbowała rozbudować i popchnąć formułę oryginału - to, jak już wiemy, nie spodobało się szczególnie napalonym fanom. Nie wiem, czy można cokolwiek zrobić, gdy hype jest za duży; to po prostu sygnał, że część ludzi będzie rozczarowana twoją grą - stwierdził ten drugi.
Wedin pozwolił sobie na nieco więcej:
W podobne tarapaty wpadli teraz wspomniany Yu Suzuki oraz Tim Schafer, osoba-legenda branży. Obaj przez zbiórki kickstarterowe, które dodatkowo podkręcają temperaturę. W końcu tłum zapłacił i tłum chce zagrać. Najlepiej "już-teraz-wczoraj". Autor Brutal Legend nie okazuje jeszcze obaw w stosunku do wyczekiwanej kontynuacji Psychonauts, następnego projektu jego niezależnego studia Double Fine. Żartuje, że w tym przypadku podobny entuzjazm łączy publiczność i twórców, więc powinno się udać.
A Suzuki? Przyznaje, że o trzecim Shenmue myślał od dziesięciu lat. Powrót do uniwersum nie może być trudny, jeżeli mentalnie nigdy go się nie opuściło. Stwierdza:
Mnie ciekawi, co mieliby do powiedzenia twórcy remake'u Final Fantasy VII, gdyby dopuścić ich do głosu. "To niemożliwe. Ale każą, to robimy"?
W każdym razie przed nami kolejne E3 i - obserwując tendencje - kolejne gigantyczne powroty. Hype przebije sufit. Wyobraźcie sobie Waszą reakcję na powrót Bandicoota do Naughty Dog i powiedzcie z ręką na sercu, że nie wsiądziecie do tego pociągu z resztą świata.
Adam Piechota