Pamiętacie chłopaka, który odsłonił wnętrze Curiosity, a Peter Molyneux obiecał, że Godus odmieni jego życie? Nie zobaczył nawet funta
Bryan Henderson miał piastować w grze rolę boga bogów, decydować o losie innych graczy i mieć udział w zyskach. Skończyło się na wizycie w studiu 22 Cans i kilku mailach.
11.02.2015 | aktual.: 05.01.2016 15:16
Do tej pory etykieta "złotoustego" chyba tak naparawdę nie ciążyła Peterowi Molyneux, ale możliwe, że przy Godus miarka wreszcie się przebrała. Pisaliśmy niedawno o problemach gry i niepewności co do tego czy uda się wypełnić wszystkie zobowiązania, na które fundusze miała zagwarantować zbiórka na Kickstarterze. Sam Molyneux przyznaje, że opóźnienia rosną, a ekipa pracująca przy Godusie kurczy się, bo studio tworzy równocześnie inny tytuł - The Trail. Ale myśląc o grze, jej szansach na sukces czy rozczarowaniu ludzi, którzy - być może po raz ostatni - uwierzyli Peterowi Molyneux zapominamy o chłopaku, który powinien mieć do deweloperów największy żal.
To Bryan Henderson z Edynburga odsłonił wnętrze kostki Curiosity, gdzie znalazł adres email, z którego później otrzymał poniższy filmik z obietnicą Molyneuxa.
Dziennikarz Eurogamera spotkał się z Hendersonem, by porozmawiać, jak dwa lata po tym niezwykłym wydarzeniu wygląda współpraca 22 Cans z "bogiem bogów". Otóż, wcale jej nie ma. W 2013 roku Bryan razem z kumplem odwiedzili studio, gdzie posadzono ich przed Godusem odpalonym na PC na trzy godziny, później zabrano do pubu, gdzie nikt się nimi nie przejmował, wymieniono kilka maili i sprawa ucichła.
Bóg bogów regularnie próbował dowiedzieć się na jakim etapie stoi produkcja i kiedy będzie mógł zacząć pełnić swoją rolę (od tego momentu miał otrzymywać 1% z zarobków Godusa). Po drugiej stronie kabla odpowiadała mu cisza.
W końcu stwierdziłem, że nie zachowują się jak profesjonaliści. Komunikacja nie istniała, więc postanowiłem, że dam sobie spokój. Teraz Bryan nie poświęca już sprawie uwagi, ale wciąż wierzy, że Molyneux i jego studio ostatecznie wszystko naprawią i wcale nie prosi o współczucie:
Jest jak jest. Byliby kompletnymi dupkami i zniszczyliby swoją reputację. Nie wierzę, że to zrobią. Wielu ludzi byłoby wkurzonych[...]Przez moment byłem podekscytowany. W zależności od tego jak poradzi sobie gra myślałem, że dostanę od 10 do 500 tysięcy funtów w najlepszym wypadku. Byłoby super, ale póki co nie dostałem ani pensa. Wesley Yin-Poole z Eurogamera skontaktował się z Peterem Molyneux, by usłyszeć, co druga strona ma do powiedzenia.
Całkowicie, absolutnie i kategorycznie przepraszam. To za mało, ale wezmę to na swoje barki. Powinnismy lepiej się z nim komunikować. Od dziś tak właśnie będzie. Problem w tym, że zanim Bryan będzie mógł zasiąść na wirtualnym tronie boga bogów, w Godus musi zostać zaimplementowany system walki. By inny gracze mogli rzucać mu wyzwania musi działać też tryb wieloosobowy. A Molyneux w rozmowie z dziennikarzem jak ognia unikał gwarancji, że oba elementy na pewno trafią do gry. Tymczasem źródła Eurogamera informują, że większość z około 24 pracowników studia została oddelegowana do tworzenia The Trail.
Bez finansowego wsparcia mocnego wydawcy przyszłość 22 Cans leży w rękach Petera Molyneux. Bo to z nim kojarzone jest studio i to on będzie zachwalał przyszłe gry. Chyba, że Godus okaże się końcem tej roli. Może akurat ta niespełniona obietnica przeważy szale.
[źródło: Eurogamer]
Maciej Kowalik