Pad odejdzie do lamusa, czyli kilka słów o nowych kontrolerach ruchu
Tegoroczne targi E3 nie zachwyciły grami. W zasadzie mówiło się o tym od dłuższego czasu, ale jednak to dopiero największe targi branżowe pokazały, że obecnie uwaga wszystkich poświęcona jest przede wszystkim specjalnym kontrolerom. Pojedynek pomiędzy właścicielami platform rozpoczął się na nowo, bo każdy z nich przygotował (lub dopracował) zabawki, które w przyszłości będziemy wykorzystywać do grania. Spróbujemy sobie przeanalizować czy projekt Natal, różdżki Sony, a może po prostu Wii Motion Plus zdobędą rynek w nadchodzących latach.
12.06.2009 | aktual.: 11.01.2016 18:09
Zaczynając od Nintendo, które ze swoim Wii udostępniło graczom możliwość kontroli ruchów, jako podstawową funkcję konsoli zdążyło zawojować ponad 50 milionów serc graczy. To naprawdę świetny wynik i raczej nie ma co wątpić, że to właśnie dzięki sukcesowi Nintendo pozostała dwójka wzięła się za badania nad tego typu sprzętem.
Niestety w tym roku wielkie Ninny nie zaskoczyło przedstawiając po raz drugi przystawkę Wii Motion Plus, która pozwala na jeszcze wierniejsze odwzorowanie ruchów. Sam Satoru Iwata cieszy się jednak z tego, że konkurencja zauważyła również ten rynek, choć przyznaje, że spodziewał się zapowiedzi jeszcze w zeszłym roku:
"Mówiąc szczerze, to spodziewałem się, że przedstawią swoje pomysły jeszcze w zeszłym roku. Stąd w moim odczuciu spóźnili się. Chciałbym powiedzieć im: "Witajcie w świecie kontroli ruchem". Pomimo tego, musimy pamiętać, że nadal nie wiemy, kiedy ich produkty pojawią się na rynku, ile będą kosztować oraz jakie gry będą je wykorzystywać." Przy okazji Iwata przyznał, że Nintendo już próbowało technologii wykorzystującej kamerę do analizy ruchów, ale uznali, że lepszym rozwiązaniem będzie jednak wykorzystanie kontrolera, więc wybrali Wiilota. Na pewno nie można zaprzeczyć, że Wii odniosło sukces, choć z drugiej strony prezentacja projektu Natal to chyba jedno z najważniejszych wydarzeń całego E3.
To nie był zwykły pokaz możliwości wymachiwania rękami i cieszenia się z odbijającej się piłeczki. Microsoft zaprezentował całkowicie funkcjonalny prototyp, który zrobił furorę nie tylko dzięki temu, że nie wymagał jakiegokolwiek kontrolera, ale również dlatego, że pozwalał na sterowanie głosem. To tak jakbyśmy zajrzeli w daleką przyszłość znaną z filmów science-fiction, gdzie ludzie porozumiewali się z komputerem lub chodzili po wirtualnym świecie wykonując jedynie proste gesty. Nie jest jednak tak całkiem różowo, bo oprócz wspaniałej prezentacji o Natal dowiedzieliśmy się jedynie, że jest to wstępny prototyp, nie wszystko jeszcze działa i nie wiadomo, kiedy gotowy produkt trafi na półki sklepowe.
Natomiast szef Electronic Arts, John Riccitiello i tak jest bardzo zadowolony z nowych zapowiedzi i przyznaje, że sami rozważali wprowadzenie na rynek takiego sprzętu, ponieważ chcieli go wykorzystać w kilku swoich tytułach:
"Praktycznie sami zainwestowaliśmy w stworzenie rozwinięcia dla platform, które wykorzystywałyby nasze gry. Jesteśmy zadowoleni z tego, co zaprezentował Microsoft, w końcu wolimy, by to oni wyłożyli pieniądze. (...) Oni opracują urządzenie, a my zbudujemy na nie oprogramowanie. Czułem, że rynek potrzebuje tej technologii i jestem zadowolony, że ona nadchodzi." W tej kwestii troszkę lepiej przedstawia się Sony, które prezentując swoją własną wizję kontrolera ruchu zapowiedziało, że do sprzedaży trafi on już na wiosnę przyszłego roku. Niestety wszyscy chyba dobrze wiemy, że takie obietnice często są nietrafione. Myślę jednak, że obie firmy (Sony, Microsoft) podświadomie czują, że ważnym będzie, kto wypuści swój kontroler pierwszy i z jakimi grami. Natal może być rewolucją, ale czy rewolucją dla graczy?
Do tego na pewno bliżej kontrolerowi Sony, który nie tylko wydaje się wystarczająco dokładny, ale również prezentowany był bardziej, jako narzędzie dla graczy, takich jak my. Strzelanie z łuku czy też wykonywanie magicznych zaklęć może nabrać całkowicie nowego sensu taki wniosek wyciągnąłbym z pokazu Sony. Microsoft natomiast dał mi jasno do zrozumienia, że nowa generacja to nie będzie kolejna konsola, to będzie kamera, którą podepniemy do Xboxa 360 i wykonamy kolejny duży krok technologiczny naprzód. Pytanie tylko czy my gracze chcemy takiego postępu? Większość z nas opierała się Wii nie znajdując tam rozrywki dla siebie, jak będzie teraz?
Jak słusznie zauważył Koso w tekście, który znajdziecie w dzisiejszym dodatku Kultura do Dziennika:
"To Steven Spielberg przybliżył na konferencji Microsoftu specyfikę projektu Natal, upatrując w nim szansę na wciągnięcie w wir elektronicznej rozrywki tych osób, które przeraża konieczność operowania kawałkiem tworzywa wyposażonym w kilkanaście przycisków i dwie manetki analogowe. "W ponad sześćdziesięciu procentach domów [w USA] nie ma konsol - mówi reżyser. - Wynika to najczęściej ze strachu przed technologią. Jedynym sposobem, by zachęcić do elektronicznej rozrywki każdego, jest... wyeliminowanie tej technologii." To właśnie jest dowodem na to, że ta branża już nie jest nasza (w sensie graczy), ona zaczęła sięgać zdecydowanie dalej. Pierwszy krok wykonało Nintendo, a teraz Sony i Microsoft zrobią następny. Nam pozostaje tylko wierzyć, że prawdziwe gry nie przestaną powstawać, choć John Riccitiello zapowiada, że produkcje oparte o kontrolery ruchu powinny szybko zagarnąć przynajmniej połowę rynku:
"Zgaduję, że ponad połowa rynku skończy z kontrolerami ruchu. Druga połowa nadal będzie trwać w bardziej tradycyjnym podejściu z padem w dłoni." A Wy, po której stronie barykady staniecie?
Beniamin Durski