Overlord 2 - recenzja
GRA Overlord 2 to oczywiście sequel do jednej z oryginalniejszych gier 2007 roku. Początkowo może się wydawać, że zaszły duże zmiany, ponieważ grę rozpoczynamy w skórze małoletniego wyrzutka ze skłonnościami do magii i okrucieństwa (niszczenie śnieżnych bałwanów, napastowanie innych dzieci itp.). Jednak w chwilę po ukończeniu tego samouczka wracamy na stare śmieci. Poczciwy Gnarl ożywia przyszłego Mrocznego Władcę i stara się przygotować go do objęcia władzy nad królestwem. Tym razem trzeba wyrwać je z rąk panoszącego się dookoła Imperium , któremu nie wystarcza panowanie nad światem. Zamierza dobrać się również do mrocznych Zaświatów, gdzie znajduje się domena Mrocznego Władcy. Przy okazji policzymy się z wielbiącymi wszystko, co milusie elfami i wyjaśnimy kilka spraw z przeszłości głównego bohatera. Jeśli nie graliście w część pierwszą, to dla porządku dodam, że gra jest połączeniem elementów akcji, rpg i strategii, choć teraz pierwszy z gatunków zdecydowanie w tej części dominuje. GRACZ W przypadku sequela, odpowiedź na pytanie - do kogo jest kierowany jest z reguły prosta. Autorzy zwykle poprawiają niedociągnięcia, dorzucają nowe elementy i w myśl zasady „byle nie zepsuć” (zwanej ostatnio również „więcej i lepiej”) i mamy grę dla tych, którym poprzedniczka przynajmniej w części przypadła do gustu. Przy Overlord 2 sytuacja nie jest jednak tak prosta.
Autorzy na pewno również chcieli podążać ścieżką ewolucji, zamiast rewolucji, jednak przez 2 lata od premiery części pierwszej zrobili na niej zaledwie kilka kroków. Znikoma ilość nowych pomysłów, perfidnie skopiowany szkielet fabuły (znów szukamy po kolei siedzib czterech gatunków minionów) oraz obniżony poziom trudności sprawiają, że fani pierwszej części z pewnością poczują się rozczarowani. Również nie byłem zwolennikiem rewolucji i godziłem się z niedzisiejszą grafiką, ale liczyłem, że w zamian dostaniemy porywającą przygodę, która nie pozostawi w głowie pytania - czy to nowa gra czy jakiś dodatek. Overlord 2 ma spore szanse na trafienie w próżnię - dla fanów części pierwszej będzie zbyt wtórny i prosty, a Ci, którym z różnych powodów nie przypadła ona do gustu również i tu nie znajdą dla siebie zbyt wiele.
Nowością jest system dominacji i destrukcji, ale sprowadza się on tylko do bycia tyranem lub mordercą. Ot, w kilku miejscach gry dostajemy możliwość zadecydowania o losie przeciwnika. Możemy go zniewolić lub zabić. Te same opcje mamy w przypadku cywilów, aczkolwiek jeśli chcemy uzyskać jakieś korzyści, to lepiej być konsekwentnym. Wtedy w zależności od postawy zostaniemy nagrodzeni bonusami. Masowa wyrzynka oznacza jednorazowy zastrzyk pieniędzy oraz energii życiowej, potrzebnej do produkcji minionów, a zniewolenie pozwala nam korzystać z cyklicznych dostaw obu tych surowców oraz, dodatkowo, mamy możliwość dozbrojenia naszych milusińskich wyrobami lokalnego płatnerza. Gdyby gra była trudniejsza, można by się dłużej zastanawiać nad najlepszym wyborem, ale u mnie skończyło się na wyludnionych i płonących (mieszkania warto splądrować ) ruinach niegdyś wesołych osad. Nie żałowałem, ale ten system nie sprawił mi większej frajdy z zabawy.
Z pewnością ciekawsze są nowe umiejętności minionów, choć trudno powiedzieć, by autorzy specjalnie się nad nimi napracowali. Przede wszystkim nasze stworki mogą korzystać teraz z wierzchowców, co daje im solidny bonus w walce przeciwko zwartym formacjom Imperium oraz umożliwia przeskakiwanie szczelin a także (w przypadku pajęczej kawalerii) chodzenie po ścianach. Korzysta się z tego sporadycznie, ale na pewno chciałoby się więcej podobnych pomysłów. Na wartości zyskały teraz niebieskie stworki, które kierowane prawą gałką analoga mogą przenikać przez przeciwników np. po to, by dotrzeć do przełącznika.
Dzięki specjalnym ołtarzom Mroczny Władca może wcielić się w ciało jednego ze swoich podopiecznych, by przekraść się przez nieszczelne mury. Zmiana perspektywy to nowe doświadczenie (nie można liczyć na siłę płonącego miecza, a zdrowia starcza na jeden, dwa ciosy ), ale znów chciałoby się powiedzieć, że bardziej pasowałoby na kluczową zmianę w dodatku, a nie pełnoprawnym sequelu. Szkoda również, że zabawy z machinami oblężniczymi oraz żeglowanie nie zostały odpowiednio rozwinięte. Trzeba uwzględnić je na liście nowości, ale nie podnoszą one grywalności na nowy poziom.
Gra starcza na dłużej, niż większość ostatnich premier. Myślę, że nowicjusze w świecie Overlorda oraz ci ambitni, którzy będą chcieli zadbać o to, by każdy minion był maksymalnie wyszkolony, każda cegła w wieży ulepszona, a każda kochanka zaspokojona spokojnie dobiją w okolice ponad 20 godzin. Można dodać do tego jeszcze kilka trybów wieloosobowych, w których możliwa jest zarówno kooperacja, jak i rywalizacja.
OPRAWA Pamiętacie jeszcze, że broniłem drugą część przed krytykami, którzy wytykali jej niedoskonałości w grafice? No więc mimo tego, że liczyłem się z jedynie niewielką poprawą oprawy, odpalenie Overlorda 2 sprawiło, że poczułem się nieciekawie. Trudno mi uwierzyć, że po dwóch latach może zostać wydana gra, która w większości wygląda identycznie, co jej poprzednia część. Zwłaszcza, że i ona nie była swego czasu chwalona za kunszt grafiki. A jednak! Animacja Władcy jest i-den-tyczna, co w pierwowzorze, a recenzując pierwszą grę napisałem:
Animacja Władcy woła o pomstę do nieba. Porusza się on, jakby był ewidentnie „pod wpływem” i nie do końca wierzył, że grunt nie osuwa mu się spod nóg. Z początku grafika kojarzyła mi się z Kameo, ale teraz stwierdzam, że Overlord jest brzydszy. Poprawę widać przy oświetleniu postaci i modelach postaci, ale (jak już wspomniałem w pierwszych wrażeniach) ceną za to jest kulejąca animacja. W późniejszych etapach jest to o dziwno mniej dokuczliwe, z czym może mieć związek ważąca 30 megabajtów łatka wypuszczona w minionych tygodniach, ale co jakiś czas ma się ochotę na chwilę odpoczynku dla oczu - zbyt wiele rzeczy je męczy.
Muzyka pojawia się i znika. Szkoda, bo dodaje tempa akcji. Przyjemnie słucha się komentarzy minionów czy przedstawicieli innych ras. Zwłaszcza te pierwsze potrafią błyskawicznie wrzucić na usta uśmiech. Tutaj utrzymanie poziomu z części pierwszej bardzo mnie cieszy.
WERDYKT Jak pisałem już wcześniej, Overlord 2 oferuje zbyt mało powiewu świeżości, bym mógł z czystym sercem polecić go fanom części pierwszej. Wszystkiego jest tu za mało, by żądać za grę pełnej ceny. Trudno nie odczuć rozczarowania, gdy początek gry jest w zasadzie żywcem przeniesiony z części pierwszej, a większość zabawy to klepanie dobrze znanych z niej schematów. Jakby tego było za mało, zmarginalizowano znaczenie strategii i odpowiedniego doboru minionów („kupą mości panowie” sprawdza się wyśmienicie prawie przez całą przygodę), a Sztuczna Inteligencja przeciwników nie istnieje. Na minus zapisuję również magię, która teraz służy przede wszystkim do uciążliwej zabawy z wieśniakami i daje o wiele mniej frajdy, niż wcześniej. Tego kroku w tył się nie spodziewałem.
O problemach technicznych pisałem przy okazji pierwszych wrażeń, więc teraz pożalę się Wam, że trafiłem na błąd, który uniemożliwił mi jej ukończenie. Ponowne rozpoczęcie zabawy zbiegło się w czasie z wypuszczeniem łatki i na szczęście później obyło się już bez kłopotów.
Mimo tego, że Overlord 2 rozczarowuje, nie jest to gra, której nie warto dać szansy. Jeśli nie mieliście kontaktu z poprzedniczką, warto sprawdzić chociażby demo , a później kupić właśnie część pierwszą. Gdy ją skończycie, sequel będzie kosztował tyle, co większość dodatków, więc dostaniecie po prostu kolejną porcję zabawy. Bo wbrew pozorom Overlord 2 potrafi wciągnąć (spytajcie redakcyjnych kolegów, którym znikałem z pola widzenia na bite kilka godzin) i umilić czas. Szkoda tylko, że potencjał tej antybaśni nie doczekał się prawdziwego rozwinięcia.
Maciej Kowalik
Overlord 2 (PS3)
- Gatunek: akcja
- Kategoria wiekowa: od 16 lat