Ostatnia zagadka Switcha wyjaśniona (prawdopodobnie)
Podczas spotkania z inwestorami amerykańskiej sieci handlowej GameStop, jej prezes ujawnił jeszcze jedną informację związaną z konsolą Nintendo Switch. Wygląda na to, że nie będzie ona aż tak bardzo odmienna od Wii.
23.11.2016 | aktual.: 23.11.2016 19:33
Cała historia najnowszej konsoli Nintendo, wcześniej znanej jako NX, dość dobitnie pokazuje, że w dzisiejszych czasach nie da się niczego utrzymać w tajemnicy (swoją drogą to niewiarygodne, że istnieją jeszcze ludzie wierzący w globalne spiski). Wszystkie kluczowe informacje dotyczące konsoli, które pojawiły się w sieci już na kilka miesięcy przed jej oficjalnym ujawnieniem, okazały się prawdziwe.
W tej sytuacji chyba każdą nową „hipotetyczną” wiadomość na temat Switcha będziemy przyjmować jako pewnik. Szczególnie, jeżeli jej źródłem jest CEO GameStopu – sieci handlowej, która z całą pewnością już „zaciera ręce”, czekając na pojawienie się konsoli w sprzedaży. Silna koncentracja Nintendo na fizycznych nośnikach z pewnością wywołuje uśmiech na twarzach pracowników tradycyjnych sklepów. Przynajmniej tych wysoko postawionych, szeregowym pewnie ostatecznie wszystko jedno (no, może poza tym, że fajnie jest wciąż mieć pracę).
Podczas spotkania z inwestorami Paul Raines powiedział:
Odnosił się tutaj do perspektyw masowej popularności Switcha i tego, czy może on powtórzyć sukces Wii. I zapewne nie do końca zamierzenie potwierdził to, czego można się już było spodziewać – ale o czym oficjalnie Nintendo jeszcze nie mówiło. Że nowe konsola – podobnie jak Wii i Wii U – również będzie miała jakiś rodzaj sterowania ruchem.
Z wypowiedzi Rainesa zdaje się wynikać, że rolę kontrolera ruchowego miałyby pełnić odłączane od przenośnej części switcha „manetki”. Wydaje się to najbardziej rozsądne, jest jednak również możliwe, że Nintendo zamiast tego wprowadzi do osobnej sprzedaży inne akcesorium. Jeszcze pod koniec października prezes firmy informował, że wraz z konsolą do sprzedaży trafią niepokazywane jeszcze, dodatkowe gadżety.
Niezależnie od tego, na co zdecyduje się Nintendo, Raines wydaje się wiedzieć, o czym mówi. Choćby dlatego, że miał już okazję sam zobaczyć konsolę w działaniu.
Powiedział jeszcze (bardzo ostrożnie) na jej temat. Dodał, że spodziewa się dobrych wyników sprzedaży. Według badań wśród osób wiedzących o konsoli chęć jej zakupienia wyraziło 27 proc. (podobną wartość osiągał przed premierą Xbox One).
Przy tym wszystkim nic dziwnego więc, że z perspektywy sieci handlowej Nintendo Switch wygląda jak świetny pomysł. Sprzęt dla wszystkich, żyjący głównie w tradycyjnych kanałach sprzedaży, sprzedawany od początku z zyskiem (a więc pewnie i z rozsądną marżą). Co może pójść źle?
Może to, że po raz kolejny – podobnie jak w przypadku Wii U – Nintendo stara się chwycić naraz kilka srok za ogon. W tym przypadku może nawet bardziej. Switch ma być mocną konsolą stacjonarną, ale też przenośną. Kierowaną do graczy hardcore’owych, ale też casualowych. Klasyczną, ale i nowatorską. Atrakcyjnym gadżetem, ale i mocnym technologicznie sprzętem do najnowszych gier.
Dużo w tym oczywiście ciągle plotek i domysłów, ale na razie trudno uniknąć wrażenia lekkiej desperacji ze strony japońskiej firmy. Jakby sama tak do końca jeszcze nie wiedziała, czym jej nowa konsola miała być, i rzucała pomysłami, licząc na to, że któryś się przyjmie.
Być może podczas styczniowego Nintendo Direct, na które firma zapowiada oficjalne podanie kolejnych informacji, w końcu poznamy jasną, konkretną i spójną wizję.
Dominik Gąska