Ori and the Blind Forest - recenzja

Baśń z bardzo niebaśniowym licznikiem zgonów albo smutny Rayman.

Ori and the Blind Forest - recenzja
marcindmjqtx
SKOMENTUJ

Audiowizualne piękno Ori and the Blind Forest nie powinno być zaskoczeniem dla każdego, kto widział zwiastuny tej gry czy choćby obrazki. Tak - jest przemagicznie. Jest baśniowo. Piszę o tym na wstępie, bo to, jak platformówka Moon Studios wygląda i brzmi, stanowi jej kręgosłup. Tytułowa puszcza żyje, ponieważ narysowano ją z niesamowitym wdziękiem, różnorodnością i dbałością o najdrobniejszy detal. Nieważne, czy przedzieramy się przez mroczne, podejrzane bagna, czy skaczemy po zaśnieżonych ruinach - zawsze jesteśmy pod wrażeniem tego, co właśnie mamy przed oczami. Subtelna, kojąca ścieżka dźwiękowa w wykonaniu orkiestry symfonicznej podkreśla natomiast wszystkie dobre, złe i melancholijne rzeczy dziejące się w Nibel.

Czym jest Nibel? To nazwa wspomnianego lasu, którego serce stanowi prastare, uduchowione drzewo. Ori jest jego dzieckiem - strażnikiem światła, który podczas gwałtownej burzy gubi się w dziczy i zostaje adoptowany przez niedźwiedziopodobną Naru. Sielskie życie z przybraną matką przerywa jednak zgnilizna trawiąca puszczę. Okazuje się, że kraina umiera i tylko Ori jest w stanie przywrócić ekosystem lasu do dawnego porządku. Musi przy tym uważać na złowieszcze ptaszysko Kuro ze świecącymi chłodną bielą ślepiami. Kuro jest szybka. Jest bezwzględna. I zdeterminowana.

W trakcie klasycznej w założeniach przygody, w której ratujemy poszczególne segmenty puszczy przed zagładą, zetkniemy się z takimi tematami jak poświęcenie, śmierć, samotność czy matczyna miłość. Jak zatem widać,  Ori and the Blind Forest jest baśnią nie tylko pod względem oprawy, ale i fabuły. Dla jednych może to być zaleta, dla innych wada - osobiście zabrakło mi nieco ciekawszej historii, która wychodziłaby poza schematy platformówek i melancholijnych przypowieści o ratowaniu świata. Owszem, był jeden moment, kiedy trochę zaskoczył mnie obrót spraw, ale to za mało, bym fabułę Ori and the Blind Forest wspominał z entuzjazmem. Ot, prosta, ciepła baśń. Jeśli komuś to nie przeszkadza albo wręcz przeciwnie - tego typu opowieści szuka - z pewnością będzie zachwycony. I wzruszony, bo twórcy w bardzo ładny sposób za pomocą minimalnych środków pokazują rozmaite uczucia targające bohaterami. No i ta muzyka...

Technicznie gra Moon Studios jest metroidvanią - nasze platformówkowe wyczyny uskuteczniamy zatem w „otwartym” świecie przypominającym labirynt. Jego odnogi odkrywamy dopiero wyposażeni w odpowiednie umiejętności. Tych finałowo mamy całkiem sporo, choć ze świecą szukać tutaj czegoś, czego nie widzielibyśmy już w innych produkcjach tego typu. Ori skacze (podwójnie, ba, nawet potrójnie), sunie w powietrzu, wspina się, spada z hukiem na ziemię...  Umie też walczyć za pomocą samonaprowadzających pocisków wystrzeliwanych na średni dystans. Krótko mówiąc: jest wzorowym bohaterem platformówki 2D.

Cieszy jego zwinność - jest nieduży, lekki, szybki i zręczny. Co najważniejsze, udało się te cechy oddać za pomocą sterowania. Dzięki temu grasowanie po rozmaitych zakamarkach Nibel stanowi czystą, dynamiczną przyjemność. Możemy naprawdę poczuć się jak to drobne stworzenie przypominające skrzyżowanie żarówki i Stitcha z „Lilo i Stitch”.

Ori and the Blind Forest

Ori gromadzi również punkty doświadczenia, za które możemy rozwijać się w trzech drzewkach - najogólniej mówiąc ofensywnym, defensywnym i zbierackim. Gameplay świetnie uzupełnia też system samodzielnych zapisów - to my decydujemy, gdzie chcemy postawić checkpoint. Niby kosztuje to jednostkę energii, którą wykorzystujemy również do specjalnych ataków i otwierania niektórych bram, ale ze względu na sporą dostępność kryształów zazwyczaj możemy z tą opcją swobodnie balować.

Czy to ułatwia grę? Trochę na pewno, energia mogłaby być nieco bardziej ograniczona, ale nie zmienia to faktu, że Ori and the Blind Forest i tak jest grą trudną. Umieramy dużo i szybko, i naprawdę dużo, bez względu na to, czy postawimy gdzieś checkpoint. Gra prowadzi nawet licznik zgonów, który możemy podejrzeć po zapauzowaniu. Podczas kilku sekwencji z pospolitych bluzgów przechodziłem już do Czarnej Mowy Mordoru, gulgocząc i sycząc jak wygłodzony ork. Nie wiem też, dlaczego w pewnym momencie myślałem, że agresywne potrząsanie padem zmieni jakkolwiek postać rzeczy, ba, wręcz byłem przekonany, że przejdę tym ruchem całą grę. A w najgorszym przypadku chociaż coś rozwalę.

Ori and the Blind Forest

Żeby nie było: odbieram to jako jedną z największych zalet Ori and the Blind Forest. Tytuł jest wymagający w ten dobry sposób, który sprawia, że myśli ci tańczą, ilekroć sprostasz kolejnemu wyzwaniu. A te nie ograniczają się tylko do zręczności - zdarzyło się kilka sytuacji, w których najzwyczajniej w świecie nie wiedziałem, co właściwie zrobić i potrzebowałem chwili, by do tego dojść. Warto dodać, że umiejętności, które dostajemy, choć klasyczne, nie służą tylko jednorazowemu otwarciu drzwi - gra swoim ukształtowaniem poziomów nieustannie zmusza do korzystania z wszystkich, co szczególnie pod koniec gry potrafi być całkiem zakręcone. Bezbłędnie zrealizowano sekwencje ucieczkowe, czego zasługą w dużej mierze jest świetna, patetyczna muzyka - scena ewakuacji z zalewanego wodą drzewa nawet teraz przywołuje we mnie ekscytację.

Trochę zabrakło mi bossów. Główny antagonista, wspomniana wcześniej sowa Kuro, robi wspaniałe, majestatyczne wrażenie i potrafi napawać autentycznym lękiem, ale poza nią nie uświadczymy już żadnych zapadających w pamięć przeciwników. Z trzy razy walczyłem z jakąś drobną maszkarą, która była zauważalnie silniejsza i odblokowywała bramę, ale to o wiele, wiele za mało. Nie oznacza to, że nudziłem  się przez te nieco ponad 11 godzin gry - twórcy odrobili lekcje i wyważyli wszystko tak, że nie ziewnąłem ani razu.

Ori and the Blind Forest

Werdykt

Piękna, klasyczna i trudna - w takich słowach opisałbym dzieło Moon Studios. Piękna pod względem oprawy oraz atmosfery, klasyczna w kwestiach gameplayu i fabuły, a trudna tak, że człowiek niekiedy wali głową w biurko, pada, ścianę, zlew. Nie ulega wątpliwości, ze Ori and the Blind Forest to dzieło wyjątkowe i pełne emocji, choć podczas gry nieustannie czekałem na coś, co mnie zaskoczy. Nie doczekałem się. Gra się bardzo dobrze,  a przygoda czaruje swoim urokiem, ale trzeba pamiętać, żeby nie oczekiwać żadnych powiewów świeżości - czy to narracyjnych, czy mechanicznych. Tak czy inaczej: mamy wyśmienitego i magicznego przedstawiciela gatunku.

Patryk Fijałkowski

Platformy: Xbox One, PC Producent: Moon Studios Wydawca: Microsoft Studios Dystrybutor: Microsoft Studios Data premiery:11.03.2015 PEGI: 7 Wymagania: 2,8 GHz, 4 GB RAM, karta graficzna 1GB

Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na Xboksie One. Screeny pochodzą od wydawcy.

Obraz

Wybrane dla Ciebie

Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne