OnLive? To działa
Tegoroczne E3 minęło pod znakiem kontrolerów ruchowych i trójwymiaru, czyli rzeczy, które mają zmienić sposób w jakie gramy dzisiaj. A co z graniem przyszłości? To znaczy tym bez konsol i drogich pecetów? OnLive na targach było i jak można lepiej udowodnić, że system działa, niż uruchamiając Borderlands na iPadzie?
OnLive Demoed on an iPad
Ciekawą funkcją usługi o której jakoś wcześnie nie słyszałem jest możliwość przyglądania się jak grają inne osoby - podejrzewam, że to zależy od ustawień prywatności - wystarczy kliknąć na migający ekranik i proszę, można patrzeć, jak zupełnie nieznana osoba gra w Splinter Cell: Convciction czy Just Cause 2.
OnLive przekonuje wydawców gier tym, że nie ma na nim (jeszcze?) piractwa - gracze wykupują subskrypcje, a dostawcy usługi dzielą się zyskami z producentami gier. Na platformie będzie można więc zobaczyć gry Electronic Arts, Ubisoftu, 2K, Warner Bros, Eidosu czy Codemasters. Nawet w najnowszym zwiastunie OnLive reklamowana jest grami, które dopiero na minionych E3 zostały zapowiedziane.
Z naszego polskiego, europejskiego punktu widzenia OnLive to pieśń przyszłości - dopóki firma nie postawi swojego serwera w najbliższej okolicy możemy o nich zapomnieć. Jednakże warto skojarzyć jedną rzecz: usługi w rodzaju OnLive nie tylko likwidują piractwo. Likwidują także rynek wtórny, pożyczanie znajomym, likwidują pudełka, instrukcje. Cała kolekcja mieści się na profilu w serwisie społecznościowym.
OnLive i podobne usługi zrównuje w gruncie rzeczy granie z oglądaniem filmu w kinie. Płacimy za bilet, dostajemy w zamian pewną ilość rozrywki i to tyle.
Albo i aż.
Konrad Hildebrand