OnLive nadciąga do Europy. Szuka Polski na mapie
Podczas targów PAX 2010 mieliśmy okazję przetestować granie w chmurze. OnLive jest wymarzonym ekosystemem dla wydawców. A dla graczy?
09.09.2010 | aktual.: 15.01.2016 15:47
Usługa OnLive była na targach PAX promowana bardzo intensywnie - na wielkim stoisku z olbrzymią ilością wyświetlaczy ukazujących rozmaite tytuły. Tłumów jednak nie zauważyłem, choć całość aż zachęcała do wypróbowania. I przekonania się, że streaming gier przez internet na dowolną maszynę jednak działa, choć jego szczegóły to wielka niewiadoma.
Wypada mi tylko zaznaczyć, że testowanie OnLive przypomina nieco testowanie gry MMO - nie da się zbadać całej usługi. Na przydzielonym mi stoliku OnLive prezentowano na laptopie Apple. Obok ktoś grał na znanej z materiałów promocyjnych konsolce dostosowanej do tej usługi i podłączanej bezpośrednio do telewizora. Pracownik wspomniał, że niedługo powinny pojawić się w sprzedaży. Do laptopa podpięty był zarówno pad jak i klawiatura i mysz - mogłem zmienić je w czasie gry bez żadnego przełączania w menu. Dowiedziałem się, że przeportowanie gry na potrzeby różnych systemów sterowania jest niewielkim problemem.
Chmura gier Na pierwszy ogień postanowiłem rzucić OnLive nieliche wyzwanie - Mafię II. Załadowała się i działała szybko i bez żadnych problemów, podobnie jak wypróbowane później Batman: Arkham Asylum oraz World of Goo. Wyjątkowo płynne jest także przełączanie się między grami oraz włączanie się jako obserwator do cudzych gier. Wszystkie stanowiska na PAX były podłączone do normalnej sieci OnLive, więc oprócz gier "przyjaciół" ze stoiska mogłem podglądać także normalnych użytkowników z całych Stanów. Obserwowanego można od razu ocenić za pomocą przycisków z opuszczonym i uniesionym kciukiem lub zaprosić go do znajomych np. celem zmierzenia się z nim w podglądanej właśnie grze. Możemy też zablokować możliwość podłączania się do naszej gry lub zezwolić tylko znajomym. Wrażenie robi menu Arena, z którego wybieramy obserwowaną rozgrywkę - to wielka siatka małych ekraników, na których widać na bieżąco kto w co gra.
Niestety asystujący mi pracownik nie mógł nic powiedzieć o mocy serwera, do jakiego było podpięte stoisko ani jakości łącza, z jakiego korzystałem - wymagane to 3 Mbps. Dodał tylko, że serwer stoi 700 mil od nas, w Kalifornii. Jeśli w prostej linii, to pewnie w Dolinie Krzemowej, więc nie dziwi, że usługa śmiga.
Ciemne chmury Tytuły, w które grałem, są dostępne w normalnej sprzedaży. Jeśli chodzi o ceny, to nie wygląda to wcale różowo - zapłacenie za pełen dostęp do Assasin's Creed 2 czy F.E.A.R. 2 kosztuje tyle samo, co kupienie gier na Steam. Nie wszystkie gry mają możliwość wykupienia dostępu na 3 lub 5 dni, a czasem brakuje możliwości ściągnięcia dema. Póki co za pierwszy rok nie ma abonamentu. Sympatyczna pani przekonywała mnie bardzo gorliwie, że chcą dążyć do jego zlikwidowania, lecz na razie drugi rok kosztuje 5 dolarów miesięcznie.
W lekkie rozbawienie wprawiła mnie wręczona mi ulotka, gdzie do gier mających niedługo pojawić się w usłudze zaliczono zarówno dostępne już Alpha Protocol jak i Deus Ex: Human Revolution. Jak widać "niedługo" niejedno ma imię, acz nie można odmówić twórcom rozmachu z planowaniem. Podobno dystrybutorzy gier są bardzo zainteresowani udostępnianiem gier OnLive, lecz nie dotyczy to oczywiście tytułów na wyłączność.
Jeśli chodzi o plany wprowadzenia do Europy, to OnLive celuje w przyszły rok, zaawansowane rozmowy prowadzone są z Anglią i Belgią. Pracownik wspomniał jednak o problemach z Kanadą, w której są restrykcyjne przepisy dotyczące streamingu. O Polsce nie potrafił powiedzieć nic, nie był nawet pewien, czy wysłano kogoś w celu zbadania terenu.
Konkluzja jest prosta - OnLive działa, choć nie wiadomo czy wszędzie i zawsze. Ale w USA już grają. Czy grać będzie cały świat, okaże się w przyszłości.
Paweł Kamiński