One Punch Man doczeka się aktorskiego filmu od Sony
I to jest… chyba dobra wiadomość.
Wszelkiego rodzaju adaptacje to zawsze ryzykowna sprawa, o czym niejednokrotnie przekonali się reżyserowie i scenarzyści filmów, które powstały na bazie gier. Kontekstowe fabuły, sprawdzające się w naszym medium wypadały co najwyżej przeciętne po przeniesieniu na duże ekrany, choć sam lubię akurat Księcia Persji, a i ten Assassyn z 2016 roku był (cytując Tomka Pstrągowskiego, jednego z dawnych autorów Polygamii) “nie żałosny”. A absolutnym “guilty pleasure” jest dla mnie seria Resident Evil z Millą Jovovich.
Czy tak samo będzie z One Punch Manem, za którego produkcję będzie odpowiadać Sony (via Variety)? Trudno powiedzieć, bo mówimy o jednej z najpopularniejszych i ikonicznych serii mang oraz anime, co od razu stawia Scotta Rosenberga i Jeffa Pinkera (scenarzystów filmów, którzy wcześniej odpowiadali za skrypt do Venoma z 2018 roku) w dość trudnej sytuacji. W końcu wszyscy wiemy, jak środowisko fanowskie bywa… toksyczne i nieprzewidywalne.
Wystarczy przypomnieć dramę wokół wspomnianego już Notatnika Śmierci od Netfliksa, po tym jak okazało się, że jeden z głównych bohaterów (L) będzie grany przez czarnoskórego aktora. A z naszego podwórka – pierwszy lepszy przykład, czyli afera o za mało słowiańską Ciri czy to wszystko, co działo się przed premierą Wiedźmina od Netfliksa.
Za produkcję filmu będzie odpowiadać Avi i Ari Arad z Arad Productions i to w zasadzie tyle, co wiemy o One Punch Man: The Movie (tytuł nieoficjalny, wymyślony przeze mnie). Na więcej informacji, choćby datę premiery, przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, ale sam projekt warto mieć na oku. Jeśli okaże się lepszy od Dragonball: Ewolucja z 2009 roku, to nawet będzie można rzucić groszem.
Bartek Witoszka