Okładka BioShock Infinite jest, jaka jest, bo gra musi się sprzedać
Ken Levine nie pozostał głuchy na głosy krytykujące okładkę jednego z potencjalnych hitów przyszłego roku. Macho z shotgunem na tle płonącej flagi ma ponoć przekonać do kupna laików.
Tak, mi też nie podoba się banalna okładka gry, która banalna wcale nie będzie. Facet z gnatem na ramieniu zalotnie spoglądający w stronę potencjalnego klienta nie oddaje sprawiedliwości wykreowanemu przez Irrational Games światu. Gracze podnieśli larum, które dotarło do Levine'a i zmusiło go do przypomnienia, że okładka ma być reklamą gry.
Fani BioShocka znają już tę grę. Pieniądze, które wydajemy na PR, pogadanki z dziennikarzami, to wszystko jest dla fanów. Dla ludzi, którzy nie mają pojęcia o produkcie są właśnie okładki. Portret Bookera DeWitta został ponoć wybrany na podstawie wywiadu środowiskowego w akademikach i innych miejscach, w których zbierają się potencjalni klienci. Miałem już zacząć głośno zastanawiać się nad tym, czy tak banalna kompozycja NAPRAWDĘ ma krzyczeć do klientów "kup mnie, kup mnie, kup właśnie mnie", ale wtedy przypomniałem sobie ten obrazek.
wiele gier, ta sama okładka
Cóż, badania dały takie wyniki i już.
Dobrą wiadomością jest fakt, że Levine obiecuje alternatywne wersje okładki, które będziemy mogli ściągnąć i wydrukować. Wiadomość byłaby nawet lepsza, gdyby Irrational wydrukowało po prostu okładkę dwustronną. Z rewersem przeznaczonym dla tych, którzy nie szukają w Infinite kolejnej strzelaniny. EA zrobiło tak z Mass Effect 3.
Zawsze możecie też liczyć na bardziej kreatywnych członków społeczności graczy. Przecież pokazali już co potrafią.
źródło: Wired
Maciej Kowalik