"Oczywiście, że Destiny 2 i Warframe mogą koegzystować na PC" - twierdzą autorzy tego mniej znanego tytułu

Czy Warframe i Destiny 2, które właśnie trafiło na pecety, mogą koegzystować? Nie wiem, zobaczymy. Do tej pory produkcji Digital Extremes szło świetnie. Ale nie ma co ukrywać - pomagał fakt, że zrzynała z była grą w wielu elementach podobną do reklamowanego głośno i wszędzie Destiny na platformie, na której Destiny nie było. Oczywiście Warframe jest też na konsolach, ale to pecety są oczkiem w głowie developera.

Który postarał się nawet o to, by najnowsza aktualizacja dodająca do Warframe otwarte przestrzenie i wielkich przeciwników na wzór Destiny trafiła na pecety przed premierą Destiny 2.

Ale moim zdaniem Digital Extremes nie jest na straconej pozycji. Wsiąkłem w Destiny 2, gdy recenzowałem grę na PS4. Wsiąkłem na amen, tak jak wielu moich znajomych. I tak jak oni, nie mogłem się gry nachwalić. Ale z tym wsiąkaniem jest tak, że w końcu dobija się do ściany. Gdy po dwóch tygodniach masz na liczniku sto godzin i nic więcej do zrobienia, zaczynasz marudzić. W recenzji uprzedzałem, że "dwójka" jest nie tyle pełnoprawnym sequelem, co kolejnym rozszerzeniem jedynki. I w końcu satysfakcjonująca zawartość się wyczerpała.

Wyczerpie się też na PC. Może nieco później, bo nie będzie tu efektu deja vu skoro Destiny na tej platformie nigdy się nie pojawiło.

Ale gracze wreszcie dojdą do ściany. I... wtedy może zwrócą wzrok właśnie na Warframe. Darmowe. Bardzo "destiny'owate". Brzydsze, ale bardzo ciekawie rozbudowane w temacie tworzenia własnego wojownika i jego ulepszeń. A przede wszystkim - świeże.

To cytowane przez PC Gamer słowa Rebekki Ford z Digital Extremes. Może liczy na to, że im głośniej będzie o Destiny 2 na PC, to przy każdym potknięciu Bungie (a tych jest mnóstwo, a będzie jeszcze więcej) coraz głośniej będzie też o jej grze. A może faktycznie cieszy się, że wreszcie zagra w grę Bungie na swojej ulubionej platformie? Zapytana o to, czy obie gry mogą koegzystować na PC, odpowiada:

Jak myślicie - będzie koegzystencja czy ostra rywalizacja, po której zostanie tylko jeden tytuł?

Maciej Kowalik