Obyśmy w kinie też nie musieli spędzić pięciu nocy - Warner Bros. kupuje prawa do Five Nights at Freddy's
Kto się cieszy, a kto dalej nie rozumie fenomenu tego indyka?
Five Nights at Freddy's to jeden z tych tytułów , który dziwi niejednego gracza, choć biorąc pod uwagę jego popularność, ostatecznie procent zdziwionych musi być niewielki. Większość po prostu za grą szaleje. Indyczy horror polega na przeżyciu pięciu nocnych zmian w nawiedzonej pizzerii obleganej przez krwiożercze animatroniczne maskotki przybytku.
Nie, w ramach gameplayu ani nie zakradniemy się do szafki, ani nie zastrzelimy paskudy z karabinu. Zamiast tego będziemy siedzieć za biurkiem choćby nie wiem co, obserwując korytarze przez system monitoringu. Przy okazji zadbamy o zapas energii, by np. zamykać w odpowiednim momencie drzwi.
Niesamowcie popularny indyk ma już trzy odsłony różniące się raczej kosmetycznymi zmianami w mechanice i sprowadzające całe horrowe doznanie do pojawiających się znienacka maskotek. Te po niedługim czasie bardziej wzbudzają irytację niż lęk, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że tytuł nie jest łatwy. Mimo to wielu chce w to grać, a jeszcze więcej chce oglądać, jak inni się męczą. Mówi się też, że najmocniejszym atutem Five Nights at Freddy's jest subtelnie budowane uniwersum pełne mroku i tajemnic.
Za jakiś czas gracze być może przekonają się o tym w kinie. Warner Bros. wykupiło bowiem prawa do ekranizacji od twórcy indyka, Scotta Cawthona. Potencjalne widowisko nie ma jeszcze ani reżysera, ani scenariusza czy obsady, ale na pokładzie zameldowali się już producenci: Roy Lee (producent "LEGO Przygoda"), David Katzenberg (współscenarzysta "Bettlejuice 2") oraz Seth Grahame-Smith (scenarzysta "Abraham Lincoln: Łowca wampirów").
Sam twórca gry przyznał, że historia przedstawiona w Five Nights at Freddy's idealnie nadaje się na film i zapełnia horrorową niszę, która spodoba się wielu ludziom. Być może coś w tym jest - trudno nie zobaczyć mrocznego potencjału w wizji szalonych maskotek z pizzerii. Mam wrażenie, że w kinie mogą sprawdzić się lepiej, niż na ekranach komputerów.
Ludzie zaintrygowani tytułem, a nie będący w temacie, mogą obejrzeć jakieś miliard letsplayów na YouTubie lub jeden z oficjalnych zwiastunów. Poniżej ten z drugiej części:
[źrodło: GameSpot]
Patryk Fijałkowski