Oby kolejne opóźnienie premiery Cuphead naprawdę wyszło grze na dobre
Jest spore, co może oznaczać, że istnieje ryzyko przekombinowania.
12.10.2016 11:54
Pierwszą reakcją na wieści o tym, że w Cuphead nie tylko nie zagramy w tym roku, ale będziemy musieli czekać przynajmniej do połowy przyszłego było rozczarowanie. No, bo ileż można... Zwłaszcza, że mówimy o tytule, który od razu wpadł mi w oko.
Od razu, czyli na E3 w 2014 roku, gdy gra miała być serią starć z bossami. Ba, studio MDHR celowało w pobicie rekordu Guinnessa za liczbę bossów w podobnej grze, który póki co dzierży Alien Soldier od studia Treasure. Absolutnie nie miałem z tym problemu. Ale marudzenie graczy na tak surową formułę odniosło skutek. Po ograniu Cuphead na Gamescomie w 2015 roku, Patryk był oczarowany. Po zagraniu w Cuphead w tym roku nieco posmutniał, bo okazało się, że starcia z bossami poprzetykano teraz fragmentami platformowymi. A o ile autorzy mają masę pomysłów na te pierwsze, to te drugie nie wypadają najlepiej i są kulą u nogi kapitalnego konceptu.
Cuphead Platforming Gameplay Reveal
Posmutniałem wtedy i ja, mrucząc coś sobie pod nosem o developerach, którzy uginając się pod presją ludzi, którzy w ich grę jeszcze nie grali wyrządzają jej krzywdę. Dlatego rozczarowanie, o którym pisałem na początku szybko ustąpiło dziś miejsca zrozumieniu. Bo na pewno nie chcę grać w aż tak skłóconego z samym sobą Cupheada, w którego Patryk grał w Kolonii. Opóźnienie premiery aż na połowę przyszłego roku pokazuje, że autorzy zdają sobie sprawę, że gra ma problemy i ostrożnie szacują czas potrzebny na ich naprawienie. Byle tylko nie przedobrzyli, znowu dorzucając coś nowego. Bo ja już nie wiem, o której wizji mowa w oficjalnym komunikacie.
W oryginalnym pomyśle nie było nic złego. Nie każda gra musi być tworzona od tej samej sztancy. Drodzy developerzy, więcej wiary w siebie!
Maciej Kowalik