Obduction – recenzja. Porywająco trudna przygoda
Twórcy kultowego Mysta powracają w formie, a ich Obduction zabiera graczy w podróż do pięknego świata pełnego tajemnic i łamigłówek. Jedyny warunek, to cierpliwość.
01.09.2016 09:40
Jestem fanem gier przygodowych od początków swojej przygody z grami, od tego też czasu zachwycał mnie fenomen Mysta. Z jednej strony wydana w 1993 produkcja studia Cyan stanowi najlepiej sprzedającą się grę PC lat 90. XX wieku (zdetronizowały ją dopiero Simsy w 2002 roku). Z drugiej jednak jej rozgrywka stanowi swoistą definicję niszowości. Myst nigdy nie był przystępny, mało kto rozumiał jego fabułę, a tym bardziej przeplatające ją, cholernie trudne zagadki.
Platformy: PC
Producent: Cyan, Inc.
Wydawca: Cyan, Inc.
Dystrybutor w Polsce: Techland
PEGI: 12
Data premiery: 24.08.2016
Wymagania: Intel i5-2500, 8 GB RAM, GeForce 660 GTX 1 GB / AMD 7700 1GB
Grę do recenzji udostępnił polski dystrybutor. Screeny pochodzą od redakcji
W pewien sposób Myst uosabia też znienawidzoną przeze mnie, najgorszą cechę gatunku – bieganie tam i z powrotem po świecie i próbowanie wszystkiego byle tylko pchnąć rozgrywkę naprzód. Mimo to potrafił wciągnąć miliony graczy swoim mistycyzmem i niezwykle uszczęśliwić, gdy już jakimś cudem (lub z pomocą solucji) udało im się rozwiązać jego łamigłówki. Po prostu fenomen.Ponad dwie dekady od premiery tamtej kultowej przygodówki jej twórcy próbują dokładnie tych samych sztuczek w Obduction. Wydawać by się mogło, że tamte czasu już minęły, dziś gracze nie mają tyle cierpliwości i oczekują zupełnie innej, bardziej porywającej i efektownej rozgrywki. A mimo to eksperyment sfinansowany przez ponad 20 tysięcy fanów na Kickstarterze udał się znakomicie. Obduction jest wyśmienite, nawet jeśli stworzone tylko dla wybranych. A może właśnie dlatego.Obduction zaczyna się od Twojego porwania przez nieznane siły. Po potężnym rozbłysku energii gracz trafia do… Arizony. A przynajmniej jej fragmentu, małego górniczego miasteczka, które wraz z przyległościami zostało „wycięte” przez porywaczy i przeniesione w bliżej nieokreślone miejsce w czasie i przestrzeni.Pustynny obszar otacza kopuła, zza której widać kosmiczne scenerie z wielkimi formacjami kryształów i lewitującymi górami. O tym za chwilę – na początek znajdujemy się na pustyni, nie wiemy jak tam trafiliśmy, gdzie jesteśmy, ani jak się stamtąd wydostać. Z każdym kolejnym krokiem pojawiają się zaś kolejne pytania. W jednej chwili oglądamy nagranie powitalne z uśmiechniętym burmistrzem miasteczka, by po chwili zastać opuszczone w pośpiechu domy, warsztaty i całą okolicę, tak jakby uciekli stamtąd dosłownie przed chwilą. A my dalej nic nie wiemy…
Do tego uczucia niewiedzy w Obduction trzeba się przyzwyczaić, bo nie opuszcza ono nawet na chwilę przez całą rozgrywkę. Przez pierwsze godziny chodzimy wzdłuż i wszerz zamkniętego pod kopułą ziemskiego obszaru, odwiedzamy wielokrotnie szyby kopalni, domy, garaże, bocznice kolejowe i inne zakamarki. W jednym z tych zakamarków poznajemy ukrytego w schronie ocalałego, rozmawiamy z nim przez lufcik w drzwiach. Nieznajomy wydaje nam proste rozkazy, ale nie wdaje się w szczegóły swoich intencji, nie zdradza też wiele o wydarzeniach w miasteczku. Aby je poznać musimy być spostrzegawczy, znajdować porzucone notatki i dzienniki, analizować zapisane w nich wskazówki do rozwiązania kolejnych łamigłówek – otwarcia zamków szyfrowych, lokalizacji kryjówek, które musimy odnaleźć, czy podstaw matematycznego języka obcych z sąsiedniej kopuły…Nie będzie żadnym spoilerem, jeśli napiszę, że ludzie żyjący pod kopułą mieli sąsiadów – przedstawicieli obcych cywilizacji, zamkniętych w podobnych klatkach z wyciętych kawałków ich światów. Sąsiadom udało się nawiązać kontakt, mniej lub bardziej przełamać bariery językowe, razem planować ucieczkę, podróżować pomiędzy swoimi światami. Kiedy i my znajdujemy sposób na teleportację między kopułami zaczynają się przysłowiowe schody – eksploracja kolejnych światów i rozwiązywanie zagadek, do których nikt już nie zostawił jasnych wskazówek. Po serii dobrze zaprojektowanych łamigłówek o stopniowo rosnącym poziomie, złożoność oraz trudność wyzwań szybuje – dosłownie – w kosmos.Wielu graczy pewnie odstawi w tym momencie Obduction, ale fani oryginalnego Mysta będą wniebowzięci. Z każdym kolejnym sukcesem odkryją bowiem świat nie tylko pięknie przedstawiony, ale po prostu znakomicie opisany, w większości bez użycia słów. Poprzez całe scenografie, jak i drobne detale, których może nie zauważą od razu, ale przy setnym minięciu nagle przykują ich uwagę, zachwycą, opowiedzą jakąś historię lub fakt.
Przy odrobinie szczęścia uda się im połączyć te fakty z dziesięcioma innymi i znaleźć tym samym, np. sposób na uruchomienie gigantycznego antycznego mechanizmu, wokół którego kręcili się przez ostatnie dwie godziny. A takie przestoje to w Obduction norma – gra na każdym kroku testuje bowiem cierpliwość oraz spostrzegawczość graczy, dając jednocześnie ogromną satysfakcję, gdy już uda nam się rozwiązać stojące przed nami zadanie.Trudno porównać Obduction do jakiejkolwiek z wydanych współcześnie gier. Chociaż tytuły takie jak Dear Esther, Gone Home, Zaginięcie Ethana Cartera, The Witness, czy inne „symulatory chodzenia”, garściami czerpią z dorobku Mysta, to żadna z tych gier nie stanowi tak dużego wyzwania w warstwie logicznej – niektóre z nich wręcz w ogóle zrezygnowały z łamigłówek logicznych.Obduction to tymczasem powrót do czasów, kiedy przed komputerem siedziało się z notatnikiem i kalkulatorem, bo normą jest tutaj, że znaleziony gdzieś na początku gry numer telefonu lub równanie do rozwiązania, będą niezbędne do popchnięcia akcji wiele godzin później. Aby pomóc w sporządzaniu notatek twórcy dodali zresztą do gry bardzo prosty system robienia i przeglądania zdjęć, który wielokrotnie pozwolił mi szybko połączyć zebrane wcześniej wskazówki.
Dla wielu młodszych stażem graczy obcowanie z Obduction może to stanowić spory szok poznawczy, tymczasem najbardziej zatwardziali weterani serii mogą dodatkowo wzmocnić swoje doznanie powrotu do przeszłości, dzięki opcji klasycznej nawigacji w trybie point’n’click. Domyślnie eksploracja świata odbywa się swobodnie, wedle standardów gier FPP, w wersji alternatywnej zaś postać nie chodzi – może się tylko rozglądać wokół. Przemieszczamy ją „skacząc” kliknięciami na podświetlonych obszarach ekranu – zupełnie jak w oryginale z 1993 roku. Warto sprawdzić, bo to nietypowy sposób rozgrywki (nie spotkałem się z podobnym rozwiązaniem od wielu lat), chociaż na dłuższą metę męczy. Świat Obduction jest bowiem na tyle duży, że wygodniej i szybciej przemieszczać się po nim biegiem, by zaoszczędzony czas poświęcić na główkowanie nad zagadkami.Przy całej swojej archaiczności w rozgrywce, Obduction prezentuje się nad wyraz nowocześnie. Gra bazuje na silniku Unreal 4, którego możliwości twórcy wykorzystali do zbudowania świata pełnego wysokiej jakości detali oraz efektów cząsteczkowych, które wprawiają w lekki ruch statyczne lokacje, budując wrażenie, że jeszcze przed chwilą tętniły one życiem.Miłym akcentem nawiązującym do klasyki gier przygodowych są sekwencje FMV z prawdziwymi aktorami – to głównie nasz tajemniczy ocalały w schronie (w tej roli Robyn Miller, jeden z twórców oryginalnego Mysta i kompozytor muzyki do gier studia Cyan) oraz nagrania z wypowiedziami zaginionych mieszkańców górniczego miasteczka. Wraz z całym otoczeniem budują one nastrój tajemnicy towarzyszący rozgrywce, zdecydowanie za rzadko podkreślany jednak muzyką – tą słyszymy tylko okazjonalnie, a szkoda, bo są to kompozycje najwyższej próby.
Przy całym tym wizualnym splendorze Obduction ma dość wysokie wymagania sprzętowe, zwłaszcza jak na grę przygodową. Grę nękają też zdecydowanie za długie ekrany wczytywania oraz spadki płynności wynikające z doczytywania świata, np. przy wychodzeniu z pomieszczeń i tuneli.Gdy grałem, nie opuszczało mnie przeświadczenie, że gra spełnia wszelkie oczekiwania osób, które wsparły jej produkcję kwotą ponad 1,3 mln dolarów na Kickstarterze. Doskonale odtwarza ona klimat oryginalnego Mysta oferując przy tym podróż do zupełnie nowego, różnorodnego i pełnego tajemnic świata, który wypełniono dziesiątkami arcytrudnych zagadek. Dla tych ludzi obcowanie z grą będzie ogromną frajdą, ale czy dla innych graczy również?Dla mnie, jako fana przygodówek, który Mysta traktował bardziej jako fenomen i odstępstwo od reguł gatunku, czas spędzony z Odbuction był zdecydowanie udany. Gra zapewniła mi wrażenia, jakich nie sposób znaleźć w innych tytułach dostępnych obecnie na rynku oraz ogromną satysfakcję z każdej rozwiązanej łamigłówki. Nawet przestoje w rozgrywce i częste bieganie tam i z powrotem traktowałem po prostu jako część przygody, tym bardziej że zwiedzałem wtedy piękne lokacje, prawdziwie intrygujące „wycinki” czterech różnorodnych światów.Nowoczesna oprawa, czy stopniowo rosnący poziom trudności wyzwań wskazują na to, że twórcy chcieli ze swoją grą dotrzeć również do nowych odbiorców, których kontakt z przygodówkami to głównie „symulatory chodzenia”. Im trudno będzie przyzwyczaić się do wysokiego poziomu trudności zagadek, ale jeśli tylko znajdą wystarczająco dużo czasu i cierpliwości, to również ich czeka niezapomniane przeżycie.
Warto dać się porwać Obduction.