O tym, jak pewna kickstarterowa kampania wyzwoliła skrywaną głęboko tęsknotę do symulatorów lotniczych z lat 90
Kampania, trzeba dodać, słaba. Podobnie jak sama gra Iron Wings. A szkoda, bo naprawdę brakuje mi przedstawicieli tego gatunku.
25.11.2016 | aktual.: 27.11.2016 12:08
O zbiórce na Iron Wings dowiedziałem się przypadkiem, leniwie przeglądając Facebooka. Jeden z moich znajomych udostępnił stronę gry na Kickstarterze. Dodał też słowa, które uwolniły drzemiącą gdzieś głęboko we mnie tęsknotę: Brakuje mi do szczęścia nowego Red Barona.
Nie wiem, czy chodziło mu o tego Red Barona z 1990 roku, ale tak mi się to skojarzyło i od razu wróciły wspomnienia wszystkich symulatorów lotniczych z tego okresu. Świetnych gier, przede wszystkim od MicroProse i Dynamix, przy których jako nie do końca kojarzący o co chodzi dzieciak spędziłem długie godziny. I złamałem kilka dżojstików.
Red Baron (Sierra\Dynamix) - PC Game 1990
Jak teraz sobie o tym pomyślę... Aces Over Europe, Pacific Air War, Knights of The Sky, B-17 Flying Fortress. Nie mówiąc już o całej serii gier, w których można było zasiąść za sterami nowszych maszyn. F-14 Fleet Defender, F-117 Stealth Fighter, Falcon 3.0. No i moje ukochane F-15 Strike Eagle III oraz Gunship 2000.
1942 Pacific Air War (Dos PC) Gameplay / MPS Labs / 1994
Najlepsze jest to, że większość z tych gier nie była prawdziwymi symulatorami i oferowała bardzo uproszczony model lotu nawet po ustawieniu w opcjach najwyższego realizmu.
Nie było w nich fabuły, a jedynie zlepek losowo dobranych misji: zniszcz konwój, rozwal bunkier, zrób zdjęcia bazy. Nie dało się w jakikolwiek sposób identyfikować z głównym bohaterem. Tego zresztą i tak nie było, albo inaczej - była nim maszyna. Ale i tak grało się świetnie!
Nic zatem dziwnego, że kiedy zobaczyłem Iron Wings moje serce zabiło szybciej. W końcu będę mógł pograć w coś nowego, a jednocześnie starego! A potem obejrzałem ten zwiastun.
Pomijając już fakt, że gra jest brzydka. Że sterowanie wygląda jak War Thunder w opcji "arcade". Że siedząc na ogonie przeciwnika możemy włączyć tryb znany z H.A.W.X. albo serii Ace Combat. To nie jest to, czego szukałem! Pół biedy, że to zręcznościówka na pady, w sumie jesteśmy o tym informowani na samym początku opisu. Ale dalej twórcy, studio Naps Team, piszą:
Cóż, uważam się za "prawdziwego fana gier o lataniu" i nie widzę tam nic, co by mnie zainteresowało. Pal licho, że jest tam normalna kampania fabularna. To też można by dobrze rozegrać. Tymczasem:
Poważnie? Uwielbiam Indianę Jonesa, ale ja chciałem tylko polatać. Nie potrzebuję do tego sekretów III Rzeszy. I pewnie będzie okultyzm, bo w takich historiach zawsze go pełno. No i po co robić poziomy, w których opuszczamy samolot i walczymy pieszo? To naprawdę nie wygląda dobrze.
A może przesadzam? Ktoś robi sobie grę o lataniu, a że mi nie pasuje? Czyj to problem? Zresztą nie wszystkie elementy są tragiczne. Lot i walki prezentują się bardzo dynamicznie, widać też, że twórcy nie stawiają na realizm, bo model sterowania przypomina coś między dzisiejszymi maszynami, a myśliwcami kosmicznymi i to wcale nie musi być złe. Tylko kurka, czemu on wspomniał o tym Red Baronie? Dzięki, Wojtek...
Na szczęście są inne gry, które bardziej nawiązują do tytułów z mojego dzieciństwa. Jest cała seria Ił-2 Sturmovik, która choć leciwa, nadal dobrze wygląda i daje wiele frajdy. Jest też "darmowy" Rise of Flight czy w końcu seria DCS, choć akurat w tym przypadku aby się nią w pełni cieszyć trzeba mieć licencję pilota, bo to prawdziwy symulator.
IL-2 Sturmovik: Cliffs of Dover - Guncam III
No trudno, zaraz odpalę Sturmovika i zestrzelę kilka "wilków w owczej skórze" zmierzających nad Londyn.
Bartosz Stodolny