O The Last Guardian i dążeniu do ponadczasowości
Zaczynacie się bać otwierać lodówkę, bo w środku może już czyhać Trico?
Gdy czytam wywiady z Fumito Uedą (jak ten GameSpotu, warty przeczytania z pewnością), zdarza mi się zapomnieć, że dziennikarz rozmawia z twórcą gier. Japończyk bowiem pod żadnym względem nie przypomina innych osobowości naszej branży. Jeżeli już, choć nadal niechętnie, zgodzi się odpowiedzieć na kilka pytań, nigdy nie oddala się w stronę zagadnień technicznych, nie analizuje trendów, kondycji współczesnego rynku, nie próbuje na marginesie dociąć konkurencji. To w moich oczach pisarz, który jakimś cudem wszedł w gierki. Jasnym jest, że zbliżająca się wielkimi krokami premiera The Last Guardian wymusi na nim opuszczenie bezpiecznej skorupki, zwłaszcza jeśli produkt końcowy nie spełni budowanych przez osiem lat oczekiwań. Na razie jednak próbuje ze swojego trzeciego tytułu zbudować... swój trzeci tytuł. A zatem stworzyć z niego rzecz, która oprze się postępowi czasu.
Zapytany o to, czy projekt przez te osiem lat przeszedł dużo zmian, wymuszonych przez nowe technologie, czy pozostał dokładnie tym, czym miał być jeszcze na PlayStation 3, odpowiedział dość zwięźle:
PS4 - The Last Guardian : ICO and Shadow of the Colossus Trailer
Po części doszukiwałbym się w tych słowach jego zamglonej odpowiedzi na pytanie, które ktoś na pewno zada w grudniu - "dlaczego ta gra nie pasuje do swojej epoki?". Ale gdy myślę, czy Ico lub Shadow of the Colossus pasowały do swojej, również dochodzę do niepewnych wniosków. Technicznie Kolosy zwłaszcza stanowiły ówczesny szczyt technologiczny, jednak czy gameplay w jakiś sposób wykorzystywał trendy klonów GTA i początku FPS-ów? Poza otwartym światem, który tam stanowić miał raczej wyłącznie atmosferyczną przeciwwagę dla monumentalnych bossów. Pod tym względem twórczości Uedy najbliżej do... The Legend of Zelda. Chociaż w Nintendo nikt nigdy nie powiedział, że przygody Linka są tak inne, żeby potencjalnie nie zestarzały się nigdy.
A Japończyk kwestii ponadczasowości poświęcił większość całej rozmowy. "Nikt nigdy nie zgadnie, co czyni jakąś grę nieśmiertelną. To mój instynkt podpowiada mi, że mamy coś, co będzie ponadczasowe. Ja tylko pytam się sam siebie - czy to, co teraz robimy, będzie trzymało się za pięć lat; czy będę zadowolony wtedy, gdy w to znowu zagram. Nie patrzę wyłącznie na stronę wizualną, ale też na tematykę oraz strukturę poziomów. Ostatecznie nie mogę wiedzieć, czy tym razem to zadziała. Nikt mi tego zresztą nie powiedział".
Umówmy się - powiedziało mu to Sony, robiąc z niego pojedynczą ekskluzywną gwiazdę zimy PlayStation 4. Bo jak duża część współczesnych graczy jego poprzednie dzieła ogrywała na bieżąco? Tak, wiem, Wy graliście, ja grałem też. Ale może i połowa posiadaczy konsoli Sony nie pochwali się podobnym doświadczeniem. Czy dla nich styl Uedy stanie się ponadczasowy teraz, bo zagrają w przestarzały tytuł z dziwnym modelem sterowania? Życzę mu tego, bo nie miał jeszcze okazji mnie dotąd zawieść.
No to tylko wytrzymać miesiąc.
Adam Piechota