O Polaku, który stworzył własne zakończenie Mass Effect 3. I inni uznali je za swoje [WYWIAD]

O Polaku, który stworzył własne zakończenie Mass Effect 3. I inni uznali je za swoje [WYWIAD]

O Polaku, który stworzył własne zakończenie Mass Effect 3. I inni uznali je za swoje [WYWIAD]
marcindmjqtx
13.06.2012 09:19, aktualizacja: 15.01.2016 15:42

Jedni po przeżyciu zakończenia Mass Effect 3 pobiegli do internetu wylewać swoje żale. Inni, wzięli sprawę w swoje ręce. To rozmowa z jednym z takich ludzi.

Finał trzeciej części Mass Effect wywołał sprzeczne emocje, których dawno nie mieliśmy szansy zaobserwować w świecie gier. Gdy opadł kurz, ukształtował się konsensus: BioWare przyjęło do wiadomości, że gracze są rozczarowani i postanowiło doprecyzować swoją wizję końca pierwszej trylogii przygód kapitana Sheparda w osobnym, darmowym dodatku. Gracze z kolei zajęli się tworzeniem własnych wersji zakończenia.

Jedną z nich jest Marauder Shields, tworzony przez Polaka ukrywającego się pod pseudonimem Koobismo. Coś co zaczęło się od komiksu naśmiewającego się z gry, przeistoczyło się w znacznie większy projekt angażujący coraz większą liczbę ludzi. Zamiast drwiny - alternatywne zakończenie.

Postanowiłem porozmawiać z autorem Marauder Shields na ten temat. Uwaga, jeśli jeszcze nie graliście - w wywiadzie czają się szczegóły dotyczące fabuły.

Kim właściwie jest Marauder Shields? Skąd pomysł? Czytając początkowe odcinki odniosłem wrażenie, że to miała być humorystyczna, pastiszowa historia, jednakże stosunkowo szybko uderzyłeś w znacznie poważniejsze tony.

Koobismo: Marauder Shields (w wersji polskiej Grasant Tarcze) to okołomasseffectowy mem, który zapoczątkowany został przez prześmiewczy filmik opublikowany przez MichelaKobayashi - ot, ostatni z napotkanych przez nas marauderów strzelał do Sheparda nie z morderczych impulsów, lecz z jakże chrześcijańskiej chęci uchronienia go - lub ją - przed fatalną końcówką Mass Effecta 3. Po przeżyciu zakończeniowego szoku filmik ów rozbawił mnie do łez, skontaktowałem się więc z autorem z informacją, że chciałbym pociągnąć ową fajność w kilku zabawnych komiksach. Dostałem błogosławieństwo i rzecz ruszyła lawinowo.

Tyle tylko, że to co do szóstego odcinka było jedynie nieco wrednawym nabijaniem się z licznych porażek końcówki (dla przykładu z tego, że próbuje nam ona wmówić, iż programy komputerowe posiadają DNA), stało się wkrótce mym własnym drobnym katharsis. Zawsze byłem jednym z tych dziwaków, którzy ciut za mocno angażowali się w fikcyjne światy, uniwersum Mass Effecta podbiło zaś serducho tak me, jak i mej wybranki, jak nic do tej pory. Po pełnej nerdowych wrzutek i odwołań do Kobayashi Maru dyskusji zapadła decyzja: nie chcę rozstawać się z tym światem, nie chcę też przełykać końcówkowego blamażu, czas więc zrobić coś alternatywnego, dla siebie, a jeśli spodoba się też innym fanbojom, to również i dla nich.

Mimo, iż odcinki 1-5 nie powinny być uznawane za część komiksowego kanonu, postanowiłem nie porzucać postaci Maraudera Shieldsa, zamiast tego tworząc z niego ciut bardziej realistyczną konstrukcję. Rozrysowałem nowe zakończenie, korzystając przy tym z dwóch podstawowych założeń... Po pierwsze, nie mogę przeczyć czemukolwiek co wydarzyło się przed samym finałem. Po drugie, muszę załatać wszystkie te dziury, które kłuły mnie w oczyska nie tylko podczas finału, ale także w trakcie całej "trójeczki” (dla przykładu, nagłe spłaszczenie Cerberusa do roli bondowskiej Organizacji Samo Zło). Finałowa reinterpretacja w mym skromnym wykonaniu ruszyła...

I nagle okazało się, że ludzi zaangażowanych w podobnym stopniu jak ja są dziesiątki tysięcy, komiks zaczął nabierać więc wiatru w żagle, stając się dla wielu - jak deklarują - oficjalnym zakończeniem gry. Tonę dziś w fanowskiej miłości i zmuszony jestem odrzucać propozycje dofinansowania komiksu, ze względu na tak zwany "syndrom pełnych gaci przed prawnikami Electronic Arts". Rzecz przyciąga coraz więcej atencji, w oparciu o moje pomysły zaczęły powstawać masseffectowe fanficsy - a fan-fiction do fan-fiction to w sumie chyba ewenement - i pojawiają się dyskretne sygnały, że są w ekipie BioWare'u ludzie, którzy w serii owej się zaczytują.

Ktoś Ci napisał wprost z BioWare'u, co na ten temat sądzi? Podobało im się?

Koobismo: Najpierw dostałem informacje tylnymi kanałami i z prośbą o anonimowość - wyglądało więc na to, że firma jako taka, jak i jej dział PR, totalnie nie mają pomysłu co z nami zrobić. Raz retweetowali informacje o nowym komiksie, raz ignorowali wszystko co z nim związane... Z jednej strony, jak się zdawało, byliśmy znaczną wartością dodaną do uniwersum ME, z drugiej cholernie psociłem im mymi wypocinami. Ostatecznie jak się zdaje wygrała wersja pozytywna - już bardziej otwartymi i firmowymi kanałami nadpływają do mnie właśnie informacje, że drogi mi BioWare komiks wielbi, docenia i uznaje za "fenomenalny" (cytat bezpośredni).

Czy da się jakoś ocenić popularność Waszego przedsięwzięcia? Jak duże jest grono odbiorców Marauder Shields?

Koobismo: Prawdę powiedziawszy... Nie wiem. Na samym DeviantArcie każdy odcinek osiąga kilka tysięcy oględzin w przeciągu pierwszej godziny-dwóch od publikacji i regularnie "nabiera sił” w kolejnych dniach - wcześniejsze odcinki osiągają już pułapy ponad 50.000 odwiedzających... Ale to wyłącznie na DA, podczas gdy komiks publikowany jest na kilku portalach, forach, agregatorach, przeklejany gdzie się da i rozsyłany mailem. Przeciętnie pomiędzy dwoma odcinkami dostaję koło setki maili, tweetów, prywatnych wiadomości na DA, BSN i HTL, komentarzy nie licząc (a uzbierałoby się pomiędzy sajtami z kolejne dwie setki)... Póki co powiedzieć mogę, że rzecz nabiera popularności. Gdy uda mi się postawić dedykowaną stronę powinienem mieć w końcu ciut dokładniejsze statystyki.

W opisie każdego odcinka umieszczasz link do muzyki. Czym kierujesz się przy wyborze utworów? Czy towarzyszą Ci także podczas tworzenia?

Koobismo: Muzyka to rzecz nieoceniana przy opowiadaniu historii... A to właściwie staram się zrobić: opowiedzieć fajną, spójną historię, która mniej lub bardziej poruszy fanów tej konkretnej trylogii. Dlatego też "sugerowany utwór” do każdego odcinka dobrany zostaje przede wszystkim pod względem wywoływanych w mej pikawie emocji. Drugim kryterium jest to, czy najmocniejsze punkty utworu nakładają się mniej więcej na czytelnicze przeżycia - tutaj konieczna jest recytacja na głos i zabawa ze stoperem. Oczywiście, ze względu na to, że niektórzy przyglądają się obrazkom bardziej uważnie od innych, jest to metoda równie adekwatna jak delegacja kury do wyboru kolejnych tracków, niemniej, hej, przynajmniej się staram.

Większość z dobieranych przeze mnie utworów to kawałki z muzyki tzw. trailerowej, royalty-free, możliwej do zakupu dla różnorakich projektów, którym dodatkowa - nawet jeśli mała - audiencja służy na plus. W chwili obecnej ukuliśmy też ambitny plan by stworzyć również własny, autorski soundtrack do komiksu, jest to jednak rzecz zdecydowanie przyszłościowa, dopiero docieramy szczegóły.

W jaki sposób powstają kolejne odcinki? Na czym polega Twoja technika? Strzelając - mi to wygląda na robienie screenów grze, a następnie obrabianie ich w programie graficznym. Jeśli wszystko rysujesz od podstaw - to bardzo Cię przepraszam!

Koobismo: Nie masz co przepraszać, traf był nader celny. Pozwól jednak, że zacznę od początku: nigdy nie parałem się konkretnie grafiką, komiksami, rysunkiem, never ever. W pracy oczywiście często i gęsto posługuję się Photoshopem, mam swego pięknego Intuosa 4 do wykonywania okazjonalnych szkiców by coś tam zwizualizować, namalować taką czy inną pokrakę... Natomiast mniej lub bardziej dynamicznych scenek komiksowych nie tykałem nigdy.

Początkowo korzystałem więc wyłącznie ze screenshotów z gry, przeciągniętych tuzinem filtrów (własna, autorska mieszanka) i poprawianych właśnie maźnięciami na tablecie, by nadać całości odpowiednio komiksowy charakter. Z czasem moja technika odrobinę ewoluowała - korzystam obecnie ze screenshotów, renderów (modele z gry, jak i własne z Posera), zakupywanych zdjęć royalty-free, własnoręcznie tworzonych tekstur, a wreszcie i rysunków i ich fragmentów tworzonych od zera. Nie mam ambicji by nazywać się grafikiem, niemniej powiem szczerze i bez udawanej skromności, że efekt końcowy osobiście mi się podoba, udało mi się nawet nadać całości rozpoznawalny styl oświetlenia i kolorystyki... Tak więc, docieram się.

Jeśli rozchodzi się o ogólny proces powstawania komiksu - podstawy scenariusza dla całości serii są już opracowane, przy każdym odcinku wzbogacam je jedynie o poprawne dialogi, do których dorabiam grafikę, a ostatnio również me własne „aktualizacje kodeksu”.

A w ogóle czytasz komiksy? Masz jakiś swoich ulubionych autorów?

Koobismo: Wychowałem się na komiksach, w szczególności tych osadzonych w uniwersum Marvela, choć z chęcią sięgałem też po linię Vertigo... Moment, w którym TM Semic zaprzestał wydawania w Polsce „X-Menów”...? Czarna rozpacz i pozy modlitewne. Moimi ulubionymi autorami pozostają dziś Alan Moore, Frank Miller, Robert Kirkman i Kieron Gillen, ale z radością chwytam za wszystko co w formie obrazkowej. Pochwalę się też, że jestem dumnym posiadaczem oryginalnego zeszytu "Fantastycznej Czwórki" z lat '70, w kondycji mint, którego strzegę jak bazyliszek.

Komiks to jedno, jednakże pisałeś, że pracujesz z grupą ludzi nad czymś znacznie większym. Co to ma być?

Koobismo: Jak wspominałem, miłość jaką okazują mojej serii fani Mass Effecta jest niespotykana. Od kilku odcinków każdy z mych tekstów sprawdzany jest przez profesjonalną edytorkę z Kalifornii, każdy komiks promowany przez grono czytelnicze na dziesiątkach różnych sajtów, za co zresztą jestem potwornie wdzięczny. Po tym jak Matt "Calavera" O'Connor, jeden z fanów gry, zaskoczył mnie swoją autorską audiointerpretacją odcinka 21, zdecydowałem, że czas pójść z projektem jeszcze dalej, wykroczyć poza obrane medium, poeksperymentować, wykorzystać doświadczenie ze świata multimediów. BioWare wielokrotnie podkreślał, że Mass Effect to historia tak ich, jak i po części należąca do fanów - jako bezczelna kreatura po prostu zabrałem się za poszerzanie znaczenia owej "części".

W chwili obecnej całość przerabiana jest - odcinek po odcinku, tydzień po tygodniu - w profesjonalnie brzmiącego audiobooka z pełną obsadą aktorską, w planach mamy uruchomienie własnej strony zbierającej wszystkie informacje z komiksowego uniwersum rozszerzonego, potem komiks animowany, a wreszcie i wersję interaktywną, w której czytelnicy samemu zdefiniują kim był ich Shepard, z kim się związał, kto z ich drużyny przetrwał misję samobójczą, kto zniknął w nuklearnym błysku na Virmire... Plany są ambitne, z ich realizacją nie zamierzamy się jednak przesadnie spieszyć - osobiście wolałbym dopracować wszystko do ostatniego szczegółu. Zresztą, już teraz, z komiksami i ukazującymi się już odcinkami audiobooka, śmiem twierdzić że to jeden z fajniejszych i ambitniejszych fan-projektów w historii gejmowego światka. I mogę dyskretnie rzec, że co najmniej jedna osoba z BioWare'u zdecydowanie tą opinię potwierdza, mryg mryg.

Przeskok od komiksu do audiobooka to spora zmiana stylistyczna, czy to daje się tak łatwo przełożyć?

Koobismo: Nie czuję się ani grafikiem, ani komiksowym writerem, nie jestem więc przywiązany do żadnego medium. Moim założeniem jest opowiedzenie fajnej historii w sposób, który poruszy fanów Mass Effecta - głos i muzyka nadają się do tego w mym mniemaniu równie dobrze jak obrazki i tekstowe baloniki, stanowią ich świetne uzupełnienie.

Komiks, audiobooki, trochę trudno się w tym wszystkim połapać. Od czego powinno się zaczynać przygodę z Marauder Shieldsem?

Koobismo: Zdecydowanie od komiksu, odcinek 6 rozpoczyna moje alternatywne zakończenie - wcześniejsze odcinki to tylko żarciki ubrane w obrazkową formę. Gdy dojdziemy do momentu, w którym będę musiał poprzerabiać pierwsze komiksy na rzecz komiksu animowanego najpewniej uporządkuję nieco sprawę z numeracją.

"Wersja interaktywna"? Zaraz, chcecie zrobić własną grę? Ze strzelaniem i wyborami?

Koobismo: Oj, nie, Don Kichotem już nie jestem, za często wiatrak giercorobny walił mnie skrzydłem po twarzy, więc za gry bez budżetu już się nie zabieram... Brak budżetu to zresztą powód dla którego zawiesiłem mego własnego „indyka” space-erpegowego, drobnostkę inspirowaną tak ME, jak i stareńkimi Starflightem i Star Controlem 2, z dużą dozą kosmicznej epickości i komiksową grafiką - soundtrack z tej produkcji możecie znaleźć tutaj:  - kto wie, może jeszcze kiedyś do rzeczy powrócę.

Póki co, celem moim i mej ekipy jest stworzenie czegoś podobnego do interaktywnego komiksu "Genesis” dodawanego przez BioWare do Mass Effecta 2 na PS3 - z tą różnicą że wybory gracza miałyby swe konsekwencje nie w grze, ale w samym komiksie, na bieżąco. Chciałbym po prostu, żeby "Maraudera Shieldsa" dało się z łatwością przełknąć jako osobisty kanon, wyłączając grę w momencie, w którym Shepard biegnie na promień Cytadeli i przechodząc płynnie do komiksu... Dość ambitnie, czyż nie?

Rozmawial Konrad Hildebrand

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)