O grafikach koncepcyjnych z ekranizacji Metal Gear Solid
Wcale nie musicie bać się, że film rozpocznie muczenie Gekko. Ale możecie.
23.07.2018 | aktual.: 23.07.2018 12:28
Skracamy wątek najszybciej, jak się da. IGN opublikował niedawno ekskluzywną grafikę koncepcyjną z filmowego Metal Geara w reżyserii Jordana Vogt-Robertsa. I nawet jak gdyby sam odpowiedzialny za publikację dziennikarz IGN-u nie do końca wybadał temat. Ale też wiadomo, że w tym wszystkim chodzi o kliki. Nie może Wam zatem od razu napisać „żadna z serii 31 grafik, które powstały dzięki współpracy reżysera „Konga” i różnych artystów, nie musi w bezpośredni sposób zapowiadać wydarzeń jego nadchodzącego filmu. Nie musi, bo scenariusz nadal nie istnieje. A cały hasztag #METALGEAR31st powstał po to, by uczcić 31. urodziny marki Hideo Kojimy. Zatem oglądajcie, tylko nie twórzcie jeszcze wielkich teorii spiskowych”.
Może za to, nieco niżej, wkleić treść tweeta Robertsa:
Zatem trzeba te piękne obrazki oglądać niczym nasze Ścinki. Dla radości samego doświadczenia. Bowiem gdybyśmy mieli na ich podstawie zgadywać scenariusz, okazałoby się, że w jednym filmie brodaty reżyser próbuje upchnąć pełną „jedynkę” z PSX-a (z podkreślonymi wątkami Grey Foxa czy Sniper Wolf) oraz „czwórkę” (z muczącymi robotami na Bliskim Wschodzie), a gdzieś pomiędzy Metal Gear Rex stanąłby na środku pola ryżowego. Ale do tego iście „fanowskiego” projektu zaangażował, jeśli ucho mnie nie myli, oryginalny głos Campbella.
W ogóle ekranizacja MGS-a ma szansę okazać się czymś niesamowitym. Roberts w „Kongu” udowodnił wizualny sznyt, kocha twórczość Kojimy, a dzięki temu, że prawa do filmu należą do Sony, może namawiać się z Japończykiem tyle, ile ma ochotę. Jak podejrzewam, gdy ruszy produkcja, ta więź się tylko wzmocni. Cholerny Hideo znalazł sposób, by dalej czuwać nad uniwersum, nawet po dramatycznym rozstaniu z Konami. Dodatkowo we własnym, strasznie ślamazarnym tempie kreuje kolejne IP. A gdyby to właśnie w kinach, wiecie, „ostatecznie” domknął Metal Geary? Niesie mnie bujna wyobraźnia, wiem, ale cóż by to była za opowieść dla potomnych.
A to moja ulubiona z opublikowanych dotychczas grafik:
Resztę obejrzycie na Twitterze Jordana. Ach, i tak - grafika otwierająca ten wpis to dzieło Jakuba Różalskiego.