Nowy pomysł Valve: Jesteś miły - masz gry za darmo. Rozrabiasz - płać za swoje bluzgi
W czasach, gdy Bobby Kotick chce podniesienia cen gier, a wielcy wydawcy szukają sposobu na wyciśnięcie z nas każdej wolnej złotówki, miło posłuchać kogoś tak przyjemnie oderwanego od rzeczywistości jak Gabe Newell.
17.05.2011 | aktual.: 06.01.2016 12:51
Na stronach serwisu Develop ukazał się świetny wywiad, w którym współzałożyciel Valve roztacza przed nami obraz swojej firmy, jako nieba na ziemi. Pracownicy nie mają formalnych funkcji, ponieważ każdy z nich robi to, co akurat jest potrzebne. Z tego powodu biurka muszą być na kółkach, by każdy mógł szybko "przeprowadzić" się do działu, w którym może pomóc projektowi... Można się rozmarzyć.
Sam Newell chyba zanurkował na chwilę w krainę fantasy, gdy rozmowa zeszła na ceny gier. Jego zdaniem, obecny model sprzedaży, w którym każdy płaci tyle samo, jest zepsuty. W sieciowych społecznościach spotykamy bowiem ludzi, z którymi chce się grać i którzy przyczyniają się do popularności gry oraz typków, którzy powodują, że serwer błyskawicznie pustoszeje. Gabe chciałby coś z tym zrobić.
Bardzo lubiana w społeczności osoba powinna dostać Dota 2 za darmo, z uwagi na jej zachowanie w Team Fortress 2. Natomiast palant, który wszystkich wkurza wciąż mógłby zagrać, ale zapłaciłby pełną cenę, a ponadto musiałby dołożyć sto dolarów, jeśli chciałby komunikować się z innymi. Trudno nie uśmiechać się przy wyobrażeniu gburków, muszących grzebać w portfelach, gdy gracze, którzy potrafią się wspólnie bawić są rozpieszczani bonusami od wydawców. To piękna wizja, ale przypuszczam, że o jej ziszczenie na szeroką skalę będzie bardzo, bardzo trudno.
No, chyba, że właśnie to planuje Bobby Kotick z jego tajemniczym uniwersum Call of Duty, ale... No właśnie.
Maciej Kowalik