Nowe PlayStation VR zadebiutuje dopiero jakiś czas po PlayStation 5 - tłumaczy Sony
Nie ma pośpiechu!
Fajnie tak już żyć w świecie z oczywistą „następną generacją”, bez kitrania jakichkolwiek informacji w schronach. Wiemy, że PS5 nadchodzi. Wiemy o dysku SSD oraz wiążącymi się z nim czasami ładowania danych, jak również o cudownej wstecznej kompatybilności, dzięki której moja zbieranina będzie miała trochę więcej sensu. Tymczasem w wywiadzie z CNET Dominic Mallinson, szef oddziału R&D, dorzuca tutaj dwie istotne nowinki. Nowa konsola będzie w pełni kompatybilna z PSVR, owszem, ale swój własny, ulepszony zestaw dostanie dopiero dłuższy czas po premierze.
A jaki będzie PSVR2? (Wow, ależ skrót niesamowity tutaj już powstaje!) Lżejszy, łatwiejszy do zakładania, bez takich ilości kabli. Powinien też zawierać technologię śledzącą ruch gałek ocznych, a towarzyszące mu Move’y w końcu zaliczą jakiś poważniejszy lifting (wszak obecne to wciąż ten sam kawał plastiku, który kupowaliśmy do PlayStation 3). Sony bardzo rezolutnie porusza się w wirtualnej rzeczywistości, każdego roku wydaje przynajmniej kilka obowiązkowych tytułów na swoje „budżetowe” VR. Skoro przynosi to zysk, bez sensu byłoby cokolwiek zmieniać.
Osobiście podejrzewam jednak, że niemały wpływ na wycofanie gogli będzie miała ich cena. Nowa konsola, nowy telewizor (HDR, a przecież i przyszłościowo 4K), gogle - i pach, masz wydatek na poziomie dziesięciu tysięcy złotych polskich. Żaden "next-gen" wcześniej nie wymagał podobnego szaleństwa.