Nowa gra twórców Borderlands to Battleborn - taktyczna strzelanina drużynowa
Gdzie smukła łuczniczka spotyka robota-dżentelmena z shotgunem.
08.07.2014 | aktual.: 05.01.2016 15:34
Wszyscy spodziewali się raczej ogłoszenia Borderlands 3 (choć to nadal niewykluczone), a tymczasem Gearbox atakuje nową marką.
Battleborn z poprzednikiem łączy to, że ma kreskówkowy styl graficzny i jest strzelanką. Jednak dużo więcej ma wspólnego z gatunkiem MOBA. Ma łączyć szybką akcję i strzelanie z taktycznym aspektem walki drużynowej. Bohaterowie, tytułowi zrodzeni w bitwie, pochodzący z różnych planet i gatunków będą walczyć ze sobą w dżunglach i na pustyniach. To intergalaktyczny konflikt o ostatnią gwiazdę, w którym udział wezmą najróżniejsi wojownicy - twórcy wymieniają choćby nieśmiertelnego samuraja czy giganta z minigunem. Nie zabraknie standardowych elementów: pięcioosobowych drużyn, sterowanych przez sztuczną inteligencję armii - tu akurat robotów - i zdobywania poziomów oraz różnych umiejętności. Ale liczę, że Gearbox dołoży do tego swoje pomysły. Gra planowana jest na PC, PlayStation 4 i Xboksa One - te ostatnie platformy są szczególnie ważne, bo nie ma tam póki co tytułów z tego gatunku.
Battleborn Reveal Trailer
Wydaje mi się, że to trochę nie tak. Moderzy tworzący DotA, a potem Riot Games, S2 Games i Valve stworzyły pewien model rozgrywki, który okazał się sukcesem. Tak jak niegdyś id Software stworzyło Wolfensteina i Dooma. Jednak w miarę pojawiania się kolejnych gier przestano mówić o "klonach Dooma" i "doomopodobnych", a zaczęto po prostu o strzelaninach. Twórcy przestali też tego Dooma klonować bezmyślnie, a zaczęli rozwijać ideę. Były gry, które z gatunku czerpały więcej, były też bardziej innowatorskie - na rynku było i jest miejsce dla wielu. Nie każda strzelanina musiała być dokładnie jak prekursorzy, by osiągnąć sukces.
Podobny proces przechodzą gry MOBA, przyjmując różne formy. Są łatwiejsze i trudniejsze, płatne i darmowe, z perspektywy trzeciej (Smite, Super Monday Night Combat) i pierwszej (Battleborn) osoby. Tu już nie chodzi o konkurowanie z LoL-em czy Dotą 2, o czym kilka firm chyba marzyło robiąc ich klony, a o zrobienie czegoś nowego na popularnym fundamencie. Robiący kopie szybko odpadną, znikną gdzieś w tłumie, tak jak dziś znikają przeciętne strzelaniny.
fot. okładka GameInformera
Zaczyna się ten etap, gdy twórcy muszą dodać swoje pomysły do znanych już mechanik, by gry wnosiły coś nowego i znalazły swoją publiczność. Zwłaszcza taką, która odbiła się od poprzedników i ucieka od słowa MOBA. Dobrze robi to np. Blizzard czy Hi-Rez Studios. W efekcie MOBA przestaną (już przestają) być dziwnym nowym zjawiskiem i wrosną w całokształt gier, jak wrosły np. RTS-y, które też kiedyś fani nobliwych turowych strategii uważali za dziwadło. Nie ma sensu narzekać na MOBA jako całość, bo nie przypadły Wam do gustu pierwsze gry z tego gatunku. Może któraś z nowych taktycznych gier drużynowych zaoferuje coś, co Was wciągnie. Utożsamianie coraz większego zbioru z dwoma grami nie ma specjalnego sensu.
A Gearboksowi już raz udało się przerobić zupełnie inny gatunek - hack'n'slash - na strzelaninę, co też wydawało się karkołomne. Wcześniej rządził tu rzut izometryczny i światy fantasy, a teraz miliony graczy ganiają po Pandorze w poszukiwaniu karabinów z lepszymi cyferkami. Trzymam więc kciuki za ich kreatywność i poczucie humoru. Dobrze mówi to jeden z twórców w filmie promocyjnym:
Jeśli chcesz stawiać na przyszłość, musisz postawić na coś nowego. Więcej dowiemy się z następnego numer GameInformera.
Paweł Kamiński