Notatki gamescomowe #6
Ostatni dzień na targach i wszystkie marzenia zostały spełnione. No, prawie.
Dziś wybrałem się na hale targowe tylko w jednym celu: aby wreeeeszcie zobaczyć te cholerne mecze StarCrafta 2 na żywo, o które tyle jęczałem. Zanim to jednak się wydarzyło...
Poszedłem na ostatnią rundę po halach i jakimś dziwnym cudem w ostatnim momencie wypatrzyłem na ekspozycji Konami stanowisko z Lost in the Shadow na Wii i było bardzo przyjemne. Z kolei w kąciku z Adrenalin Misfits okazało się, że Kinect miał trudności z dostrzeżeniem mojej prawej ręki. Ale gdy w końcu ją zauważył, to gra była całkiem przyjemna, jak na udawanie jazdy na snowboardowej.
Gdy przybyłem na teren targów o 9 rano, jak zwykle, wydawało mi się, że jest jakoś mniej osób niż przez pozostałe dni. Wrażenie okazało się błędne, bo ludzi pojawiła się jednak masa, nie mówiąc już o cosplayowcach, którzy pojawili się w bardzo silnej reprezentacji, głównie ze wskazaniem na Metal Gear Solid i Final Fantasy.
Właśnie - tłumy. Gdzie były te tłumy? Na meczu StarCrafta 2 oczywiście. Najpierw na pokazowym meczu Nada vs TLO, który zakończył się w dosyć tajemniczych okolicznościach, a następnie na meczu IdrA vs Tarson, który okazał się być naszym rodakiem. Niestety przegrał 3:1, ale walczył dzielnie. Tłumy, oklaski, doping, emocje, nie miałem wątpliwości, że uczestnicze w sportowym widowisku. Po przegranej polskiego zawodnika odczuwałem nawet lekką depresję kibica.
Aż się przestraszyłem.
A jutro w samolot i do dooooomu
Konrad Hildebrand