Notatki gamescomowe #5
Piątek wieczór, koniec czwartego roboczego dnia na Gamescomie. Zmęczenie materiału.
20.08.2010 | aktual.: 15.01.2016 15:24
Siedzimy w hotelowej jadalni i stukamy w klawiatury, Tadek puszcza "Still alive", śpiewamy wszyscy razem potupując do rytmu. Wymachując piwami zaglądają do nas młodzi Niemcy z pytaniem, czy nie chcemy iść potańczyć na disco. Grzecznie odmawiamy.
Piotrek z Maciem od jakiś trzech godzin dyskutują na temat poziomu trudności w nadchodzącym Assassin's Creed: Brotherhood i roli jaką odegrają w nim zeskakujący z nieba towarzysze Ezio. Przysłuchuje się jednym uchem, gdyż rozmowa jest urywana i wchodzi na wyższe poziomy abstrakcji.
W tak zwanym międzyczasie zagląda do nas inny niemiecki chłopak, który gdy dowiaduje się o tym, że piszemy dla polskiego serwisu o grach, opowiada, że jego rodzice pochodzą z okolic Kluczborka, ale niestety nie nauczyli go polskiego. Dlatego już po angielsku rozmawiamy z nim na temat gier jakie lubimy.
Biznesową część targów, to znaczy spotkania z wydawcami, twórcami i prezentacje gier za zamkniętymi dla publiczności drzwiami, można już właściwie uznać za zamkniętą - jeszcze jutro Tadek idzie na spotkanie z Rosjanami z 1C. Może jutro też uda mi się wreszcie jednak zobaczyć ten mecz StarCrafta 2 na żywo, bo ciągle nie mogę trafić.
Powrót do domu w niedziele.
Konrad Hildebrand