Nioh za trudny? Mam kilka podpowiedzi
Zacznijmy od tego, że to zupełnie normalne odczucie. Nie sprzedawaj gry.
14.02.2017 | aktual.: 17.02.2017 17:51
W recenzji pisałem, że Nioh jest przystępny jak żadne "Soulsy" do tej pory. To świetna gra, która tłumaczy swoje systemy dużo przyjaźniej niż produkcje From Software. Wyniki sprzedaży wskazują, że schodzi jak świeże bułeczki, co pozwala mi zakładać, że dla wielu będzie pierwszą tego typu przygodą. Ta namiastka poradnika będzie dla nich. Nie dla weteranów, którzy zanim dobrze się przebudzą, wiedzą już wszystko o wszystkim z Reddita. Ostrzegam, by nie było rozczarowań.To nie zgrywa. Naprawdę uważam, że najlepsza rada, jaką można dać komuś, kto nie radzi sobie z Niohem, to poklepanie go po ramieniu i słowa zachęty. Umiejętności przyjdą z czasem, byle tylko w ślad za zadawanymi ciosami szła refleksja i próba zrozumienia, czemu dostaje się baty. Esencją Soulslike'ów jest uczenie się ich i świadomość wykrawanych w nich postępów. Mogę zdradzić ci łatwy sposób na bossa, ale wtedy odebrałbym ci możliwość odkrycia go na własną rękę. A to właśnie ta nauka, sprawdzanie różnych strategii, jest tym, po co kupuje się takie gry. Nie rezygnuj z niej. Nie idź na łatwiznę. A ja już kończę się wymądrzać i podrzucę kilka mniejszych porad.Oba zmysły pomagają w walce, choć rzecz jasna nie od razu. Obserwuj wrogów, nie tylko pod kątem oceny prędkości ich poruszania się i zasięgu. Przypatrz się im. Miejsce, w które ich trafisz nie jest bez znaczenia. Ta sama walka może trwać zarówno 5 sekund, jak i 55, w zależności od tego czy znajdziesz i wykorzystasz słaby punkt przeciwnika. Bestiarium Nioha nie jest szalenie bogate, więc prędzej czy później będziesz miał sposób na prawie każdego. Choć wcielenie planu w życie to oczywiście inna sprawa. Słuch też pomaga, bynajmniej nie tylko w odnajdowaniu poukrywanych Kodam.Przeciwnicy lubią sapać i stękać na ułamek sekundy, zanim podejmą akcję. Po kilkunastu godzinach Wasz mózg powinien już samoczynnie interpretować te sygnały - np. jako znak, że tym razem za pierwszym cięciem toporem pójdzie drugie. Spróbujcie wyłapywać takie rzeczy jak najwcześniej.Po pierwsze - zwiększają maksymalną liczbę dostępnych w misji eliksirów. Po drugie oferują błogosławieństwa wpływające na to, jakie przedmioty będziemy znajdować. Moja rada? Stawiajcie na eliksiry. Przez całą grę. Żelastwa i tak zbierzecie tu tony, a popicie ciężkiej walki zdrówkiem, które na niej zarobiliśmy, smakuje najlepiej. Pamiętajcie o ustawieniu błogosławieństwa w każdej misji. I zawsze noście przy sobie jeden przedmiot z umiejętnością "wykrywanie Kodam". Zaznaczy on stworki na "radarze" zielonymi kropkami.
To nie Soulsy. Jeśli masz dość, możesz skorzystać z gałęzi lub fragmentu Himorogi i wrócić na mapę. Tracąc amritę lub nie, w zależności od przedmiotu. Wyjątkiem są misje w dojo, w których dysponujemy tylko wybranymi przedmiotami. Stamtąd nie da się uciec bez zaliczenia lekcji.
Gdy pojawi się opcja zmiany regionu, nie bójcie się. Do wcześniejszych można łatwo wracać, by farmić misje, zaliczać te, które były za trudne, szukać Kodam czy wykonywać misje zmierzchu.Prawie robi tu różnicę. Owszem, odnawiają eliksiry i przywracają do życia wrogów na planszy, ale... nie wszystkich. Demonów Yokai, które czają się we mgle nie ożywiają. A to oznacza, że każde wyjście z kapliczki może przynieść pozytywną zmianę na planszy. Jeśli masz mało eliksirów i wiesz, że więcej nie zdziałasz - zabij chociaż dziada z mgły. Następnym razem go nie będzie, co ułatwi szukanie następnej kapliczki. Bądźcie wyczuleni na potencjalne skróty, spuszczane na dół drabiny, fałszywe ściany itp. Plansze są tu labiryntami, ale jakaś kapliczka powinna być całkiem blisko bossa.Interesujące miejsca oznaczajcie talizmanem drogowskazu. Będziecie je widzieć na "radarze".
Druga sprawa odnośnie kapliczek - przyzywanie ducha opiekuńczego, który czeka z utraconą w momencie śmierci amritą przy twoim grobie. Jeśli nie było jej dużo, a idziesz do bossa, warto przyzwać opiekuna. Gdy nie ma go w okręgu w lewym górnym rogu ekranu, nie dysponujesz jego buffami, a co najważniejsze - zabijanie wrogów nie nabija licznika Żywej Broni.Początkowo strasznie niechętnie sięgałem po tę moc (trójkąt i kółko na padzie). Zawsze wolałem ją oszczędzać na czarną godzinę. Niepotrzebnie. Różne duchy opiekuńcze nabijają licznik z różną prędkością, ale jeśli wrogów jest dużo, to nie jest to żadnym problemem. Będąc w fazie Żywej Broni, pamiętajcie tylko, że nie jesteście niezniszczalni. Przyjmowanie ciosów znacznie skraca czas jej trwania.
Co, gdy masz już pukać do bossa, a Żywa Broń nie gotowa? Ładują ją też kamienie dusz i inne przedmioty, które dodają Williamowi amritę. Warto o tym pamiętać. Warto też mieć Świecę Przywoływacza. Gdy nie macie już sił na granie, a w komnacie bossa spoczywa grób z dużą ilością amrity, świeca sprawi, że duch opiekuńczy przyniesie ją w całości.
Na start gorąco polecam wykupienie umiejętności kończących combosa przywaleniem wrogowi z kopa. Powód jest prosty - jeśli poprzednie ciosy przyjmował na gardę, kopniak ma spore szanse zredukować jego Ki do zera. A to sytuacja, do której zawsze powinniście próbować doprowadzić. Słaniający się przeciwnik nie może nic zrobić. Możecie poczęstować go najmocniejszym combosem z postawy wysokiej, zadać morderczy cios kończący (uwaga, bo w przypadku demonów zwykle tak naprawdę wcale nie kończy sprawy) czy zadbać o siebie - spokojnie się uleczyć, wysmarować broń żywiołem czy pokasować fragmenty Krainy Yokai.To ważne. Na początku gry to prawdopodobnie najczęstsza odpowiedź na pytanie "czemu zginąłem". Kraina Yokai to te mgliste okręgi na ziemi tworzone przez demony. Masakrycznie ogranicza odnawianie się Ki, co oznacza, że po zwykłym combosie William może już nie mieć siły na nic. To bardzo, bardzo ważne zwłaszcza w walkach z bossami na zamkniętej arenie. Rada? Unikać. A gdy opanujecie już impuls Ki, korzystajcie z niego, by pozbyć się tych miejsc.Początkowo możecie go ignorować, ale w końcu trzeba będzie się go nauczyć. W skrócie - wciśnięcie R1 w momencie gdy po ciosie/combosie jasny pasek dobija do końca Ki, dramatycznie zwiększa prędkość regeneracji Ki. Brzmi skomplikowanie, ale okienko czasowe jest całkiem spore i z czasem impulsy stają się częścią rytmu walki gracza. Dość szybko można też wykupić umiejętności dla konkretnych typów broni pozwalające łączyć impuls z unikiem, bez wciskania R1. To ułatwia sprawę.
Mniej ciosów w combosie oznacza więcej szans na następnego. Chciwość nie jest dobra. Nie wiem jak na Wall Street, ale w Niohu na pewno. Lepiej wsadzić jeden sztych mniej i wycofać się (wciśnięcie X to unik w tył) niż połasić się na jeden za dużo i zgarnąć piąchą od wielkiego cyklopa, która dobije zużyte combosem Ki do zera i wystawi nas na łaskę potwora. Niby to oczywista sprawa, a jednak wiem, że czasem trudno nie wdusić przycisku ataku jeszcze raz. Dlatego zwracam na to uwagę.Broń dystansowa nie jest moim głównym orężem, ale w Niohu bywa zabójcza na dwa sposoby. Pierwszy jest oczywisty - headshot. Ważniejszy jest drugi - zwrócenie uwagi wroga. Walka nawet z kilkoma słabeuszami to proszenie się o kosę w plecy. Nie zawsze z pomocą łuku uda się wyciągać wrogów z grupy pojedynczo, ale zawsze warto próbować.
Broń dystansowa przydaje się również do walki na własnych zasadach i wybranym terenie. Na otwartej przestrzeni zamiast wśród pułapek. Na pomoście, a nie pod nim, gdzie trucizna rozłoży Williama w kilkanaście sekund. No i na pewno nie przy krysztale, który odnawia wrogom życie. Walczysz z demonem dysponującym strzałem, przed którym trudno uciec? Zatroszcz się o jakąś przeszkodę terenową między wami i będzie dużo łatwiej. Wróg wymachuje wielką włócznią? Wciągnij go do wąskiego korytarza albo między jakieś słupy, które utrudnią mu wywijanie. Znaj też swoje ciosy w poszczególnych postawach. Który idzie poziomo, który pionowo, a który jest pchnięciem. To banały, ale o banałach najszybciej się zapomina.W dłuższej perspektywie warto polubić się z kilkoma jej rodzajami, ale najważniejsze jest perfekcyjne opanowanie przynajmniej jednego, w stopniu umożliwiającym płynne zmiany postaw w trakcie walki. Najprościej zacząć od niskiej postawy i uników zamiast bloku. Gdy blokujemy, Ki odnawia się bardzo powoli, a kręcenie się wokół wroga to dobry sposób na wyczucie zasięgu jego ciosów, by nie trzymać gardy niepotrzebnie. Mocne ciosy kataną z niskiej postawy kapitalnie nadają się do atakowania pełzających wrogów, bo zaczynają się od dołu. Polecam też szybkie odblokowanie kończenia słabego combosa ciosem z wyskoku. Robi robotę.
Dwie katany znakomicie spisują się, gdy chcemy położyć wroga obrażeniami od żywiołów. Każde trafienie ognistego czy wodnistego ostrza dokłada swoją cegiełkę do "zatrucia" przeciwnika i obrażeń czasowych. Sam cios nie musi więc być mocny, byle ciachnąć wroga jak najwięcej razy i z bezpiecznej odległości patrzeć, jak spada mu zdrówko.Na ludzkich przeciwników niezastąpiona jest włócznia w wysokiej postawie oferująca niesamowity zasięg, moc i siejąca spustoszenie w Ki przeciwnika. Williama też, więc warto dobrze dobrać moment i odległość do ataku. Defensywni gracze powinni w starciach z ludźmi preferować średnią postawę i rozbudować skillami opcje po gardzie. W ogóle warto przyjrzeć się temu, co przy różnych broniach i postawach oferuje wciśnięcie trójkąta w trakcie gardy. Są tam niesamowicie przydatne ciosy, kontry, eksplozja Ki osłabiająca wroga czy - w przypadku dwóch katan - możliwość zadania ciosu jednym ostrzem, gdy drugim trzymamy gardę. Kapitalna podpucha.Czyli respec. Potrzebną księgę dostaje się w misji, ale potem można normalnie je kupować. Nie da się więc w Niohu zabrnąć z buildem postaci w ślepą uliczkę. Sam nigdy się tym specjalnie nie przejmuję i po prostu idę na żywioł, ale jeśli ktoś będzie chciał się bawić, to po skorzystaniu z książki dostanie wszystkie swoje punkty umiejętności i amritę do ponownego rozdzielenia. Są w Nioh przedmioty wymagające cech na odpowiednim poziomie.Najważniejsza opcja u kowala. Pozwala zwiększyć poziom (i cechy) jednego przedmiotu, poświęcając inny przedmiot z wyższego poziomu. Resetuje przy tym znajomość oręża i choć początkowo może ono mieć gorsze statsy, to gdy znów ją nabijemy, będzie dużo lepsze. Przedmioty z maksymalną znajomością można poświęcać, by w ten sposób przekazać innej broni cechę (musi być specjalnie oznaczona).
Bardziej niż sprzedawanie żelastwa opłaca się rozkładanie go na części i sprzedawanie ich osobno.Z drugiej strony można je zostawić, by kowal wykuł z nich broń albo zbroję. Jeśli części będą odpowiedniej jakości, rośnie szansa na unikatowe przedmioty. Nie przejmujcie się niszczeniem elementów jakiegoś zestawu, który zdobyliście na misji. Potem wypadają normalnie z wrogów czy skrzynek.Albo korzystaj z pomocy. Ale by przyzwać gościa, potrzebujesz kubka Ochoko, który najłatwiej zdobywa się, właśnie pomagając innym. Nie trzeba cudować. Na planszy z mapą z menu wybieramy Bramę Torii i po kilku chwilach wyszukiwania lądujemy w czyjejś grze. Samopoczucie rośnie, amrita i przedmioty wpadają. Można się od tej roli nieco uzależnić. Ochoko często wypadają też z upiorów przyzwanych z krwawych grobów. Walka z duchami innych graczy po jakimś czasie wydaje się stratą czasu, bo rzadko wylatuje z nich coś fajnego. Ale groby z czerwonymi ksywkami warto "obskoczyć", bo szanse na ciekawy przedmiot rosną.Tak czy siak, za walkę z upiorami zgarniamy punkty chwały. Co robią? Są walutą, która od pewnego momentu gry pozwala wykupywać nowe skórki dla postaci, gesty, rzadkie przedmioty i kuć potężny oręż. Są też wkładem gracza w wojnę frakcji, czyli ograniczoną czasowo metagrę, która zaczyna się, gdy przystąpimy do jednego z wielu czerwonych lub niebieskich stronnictw.A mimiki nie są dupkami. Przynajmniej nie zawsze. Może to spoiler, może nie. Na pewno fajnie było to odkryć samemu, ale niech będzie. Po wciśnięciu przycisku options, na ekran wjeżdża menu gestów. Gestów, na które niektóre postaci w Niohu reagują. Więcej nie powiem.***
Pomogłem? Mam nadzieję, choć pewnie niekiedy będziecie wywracać oczami na jakieś oczywistości. Albo wyklinać za brak złotej formuły rozwoju samuraja, dojścia do najlepszych broni i recept na szefów. Cóż, takie poradniki bez problemu znajdziecie w sieci, ale - odsyłam Was do pierwszego punktu mojego tekstu.
Życzę cierpliwości i wytrwałości.