Nintendo Wii U: jeden, by wszystkimi rządzić?
Z rosnącą ciekawością śledzę kolejne informacje o Wii U i poważnie zaczynam się zastanawiać, o co temu Nintendo chodzi. Śmiem bowiem twierdzić, że za nową konsolą kryje się więcej, niż tylko tabletopodobny wyświetlacz.
15.06.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:44
Bo tak: Nintendo pokazało nowy sprzęt, fajnie. Na razie sensację budzi jego wygląd i możliwości kontrolera z wbudowanym tabletem. Byłbym jednak naiwny, gdybym sądził, że japońska firma nie ma jeszcze jakiegoś asa w rękawie. Musi mieć. Tylko nie pokazuje.
Podobnie zresztą na samych targach E3, gdzie miałem okazję przez chwilę pobawić się Wii U: na dobrą sprawę niczego nie pokazano. Jakieś dema technologiczne z Mario, Zeldą i Ghost Reconem. Mało, tyle, co nic.
Znając Nintendo i to, jak parę lat temu zamieszało rynkiem, wchodząc na niego z Wii, jestem gotów się założyć, że i tym razem za nowym sprzętem kryje się coś więcej, niż fikuśny kontroler. Tylko nim nie sposób zdobyć rynku opanowanego przez PS3 i 360. Spróbujmy pogdybać - co jeszcze może szykować wielkie N?
Wszystkie moje wątpliwości wzięły się od wspomnianego Ghost Recona. Otóż tak się składa, że konferencja Nintendo mnie ominęła, biegałem wtedy gdzieś po halach Los Angeles Convention Center. Dopiero więc, zdaje się, wczoraj, w rozmowie ze Sławkiem Serafinem z Gamecornera, doznałem olśnienia: ten zapowiedziany GR to nie jest Future Soldier. To jest Ghost Recon Online.
Jak to "Online"? Gra pecetowa?
Pójdźmy dalej. Dziś pojawiły się plotki dotyczące karty graficznej, jaka będzie siedzieć w Wii U. Wedle nich ma to być bliżej na razie niesprecyzowany Radeon, z chipem odpowiadającym temu z modelu R770. I ma wykorzystywać DirectX 10. Znaczy: technologię pecetową.
Zgoda, każda konsola w jakimś stopniu jest komputerem. Xbox 360 też wykorzystuje DirectX, z kolei PS3 korzysta z OpenGL, które też pecetom jest nieobce. Niemniej, to kolejny trop.
Idźmy dalej, pobujajmy w obłokach. Nintendo sugeruje, że dzięki tabletowi na kontrolerze będzie można wyświetlać w grach jakieśtam mapy, ekwipunki, statystyki i inne tego typu szczegóły. OK, niech tak będzie. Ja jednak widzę inną rzecz: tam można wyświetlić klawiaturę. Teraz wystarczy tylko do oprogramowania samej konsoli dołączyć przeglądarkę internetową (biorąc pod uwagę, że jedną z zapowiedzianych produkcji jest Ghost Recon Online, możemy się domyślać, że opcje sieciowe na Wii U będą przynajmniej tak rozbudowane, jak na PS3 czy 360) i... Tadam - mamy to, czego inni nie mają, czyli wreszcie sensowny sposób na korzystanie z sieci na konsoli.
To jest: mamy komputer. Oczywiście nie taki, jak pecet z Windowsem czy Mac dla biznesmena. Mamy domowy, przyjazny rodzinie komputer z dotykowym interfejsem. Działają na nim tytuły z Wii, cała rodzina może więc nadal wspólnie bawić się w swoje ulubione Wii Sports. Poza tym są też poważniejsze produkcje, starsi jej członkowie nie muszą więc osobno podłączać innych konsol. A na koniec mamy niezwykle wygodne połączenie z Internetem, dzięki któremu możemy oglądać filmiki na YouTube, korzystać z Facebooka (i grać w gry! Przecież ich jest tam miliard. Po co klikać w krowę, skoro można pukać w nią na Wii U?), odbierać pocztę, słuchać muzyki z chmury...
Więcej - ponieważ każdy kontroler ma swój wyświetlacz, każdy użytkownik domu może mieć swój własny, mały, tabletopodobny komputerek do codziennych zastosowań, sterowany przez centralną jednostkę stojącą pod telewizorem. Jedno urządzenie. Więcej jest przecież zbędne. Po co komu w domu trzy komputery, skoro potrzeby całej rodziny może załatwić jedno Wii U? A na miejscu starych, zbędnych już sprzętów można postawić na przykład paprotkę. Same plusy.
Oczywiście, jest jeszcze kilka zastosowań, do których można wykorzystać tradycyjnego peceta w domu. Na przykład gry MMO. Chyba że... Nintendo też coś z nimi zrobi. W końcu ma już odpowiednio mocny sprzęt. Ma interfejs, który wydaje się wręcz stworzony do takich produkcji. Ma DirectX, dzięki któremu w łatwy sposób producenci będą mogli przerobić swoje gry z pecetów na Wii U. I problemu nie ma. Jest za to mnóstwo zalet, choćby zyski, które za MMO stoją. Wszystkie te pieniądze cały czas są w świecie komputerowym. Obecne konsole mają swoich przedstawicieli tych gatunków, ale nie są oni nawet w połowie tak popularni, jak pecetowi. Być może znajdzie się wreszcie ktoś, kto spróbuje te rzesze graczy podkupić?
Tak, wiem, bujam w obłokach. To przypuszczenia, na które na razie nie ma żadnego potwierdzenia. Im jednak więcej o tym myślę, tym coraz mocniej jestem przekonany, że dla Nintendo nie ma sensu konkurowanie z Sony czy Microsoftem. Owszem, ma hardcore'owe gry i będzie to robić, ale to chyba jednak za mały (i mocno zatwardziały przy okazji, oddany marce) rynek, by ograniczać się tylko do niego. Atakowanie słabszych to nie jest strategia zwycięzcy.
Jakie mamy obecnie najmocniej rozwijające się trendy w świecie gier? Pomyślmy. Gry społecznościowe, gry mobilne (tablety/smartfony) oraz darmowe gry sieciowe, w tym i MMO. Jeśli mam choć trochę racji, Wii U może mieć to wszystko. I do tego jeszcze wsteczną kompatybilność z Wii, a więc cały rynek casualowy. I jeszcze produkcje hardcore'owe, gdzie może godnie konkurować z PS3/360. I przeglądarkę internetową. Ma wszystko.
Czy takiego Wii U chcemy?
Tomasz Kutera