Ninny nie chce, to kto inny wypuści kilka nowych informacji o Switchu
Rozmiar ekranu, technologia dotykowa. O proszę.
Wczoraj czytaliście w Rozchodniaczku, że Nintendo nie ma zamiaru się spieszyć z ujawnieniem dokładniejszych informacji o swojej nadchodzącej konsoli. Będą taić wiele rzeczy aż do 13 stycznia 2017 roku. Wtedy zobaczymy Switcha (Pstryczka, jak ładnie ochrzcił go Maciu) w ruchu, bez postprodukcji, przeczytamy o liście gier na premierę i tych wszystkich rzeczach oprócz samego wyglądu, które tak naprawdę nas interesują. Ale wiadomo, że milczeć będzie wyłącznie Kioto. A nie Eurogamer, który w lipcu stał za największym przeciekiem dotyczącym NX-a.
Po kolei i konkretnie, z pamięcią o tym, że - nawet jeśli z tego samego źródła, co ostatni, sprawdzony - to nadal wyłącznie przeciek. Ekran urządzenia będzie miał 6,2 cala, będzie obsługiwał rozdzielczość 720p i po raz pierwszy w historii macanego (yhm) sprzętu Nintendo, zaoferuje bardziej logiczny, pojemnościowy ekran multi-touch, jak w telefonach i tabletach. Wcześniej wszystkie konsole tego producenta, z 3DS-em włącznie, pyrkały na technologii oporowej, jednodotykowej. Witamy w czasach obecnych, Nintendo. Tutaj jest w sumie fajniej.
First Look at Nintendo Switch
W reklamie nie zobaczyliśmy touch screena, by nic nie utrudniało podstawowego założenia Switcha. Jako "konsole dotykowe" przedstawiano już DS-a, 3DS-a oraz Wii U. Nie byłoby zatem w takiej kampanii niczego rewolucyjnego. Technologia ta będzie (no, "ma być") na drugim planie w mediach. Taka wisienka na torcie. Jak motywy dotykowe miałyby działać w trybie stacjonarnym? Cóż, tutaj zaczyna się robić dziwnie. Prawy JoyCon posiada czujnik podczerwieni, który skierowany w stronę telewizora zastępowałby podstawowe funkcje tableta. Okej, a co z grami odpalanymi w trybie wieloosobowym albo na Pro Controllerze? Prędzej spodziewałbym się dotykowej obsługi menusów i innych bajerów Switcha. Nie samych gier.
Oto zasłużona porcja plotek na ten weekend. Wszelkie zażalenia, w styczniu, gdyby okazało się, że żadnych podczerwieni na telewizorze nie będzie, trzeba będzie kierować bezpośrednio do źródła przecieku. A zatem nie do nas! <rzuca bombę dymną i znika>
Adam Piechota