Night Call - Recenzja. Podwójne życie paryskiego taksówkarza
Poszukiwanie przestępcy, walka z czasem i dziesiątki pasażerów do przewiezienia. Jacyś chętni?
13.08.2019 | aktual.: 19.08.2019 15:26
Night zauroczył mnie przed premierą za sprawą grafiki w klimacie noir. Kontrast czerni i bieli doskonale potęgował atmosferę przestępczego i niesprawiedliwego świata, z którym mamy do czynienia w grze. Godnym uwagi atutem była jeszcze rozgrywka opierająca się na poszukiwaniu seryjnego mordercy. Mogłoby się wydawać, że kierowca taksówki nadaje się do tej roli idealnie, wszakże spotyka wielu klientów, wśród których może skrywać się przestępca, ale niestety, nie do końca się to udało.
Platformy: PC, PS4, XBOX ONE, Switch
Producent: Monkey Moon, BlackMuffin
Wydawca: Raw Fury
Data premiery: 17.07.2019 na PC
Wersja PL: brak
Grane na blaszaku. Zdjęcia pochodzą od redakcji.
Po kilku godzinach z grą przedpremierowe zaklęcie zaczęło słabnąć. Szybko i brutalnie przekonałem się, że tylko grafika utrzymała poziom. Samo śledztwo okazało się nudne i pozbawione sensu, dlatego odstawiłem je w kąt. Na szczęście Night Call zaskoczył mnie czymś zupełnie innym - wyjątkowymi pasażerami, których należy przewieźć.Nasza historia zaczyna się od standardowego dnia w pracy. Jednak w przerwie na papierosa zostajemy zaatakowani przez mordercę i ledwo uchodzimy z życiem. Trafiamy do szpitala, w którym dowiadujemy się o sprawcy i wielkim szczęściu. Po miesiącu kuracji wracamy za kółko. Tak prezentuje się wstęp do naszej przygody. Jest szybko, tajemniczo oraz intrygująco, a najlepsze powinno dopiero nadejść.Po rozpoczęciu nocki wsiadamy do auta, a przed oczyma pojawia się mapa Paryża. Na niej mamy zaznaczonych kilka elementów. Najważniejszym z nich są pojawiający się losowo klienci. Zdarza się tak, że wielu z nich się powtarza, ale problem wynagradza wybór kilku z nich. Na mapie są również specjalne miejsca, które pomagają w prowadzeniu śledztwa. Odwiedzimy jeszcze stacje benzynowe, na których poza nabyciem paliwa porozmawiamy ze sprzedawcą lub kupimy gazety.Dobrze, ale gdzie w roli taksówkarza miejsce na poszukiwanie mordercy? Otóż w pierwszym dniu po przerwie wsiądzie do naszego auta pewna kobieta. Komendant Busstet jest ważną osobą dla fabuły, więc odbycie z nią rozmowy jest z góry narzucone. Bez zbędnych ceregieli niweczy nasze plany powrotu do normalności, wymieniając kilka popełnionych przez nas przestępstw. Zaczynając od kłamstwa w sprawie imienia i nazwiska, po problemy z podatkami. To nie wszystko, ale więcej zdradzać nie ma potrzeby. Najważniejsze w tym jest to, że przez szantaż zaczynamy poszukiwania mordercy. Pozostaje więc pracować dla policjantki pod przykrywką.Niestety, ale mam złą wiadomość. Same śledztwo nie jest zbyt interesujące. Zacznijmy od poszlak, które zdobywamy na wiele sposobów. Jednym z nich jest rozmowa z klientami. Ci dzielą się przydatną informacją jeszcze przed rozpoczęciem dialogu, dlatego nie mamy na nich żadnego wpływu. Sama pani komendant wysyła nam papiery związane ze zbrodnią. Otrzymujemy je pierwszego dnia po skończonej pracy. Wystarczy poświęcić im kilka godzin, aby wydobyć z nich potrzebne informacje. A poza dłuższym wciśnięciem klawisza czytania nie mamy przy nich nic więcej do roboty. Zabrakło tutaj ręcznego wychwycenia poszlak. Są jeszcze wyżej wspomniane specjalne miejsca. W nich czekają osoby w pewien sposób powiązane z naszym śledztwem, ale żeby podzielili się potrzebnymi informacjami, musimy zdradzić nasz powód. Wiąże się to z ryzykiem kończącym grę - komendant zabroniła nam szepnąć o sprawie nawet słówko.
Po odwaleniu roboty wracamy do mieszkania, aby przyjrzeć się tablicy, na której wisi pięciu podejrzanych i zdobyte poszlaki. Jest jeszcze stół z papierami policji (z wszystkimi dokumentami można się uwinąć pierwszego dnia, a więcej nie dostajemy). Niektóre ze wskazówek są przypisane za pomocą "sznurka", a część z nich nie jest powiązana i sami decydujemy, do której osoby najbardziej pasują. Ułatwień związanych z poszlakami jest za dużo i jest ich zbyt wiele. Pasują zazwyczaj tylko do dwóch osób. Już pierwszego dnia byłem prawie pewien mordercy. Za drugim podejściem, ale na innym poziomie trudności (mówiąc szczerze, na trudniejszym miałem nawet łatwiej), miałem tyle wskazówek, że mógłbym zakończyć grę po pierwszej nocy. Niestety, musi minąć w grze siedem dni, aby odpowiedzieć na pytanie „Kto?”.Nie spodziewałem się, że po nietrafionym śledztwie będzie coś w stanie udźwignąć rozgrywkę, ale jeden element zasługuje na medal. W całej grze mamy kilkudziesięciu klientów, których możemy podwieźć, a każdy z nich jest inny. Ta różnorodność jest interesująca. Poza tym przy każdej rozmowie towarzyszyły mi inne odczucia - śmiałem się, smuciłem, byłem zaintrygowany i zupełnie zaskoczony.Rozmowy z pasażerami są po prostu ludzkie. Bierze się to stąd, że ich historie oparte są na faktach. Dzięki temu poruszono problemy współczesnego świata. Doskonale sprawdza się też liczba dostępnych wypowiedzi naszego bohatera, które pozwalają na oddanie własnego charakteru w grze. Możemy zachować się jak przystało na dupka, lecz nic nie stoi na przeszkodzie, aby okazać gołębie serce.Pogawędki nie są zbyt długie, więc nie wkrada się znużenie. Dodatkowo pomiędzy wypowiedziami bohaterów mamy informację o ich np. głosie (w grze występują tylko dźwięki otoczenia i muzyka, więc nie ma mowy o podłożonych głosach aktorów), uczuciach czy wyglądzie. Uwagi na ich temat są świetnie wkomponowane i pomagają graczowi odnaleźć się podczas jazdy z obcymi ludźmi. To również podpowiedzi, które można wykorzystać do wydobycia interesujących nas informacji o ich życiu lub problemach.Zdarzają się też nietypowi pasażerowie. Otworzyłem drzwi od pojazdu, do którego wsiadł kot. Tak, kot. Do taksówki. Pchany ciekawością zacząłem z nim rozmawiać. Przepraszam, „rozmawiać”. Nie potrafił odpowiedzieć, ale za pomocą przydatnych opisów i kartce pod obrożą mogłem wiele zrozumieć. Koniec końców wyrzuciłem go, bo był diabelsko inteligentny, co wydawało mi się podejrzane. Zwierzak ewidentnie nie był pocieszony, bo gra dała mi do zrozumienia, że zaczął przeklinać moją osobę w swoim języku. Następnego dnia wsiadła do mnie zapłakana, mała dziewczynka. Wspomniała o poszukiwaniu inteligentnego kota. „No i świetnie”, pomyślałem.Miałem do wyboru kłamstwo lub prawdę, a co najważniejsze, mogłem podjąć inną decyzję poprzedniego dnia. W każdym razie wybrałem szczerość. Skończyło się to tak, że na koniec dnia, gdy czytałem podsumowanie wydatków, przychodu, poznanych ludzi i podjętych decyzji, przeczytałem o złamaniu jej serca.Nie wszystko złoto, co się świeci, ponieważ niektóre nasze decyzje bywają iluzją. Dostrzegłem je dopiero przy uruchomieniu kolejnej gry (są trzy sprawy do rozwiązania). Specjalnie w jednym z przypadków wybierałem inne linijki, aby sprawdzić nowe konsekwencje. Niekiedy sprowadzały się do dokładnie takiej samej rozmowy.Skoro mowa o wadach, mechanika zarabianie pieniędzy do nich należy. Za podwózki otrzymujemy wynagrodzenie, które wydajemy na podstawowe opłaty (samochód, rachunki). Musimy przetrwać siedem dni na plusie, aby nie stracić samochodu i uniknąć końca gry. Tylko nie przydarzyły mi się z problemy finansowe. Szczerze mówiąc, pieniędzy mogłoby nawet nie być i nie odczujemy przez to straty. Odniosłem wrażenie, że zarabianie zostało odbębnione.
Tekst skończę pozytywnym elementem związanym z grafiką. Co tu dużo mówić, pasuje idealnie do charakteru produkcji nie tylko ze względu na prowadzone śledztwo, lecz także problemów naszych pasażerów. Ci otrzymali proste animacje, które jeszcze lepiej od informacji oddają ich stosunek wobec nas. Uśmiech i złość są wymalowane na ich twarzach. Detal, ale cieszy. Żałuję jednak, że liczba możliwych ekspresji i ruchów jest dość niewielka. Po pewnym czasie brakuje też podłożonych głosów. Mimo wszystko dźwięki oraz melodie spełniają swoje zadanie. Są trafione i adekwatne do sytuacji.Night Call boryka się jeszcze z bugami. Samochód zatrzymuje się na mapie, obraz się nie wyświetla czy zamiast linijek wypowiedzi pojawia się kod. To akurat drobnostki, które nie wpływają tak bardzo na satysfakcję czerpaną z gry. Problemem jest rozwiązywanie śledztwa, które gra rozwiązuje za nas przez dużą liczbę wskazówek czy ich połączenie z podejrzanymi. Nie pomaga też mechanika zarabiania, która po prostu sobie jest. Na szczęście rozgrywkę ratują interesujący pasażerowie, którzy zostali świetnie rozpisani. Przy rozmowach z nimi towarzyszyło mi wiele uczuć i ciekawość. Natomiast emocje zostały spotęgowane przez skromne, ale wyjątkowe animacje i trafioną szatę graficzną. Czy warto zagrać? Warto, ale tylko jeśli gustujecie w dobrych linijkach tekstu, bo pełnej emocji intrygi tutaj po prostu nie znajdziecie.