Nigdy nie grałem w Afterfall: Reconquest i nie spisałem swoich wrażeń
Afterfall: Reconquest to polska produkcja, która jakiś czas temu pojawiła się we wczesnym dostępie na Steamie. Doskonale pamiętam, jak mocno przeciętną grą była jej poprzedniczka, Afterfall: Insanity i, przyznam szczerze, trochę obawiam się, że w tym wypadku może być nawet jeszcze gorzej. Z dziennikarskiego obowiązku postanawiam jednak Reconquest przetestować. Ale...
06.08.2014 | aktual.: 07.01.2016 15:45
Ale nagle przypominam sobie, jak przypadkiem poznałem na ostatnim Open'erze jednego z twórców gry. Zaczepił mnie na koncercie Meli Koteluk, gdzie przystanąłem dosłownie na chwilę, przechodząc ze świetnego występu Royal Blood na już sam teraz nie pamiętam, co. Rozpoznał mnie, przywitał się, przedstawił, chwilę pogadaliśmy; był bardzo sympatyczny. Wyglądał na młodszego ode mnie i pełnego zapału do swojej pracy. Nie powiem, że się zakumplowaliśmy, bo rozmawialiśmy zaledwie parę minut, ale to nie zmienia faktu, że mam teraz przed oczami jego twarz.
Gdybym jednak zagrał w Reconquest, mógłbym złapać taki obrazek podczas krótkiego intra.
Bo co, jeśli Reconquest okaże się grą beznadziejną? Bardzo słabą nawet na standardy wczesnego dostępu? Jeżeli będzie to zaledwie godzinne "demo bety", bez praktycznie żadnej fabuły ani sensu? Gdzie dwa niespecjalnie rozległe poziomy złożą się na wrażenia tak nieprzychylne, że nie pozostanie mi nic innego, jak objechanie całości z góry do dołu?
Jak napiszę o niewysłowienie drętwych animacjach; o grafice tak brzydkiej, że lepszą widziałem już chyba w czasach Dooma 3, czyli, bagatela, dziesięć lat temu? Jak opiszę drugi poziom, przykryty tak grubą warstwą wirtualnej mgły, że praktycznie nic na nim nie widać? Jak wspomnę dźwięki, jeśli, kto wie, być może okaże się, że brzmią, jakby je ktoś nagrywał Nokią 3310? Może chociaż ścieżka dźwiękowa okaże się niezła... Ale co, jeśli złożona będzie z tak króciutkich pętli, że po kilkunastu minutach grania zacznie mnie doprowadzać do szału?
A co jeśli złapałbym taki obrazek i to właśnie on najlepiej oddawałby poziom grafiki w Reconquest?
To nie na moje nerwy. Boję się, że w Reconquest będzie zaledwie jeden model karłopodobnego mutanta i jeden model bandyty z karabinem. Boję się, że jedynym pomysłem twórców będzie atakowanie mnie bez końca kolejnymi falami tych przeciwników, z których każdy zginie od zaledwie paru strzałów z nijakiego pistoleciku - broni głównego bohatera. Boję się absurdalnych błędów; wrogów, którzy nie będą mnie zauważać, choć będę stał dwa metry od nich. Nieistniejącej sztucznej inteligencji. Obiektów przenikających przez tekstury. Potworów zacinających się na słupach, drzewach i zakrętach. Bohatera ślizgającego się po podłożu. Karykaturalnego ragdolla. Niesprawiającego żadnej satysfakcji strzelania.
Boję się, że pęknę i zacznę doszukiwać się w Reconquest malutkich plusów w zaledwie zalążkach ciekawych pomysłów. Że będę chciał być miły i pochwalę mechanikę wysysania życia z zabitych wrogów. Że nie zauważę, jak drastycznie ułatwia rozgrywkę. Że z miękkości serca pochwalę dwie specjalne zdolności bohatera, choć ofensywna, potężny strzał z drugiej broni, na pierwszy rzut oka będzie za silna, a defensywna, tarcza z pola siłowego, nieprzydatna.
I na co mi to wszystko? Na co mi pisać, że lepsze gry powstają na kilkudniowych maratonach, gdzie spotykają się nieznający się wcześniej twórcy i tylko z pasji klecą coś o wiele ciekawszego (w tym momencie mógłbym za przykład podać SUPERHOT)? Na co mi pisać, że 7 euro za Reconquest to w tej chwili zdecydowanie za dużo, nawet jak na standardy wczesnego dostępu? Czy znowu mam wyjść na marudnego typa, któremu nic się nie podoba? Teraz, gdy przed oczami stoi mi ten poznany przypadkiem, sympatyczny, młody człowiek? A założę się, że wśród twórców z Intoxicate Studios jest więcej takich ludzi - ambitnych, zajaranych swoją pracą. Przeczytają ten tekst. Będzie im smutno. Nie chcę.
Przecież napisane jest, że prace jeszcze się toczą. Przymusu kupowania nie ma. Zabawa tylko dla chętnych i widziały gały, co brały, tak? Niedoświadczeni twórcy. Nabędą trochę ogłady, znajdą inną firmę i kiedyś zrobią coś, czym naprawdę warto będzie się zająć. A teraz? Po co kopać leżącego? Nie wrobicie mnie w to, oooo nie, nie zagram w Reconquest. Nie napiszę tego tekstu.
Tomasz Kutera