Nieznośna oczywistość cyfrowego biustu
Seks sprzedaje. Wszystko. Od parówek, przez karabiny, po nieruchomości. Kapitan Truizm atakuje z porażającą siłą Oczywistej Oczywistości. Dlaczego więc tak bardzo mnie wpienia, gdy twórcy, wydawcy, chcą promować swoją grę kobiecą nagością?
Z całej ery papierowych magazynów o grach z lat 90. najbardziej w pamięć wrył mi się jeden obrazek: wąsaty, obwieszony identyfikatorami facet z koszulą włożoną w spodnie, stojący z uśmiechem obok nieco znudzonej hostessy w kostiumie z dużym dekoltem i wysoką zawartością lateksu. Bez tego rodzaju zdjęcia nie mogła się obejść żadna relacja z zachodnich targów. Pod spodem drętwy podpis w rodzaju "atmosfera była wyjątkowo gorąca harr harr harr".
Drugi obrazek, 2007 lub 2008 rok, Warszawa, finał jakiegoś esportowego turnieju. Jest wcześnie, impreza dopiero się rozkręca, w kącie hali stoją trzy hostessy w takich samych mundurkach składających się z białej mini i białej bluzeczki. Obok długaśna kolejka nastolatków. Przytulas z misiem, fotka, następny przytulas, fotka, przytulas, fotka, przytulas. Ekscytacja chłopaków, krańcowa obojętność dziewczyn, które odliczają w myślach do końca imprezy.
Computer Space - każda kobieta chciała go mieć. Podobno.
Reklamowanie gier kobiecą seksualnością jest niemalże tak stare... jak gry. Już na początku lat 70 automat znany jako Computer Space promowany był zdjęciami na których ubrana w zwiewną suknie blondynka opiera się o jego futurystyczne kształty. W porównaniu z późniejszymi strojami hostess, jej ubiór zakrywał bardzo wiele. Ale tak czy siak starał się wbić w umysły odbiorców skojarzenie, że atrakcyjne kobiety = gry.
Reklamowanie gier cyckami denerwuje mnie z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to tak ograny zabieg, że chce się rzygać. Po drugie, nie lubię, kiedy traktuje się mnie jak myślącego tylko o jednym idiotę.
Ale jak to Konrad, zapytacie, nie lubisz seksu? Ależ oczywiście że lubię, uwielbiam wręcz. Seks jest świetną rzeczą i powinien się zawsze dobrze kojarzyć. Nie zamykam oczu na widok rozebranej modelki, oglądam się czasem za kobietami na ulicach. Ale do diabła, to, że jestem facetem nie oznacza, że mam sapać z pożądania nad każdą samicą. Mam już jedną, dziękuje, postoję*.
Na wiążących się z seksem pozytywnych skojarzeniach, rodzących się gdzieś hen, na południe od pępka, chcą zarabiać producenci. Możesz stworzyć najbardziej oklepaną strzelankę świata, ale jeśli zareklamujesz ją kilkoma wydekoltowanymi hostessami, to zawsze możesz liczyć, że ktoś miło zapamięta Twoją produkcję. Nawet, jeśli w samej grze nie znajdzie się ani gram kobiecej nagości.
Gamescom 2010. Sniper: Ghost Warrior na tle innych strzelanek wyróżniał się mechaniką symulującego pracę strzelca wyborowego. Nie przypominam sobie jednak, aby były tam komandoski w mini.
Gdy patrzę na wygiętą w kuszącej pozycji Triss na okładce najnowszego numeru Playboya nie odczuwam żadnego napięcia w majtkach. Raczej znużenie faktem, że po raz kolejny ktoś postanowił pójść po linii najmniejszego oporu i zagrać na najbardziej podstawowych instynktach. Fantastyka i naga babka, to ci dopiero. Halo, dzwoniła Czerwona Sonya, z pytaniem, czy nie widzieliście gdzieś jej blaszanego stanika. Ludzie z CDP Red przez wszystkie przypadki odmieniają sformułowania o dorosłej, dojrzale fabule Wiedźmina 2 tylko po to, aby ostatecznie zareklamować grę gołą, cyfrową dupą pod małolatów**?
Że niby Playboya czytają tylko dorośli? Powiedzcie to Konradowi na koloniach w Pucku w 1998 roku.
Tak, lubię pornografię, w zależności od nastroju mniej lub bardziej hardkorową. Oglądać, czasem czytać. Wiecie dlaczego? Bo przy całej ilości sztucznego silikonu w piersiach aktorek i sterydów płynących w nabrzmiałych żyłach penisów aktorów, pornografia jest... szczera. Jest płatnym teatrem, który nie udaje, że służy do czegokolwiek innego jak do podniecenia odbiorcy. Podniecenia, które znajdzie swoje ujście w łazience czy w łóżku, ale nie takiego, które ma mnie zmusić do sięgnięcia do portfela, aby zapłacić za produkt, którego głównym daniem wcale seks nie jest.
A o to chodzi od lat w kampaniach promujących cyckami parówki, karabiny czy gry. I nie widzę najmniejszego powodu, aby się na to zgadzać. Parówki jem dlatego, że nie lubię się zastanawiać, z czego są zrobione, a nie dlatego, że jakaś modelka w reklamie tak namiętnie zaciska na nich swoje usta, że chciałbym, aby to mój wyrób garmażeryjny miała w rękach. Gdyby gry rzeczywiście zawierały w sobie tyle nagości jaką są czasami reklamowane, to ta branża mogłaby się równie dobrze nazywać interaktywnym porno. Co nie byłoby takie złe, gdyby odpowiadało rzeczywistości.
Skąpo ubrane kobiety to jeden z elementów "samochodowej kultury". Dlaczego tylko tak mało ich w grach wyścigowych? Ah, no tak, przecież te kierowane są do PEGI 3+.
Reklamowanie seksem jest bardzo łatwe i proste, bo zainteresowanie nim leży w sferze przynależnej "prawdziwym mężczyznom", do których kierowane są kolejne strzelanki, wyścigi czy gry sportowe. Weźmy klasyków tego rodzaju marketingu, czyli Electronic Arts i serię Need For Speed. Z okazji pierwszego Shifta zatrudniona modelka, Iga Wyrwał robiła tournee po prasie prezentując swoje wdzięki. Gratka tym większa, że Wyrwał pochodzi z Polski, wywołując w mediach zrozumiałą mieszankę patriotycznej dumy i nieznośnego napięcia w majtkach.
W 2009 roku także Polygamia miała okazję przeprowadzić wywiad z modelką i pamiętam, że po jego obejrzeniu pomyślałem sobie, że to niesamowite. Cały internet huczy od czerstwych żartów na temat biustu Wyrwał, a mało kto zadał sobie trud przedstawienia jej jako normalnej babki, która od czasu do czasu gra w jakieś gry. Czasami nawet w te, które reklamuje.
Być może jestem staroświecki, ale mi dojrzałość nie kojarzy się ze ślinieniem nad zdjęciami hostess i półnagimi renderami, ale raczej z odpowiedzialnością i wspólną pracą nad związkiem, aby czerpać z niego jak najwięcej zabawy. Skoro ta branża tak bardzo walczy o swoją dojrzałość i uznanie, to czemu ciągle korzysta ze sztuczek kierowanych do napalonych nastolatków?
Konrad Hildebrand
*zing!
** samo to co CDP RED postanowiło zrobić na potrzeby swojej gry z postacią Triss to temat na osobny tekst, gdzieś tam w niedalekiej przyszłości.