Niezależne sklepy z grami obawiają się sprzedawania gier na Xboksa
Teoretycznie jest to efekt ostatnich rewelacji z Xbox Game Pass. Ale czy właśnie Xbox Game Pass nie jest już raczej efektem kiepskiej sprzedaży?
30.01.2018 | aktual.: 30.01.2018 16:21
Gdy Microsoft ogłosił niedawno, że wszystkie gry firmy - jak choćby nadchodzące Sea of Thieves czy kolejne odsłony Halo - od dnia premiery będą dostępne w ramach niedrogiego abonamentu Xbox Game Pass, dającego dostęp do biblioteki cyfrowych tytułów, gracze się ucieszyli. Nie dziwne, to przecież świetna wiadomość dla nas, konsumentów - za 30 zł miesięcznie możemy mieć natychmiastowy dostęp do największych hitów dostępnych na Xboksie One. Ale nie wszystkim to pasuje.
Odważnym ruchem Microsoftu martwią się przede wszystkim właściciele niezależnych sklepów z grami. Gorzkich słów nie szczędzi i australijskie Gameware, deklarujące, że nie będzie się już zaopatrywać w produkty związane z Xboksem, i sporo angielskich firm - m.in. Extreme Gamez...
... czy Sholing Video:
Przyczyny są proste - dla takich sklepów to, że ktoś kupi konsolę, to dopiero początek, inwestycja. Chodzi przede wszystkim o to, żeby potem kupował gry, handlował za pośrednictwem sklepu używkami itd. Firmy obawiają się, że usługa Game Pass jest tak korzystna, że ludzie w ogóle przestaną kupować pudełkowe wydania. Zaopatrywanie sklepu w egzemplarze jest zatem nieopłacalne.
Obecność tych ważnych przecież gier w abonamencie z pewnością znacząco wpłynie na ich sprzedaż. W tym wypadku Microsoft mógłby obniżyć sklepom ceny zakupu konsol, żeby jakoś załagodzić sytuację... lub liczyć na to, że zapotrzebowanie na tytuły multiplatformowe, niedostępne w Game Passie, wciąż będzie na tyle wysokie, że nie trzeba będzie nic zmieniać. W końcu mają tę najsilniejszą konsolę na rynku. Należy też pamiętać, że ciągle mówimy o mniejszych, niezależnych sklepach, w olbrzymich sieciówkach wszystko natomiast pozostanie raczej po staremu. To, jak Microsoftowi wyjdzie ta strategia, pokaże już przyszłość, ale coś mi mówi, że źle na tym nie wyjdą.
Patryk Fijałkowski