W latach 90-tych symulatory zabijania, wykorzystywane do walki wręcz w policji i wojsku, zostały wydane przez Pentagon by ludzie mogli je kupować do prywatnego użytku. W konsekwencji branża gier wideo i komputerowych współpracowała z Pentagonem od samego początku tego boomu. Od tego czasu tzw. zabójcze gry wywołują amok wśród dzieci i młodzieży. Znamy już problem. Co z lekarstwem? Jest i to jakże proste:
Elektroniczne programy armii amerykańskiej do trenowania zabijania muszą zostać odesłane do amerykańskich koszar, skąd przybyły. Muszą także zniknąć ze społeczeństwa cywilów. Może są odpowiednie do obrony narodowej albo zwalczania przestępstw; jednakże nie mają one miejsca w pokojach dzieci lub naszych salonach.Oczywiście można by nie obśmiewać tego artykułu, gdyby chodziło o przedsięwzięcia typu America's Army - głównym celem gry jest wszak pozyskiwanie nowych rekrutów w jak najbardziej realnej armii. Problem w tym, że autorzy zdają się myśleć, iż każda brutalna gra to spisek Amerykanów. No cóż, lepiej gry niż stonka.
[via GamePolitics]