Nie zaczynajcie grać w Desktop Dungeons
Bo pewnie szybko nie przestaniecie. Tutaj właściwie nie ma czegoś takiego, jak "tylko jedna partyjka Desktop Dungeons".
Desktop Dungeons to, będąca obecnie w wersji opatrzonej numerkiem 0.14, gra sięgająca swoimi korzeniami gdzieś w rogalikową prehistorię. Tytuł właściwie mówi wszystko - to mała, kieszonkowa wręcz przygoda w lochach. Są tu liczne stwory do zabicia, przedmioty do zdobycia, czary do rzucenia, religie do przyłączenia i morze czasu do zabicia.
Na początku gracz tworzy sobie postać spośród licznych kombinacji ras i klas i wyrusza do lochu. Cała plansza mieści się od razu na ekranie i jedna gra powinna zająć do 10 minut. Zazwyczaj trwa znacznie krócej, bo śmierć w DD przychodzi szybko i bezlitośnie.
Kluczem do wygranej jest niewdawanie się w walki ze zbyt silnymi stworami i takie poruszanie się po planszy, aby maksymalnie skutecznie rozwinąć postać. Lochy za każdym razem generowane są losowo i czasami okazuje się, że niestety nie da rady - nie da się przejść dalej i trzeba zacząć od nowa. To rodzi poczucie niesprawiedliwości i chęć rewanżu. Stąd też próbuje się ciągle to nowe kombinacje postaci i taktyk. I nagle z pięciu minut robi się 30.
Jak na swoje "kieszonkowe" rozmiary DD jest grą złożoną i wartą sprawdzenia. Pierwotne wersje były opatrzone koszmarną oprawą graficzną, ale odkąd dołączono zestaw grafik przygotowanych przez Dereka Yu (tak, tego od Spelunky), gra jest czytelna i na swój pikselartowy sposób po prostu ładna.
Początkowy loch to nie wszystko - następne stają się dostępne wraz z odblokowywaniem nowych postaci. Aż strach pomyśleć, co się wydarzy w kolejnych wersjach gry. Aż się prosi o tryb dla wielu graczy.
Konrad Hildebrand