Nie taka Japonia bezpieczna, jak ją malują
Japonia uchodzi w obiegowej opinii za jedno z bezpieczniejszych miejsc na świecie. Rzeczywiście, poza jedną malutką scysją z podpitym salarymanem, nigdy mnie tam nic przykrego nie spotkało. Ba, ludzie na prowincji do dziś zostawiają odpalone samochody przed sklepami i otwarte drzwi od domu nawet gdy wychodzą. Wszędzie jednak znajdą się czarne owce i należy mieć się na baczności. Kotaku donosi, że niespełna trzydziestoletnia nauczycielka wracając z pracy wpadła na chwilę do salonu gier w Yokohamie, aby odprężyć się po ciężkim dniu. Odłożyła z boku portmonetkę, a po 15 minutach gdy wróciła do rzeczywistości (pewnie zobaczyła napis Game Over), jej własności już nie było. Sprawa wygląda tym gorzej, że w środku znajdowały się dane osobowe jej klasy, które objęte są zakazem wynoszenia poza teren szkoły. Jeśli przypadkiem znajdziecie się w japońskim salonie gier to uważajcie, przezorności nigdy za wiele. Pamiętam, że regularnie kładłem portfel pełen dóbr "gdzieś z boku" i pochłaniałem się w choćby Virtua Fightera 5, co jak widać mogło skończyć się nieciekawie.
12.01.2009 | aktual.: 14.01.2016 16:01
Jakub Tepper