Nie, raczej nie poznaliśmy wzoru pudełek gier na Switcha
I chociaż jestem przeciwny portowaniu Mario Kart 8 na nową konsolę, dzisiejszy przeciek wydawał się całkiem fajny.
Skoro żaden tydzień nie może się obejść bez jakiejś awanturki wokół Nintendo Switch, nie mógł też i pierwszy tydzień 2017 roku. Wszak zostało mało czasu na przecieki i niepotwierdzone odkrycia z tajemniczych źródeł - jeszcze w pierwszej połowie stycznia zobaczymy konsolę w ruchu, rzeczywisty gameplay przygotowywanych produkcji, prawdziwą listę startowych tytułów, poznamy pewnie też cenę sprzętu i jego peryferiów. Ale dobrze się ułożyło, że ten artykulik powstaje po obiedzie. Dzięki temu mamy już mniej więcej pewność, że dzisiejszy przeciek ze Switchowymi pudełkami to zwyczajna ściema.
Pierwotnie historyjka brzmiała tak: australijski sklep EB Games "przez przypadek" opublikował okładki oraz ceny trzech gier. The Legend of Zelda: Breath of the Wild, zapowiedziane zresztą dawno temu, Skyrim Special Edition - zapowiedziane, choć niezapowiedziane (pokazane na reklamówce konsoli, przemilczane na razie przez Bethesdę) oraz otoczone podobną aurą tejemnicy Mario Kart, tutaj jako "Mario Kart 8 Switch". Interesujący był zwłaszcza ten ostatni tytuł, bo rozszerzony względem oryginału z Wii U o dwadzieścia cztery nowe trasy i dziesięć bonusowych postaci. Akurat tras w "ósemce" było tak dużo, iż dawało to już pewne podstawy do nieufności.
Do przecieku przyznał się nieco później na Twitterze Daniel Vuckovic, znany z częstego śmieszkowania o Nintendo. Czy to zatem oznacza, że forma oraz design okładek został wyssany z palca i nie będzie miał niczego wspólnego z rzeczywistością? To, wbrew pozorom, całkiem interesująca kwestia. Bo pozwala w jakiś sposób powróżyć z fusów (najlepszy do tej okres na Polygamii!) - bardziej kwadratowe, dłuższe pudełka od niepamiętnych czasów kojarzone są z konsolami przenośnymi japońskiego giganta, podczas gdy od GameCube'a te prostokątne i wysokie symbolizują sprzęty stacjonarne.
Przypominam artykuł Polygona sprzed kilku miesięcy, dzięki któremu wiemy, że Nintendo traktuje Switcha przede wszystkim jako konsolę stacjonarną. Co przy trzech godzinach, które pożrą ponoć całą baterię sprzętu w trybie mobilnym, wydaje się dobrą polityką. Alibi przeciwko zarzutom jest banalne - "tak, 3DS pozwalał na siedem godzin łupania w pociągu, ale 3DS był konsolą przenośną, do tego miał służyć". A Switch to "przede wszystkim" stacjonarka, której mobilność jest wabikiem marketingowym. Promowanie go w ten sposób umożliwia jeszcze jednego asa w rękawie - ewentualne uratowanie swoich finansów "prawdziwym" następcą 3DS-a. Ale to niewygodny temat w obliczu premiery nowej, szalenie niepewnej konsoli.
First Look at Nintendo Switch
Wracając jednak na ziemię - nie, nie dostaniemy Mario Karta z ponad pięćdziesięcioma trasami. I wcale nie jest pewne, że gry kosztować będą 120 dolarów w chwili debiutu. Bądźcie ostrożni przez najbliższe dwa tygodnie i nie ufajcie od razu tym switchowym przeciekom. Za to w Dooma bym zagrał na Nintendo!
Adam Piechota