Nie ma prawdziwej piłki, zostaje FIFA i PES. Nie wiem, czy są w stanie ją zastąpić
Meczów nie ma, więc straciłem ochotę na granie w gry piłkarskie.
Jedyne Euro 2020 jakie w tym roku się odbędzie to te w Pro Evolution Soccer 20. Mistrzostwa Europy zostały przesunięte, więc jeżeli Konami nie zmieni zdania, to mecze rozgrywać będziemy wyłącznie na wirtualnych boiskach. Do takiej sytuacji możemy się już przyzwyczajać. Rozgrywki ligowe wstrzymane, więc nie licząc powtórek i Kapitana Tsubasy na TVP Sport, emocje związane z meczami gwarantują wyłącznie piłkarskie produkcje.
Efekt już widać. Football Manager 2020 to kolejny tytuł, który w trakcie przymusowej europejskiej kwarantanny zyskuje na popularności i bije swoje rekordy. Jednocześnie na Steamie grało naraz przeszło 100 tys. osób, co zaskakuje samych twórców.
A wynik może być niebawem lepszy, bo Football Manager 2020 przez tydzień dostępny jest za darmo na Steamie. Promocja powinna przyciągnąć nowych graczy - lub tych, którzy po latach menadżerskiego nałogu przeszli na emeryturę.
Z kolei FIFA 20 pozwoliła rozegrać wirtualne derby Sewilli. Mecz pomiędzy Betisem a Sevillą nie byłby wyjątkowym wydarzeniem, gdyby nie fakt, że rozegrali go prawdziwi piłkarze tych klubów. Betis reprezentował Borja Iglesias, a lokalnego rywala Sergio Reguilon.
Pomysł na tyle spodobał się Hiszpanom, że "As" postanowił przenieść rozgrywki ligowe na boiska FIFY 20. Między sobą zmierzą się drużyny zajmujące od 1 do 12 miejsca, a także te z dolnej części tabeli - od 13 do 20.
Co najciekawsze, kluby reprezentować będą piłkarze. Na przykład honoru Atletico ma bronić Alvaro Morata, a Realu - Asensio.
Wirtualny futbol jest więc deską ratunku dla tych zawodników, którzy spragnieni są rywalizacji i meczowej atmosfery. Paradoks polega jednak na tym, że na koronawirusie straciły te rozgrywki, których miejscem zawsze był internet. W związku z pandemią zawieszono rozgrywki Ekstraklasa Games. To nie decyzja Polaków tylko EA Sports, które zdecydowało się przełożyć wszystkie esportowe turnieje w FIFIE.
Piłkarze bawią się dobrze, ale czy dla kibiców mecze w FIFIE są dobrą rekompensatą braku tych prawdziwych? Trudno powiedzieć. Derby Sewilli oglądało na Twitchu 60 tys. osób. To jednak taki sobie wynik, skoro mecze ligi hiszpańskie nawet w Polsce cieszą się większą widownią. Nie mówiąc już o oglądalności w samej Hiszpanii czy na rynkach azjatyckich.
Takie turnieje to ciekawostka, ale nie zastąpią mi Ekstraklasy czy Ligi Mistrzów. Wprawdzie oglądam mniej meczów niż kilka lat temu, za to więcej gram w FIFĘ czy PES-a. Ale i tak cały czas jestem na bieżąco z tym, co dzieje się w świecie piłki. Czytam artykuły, oglądam magazyny piłkarskie. Wirtualne futbolowe produkcje są dopełnieniem mojego zainteresowania piłką.
Ostatnio jednak nie mam ochoty ani na FIFĘ, ani PES-a. Skoro prawdziwa piłka ma przerwę, to i ja nie czuję potrzeby grania. Nie umiem tego wytłumaczyć. Już przy okazji zapowiedzi Konami, że wirtualne Euro się odbędzie, nie byłem w stanie wyobrazić sobie sensu grania w dodatek do PES-a bez świadomości, że równolegle będą oglądał rozgrywki w TV.
Może to wina samych gier, które w ostatnim czasie bardzo dużo czerpią z prawdziwej piłki. Regularne aktualizacje reagują na formę zawodników czy zmiany w składzie. To niby drobiazg, ale całkiem istotny - pokazywał, że FIFA czy PES starają się mieć coś wspólnego z rzeczywistością. Zresztą sam fakt, że np. mecze w FIFA 20 miały telewizyjną oprawę - a przynajmniej liga angielska, hiszpańska czy niemiecka - właśnie o tym świadczy. Wirtualna piłka udawała prawdziwą. Kiedy tej drugiej nie ma, pierwsza trochę dla mnie straciła.