Nie lekceważ Vampyra - nowa gra Dontnod może namieszać niczym Life is Strange
Na pierwszy rzut oka Vampyrowi bliżej do przeciętnego Remember Me niż przełomowego Life is Strange. Na drugi i kolejny gra bierze to co najlepsze z obydwu tytułów.
20.08.2016 | aktual.: 20.08.2016 14:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwsze informacje o Vamyrze nie były najciekawsze. Jacyś krwiopijcy, walka w TPP, mroczny klimat. Do tego nagrywane ziemniakiem gameplaye z YouTube'a i brak jasnych informacji o tym, czym gra tak naprawdę ma być. Z drugiej strony utalentowane studio z Life is Strange na koncie. Coś tu mocno nie grało. Po prezentacji sporego fragmentu rozgrywki na gamescomie już wiem co - komunikacja.Jonathan E. Reid został ugryziony przez wampira, siłą rzeczy zamieniając się w jednego z nich. Cóż, życie, w alternatywnej historii początku XX wieku w Londynie w wykonaniu Dontnod takie rzeczy się zdarzają, są więc łowcy wampirów i cały ten folklor. W przypadku Reida sprawa jest jednak o tyle skomplikowana, że ten jest lekarzem, a ludzie niewiedzący o wstydliwej przypadłości doktora wciąż proszą go o pomoc. W różnych wypadkach, jednak przeważnie krwawych. I tutaj wychodzi Life is Strange, bo spore fragmenty gry opierają się na dialogach i co za tym idzie, decyzjach. Pacjenta można zaatakować, wszak to łatwy cel. Jeżeli jednak naprawdę mu pomożemy, to kosztem własnego RPG-owego rozwoju utrzymamy lokalną społeczność w komplecie.Atakować można nie tylko bezpośrednio zwracających się do nas ludzi, ale też przypadkowych przechodniów londyńskich ulic czy nawet ważne dla fabuły postacie. Po pierwsze, zawsze działamy w nocy (sami więc są sobie winni), a po drugie jest rok 1918. Okres I wojny światowej i przy okazji szalejącej na Wyspach hiszpanki. Ludzie niespecjalnie przejmują się sobą nawzajem, a ofiary łatwo podciągnąć pod "takie czasy".Spodobał mi się fakt, że po zabiciu człowieka słyszymy jego ostatnie myśli. Czasem mogą one niejako usprawiedliwiać nasz czyn, a czasem wręcz przeciwnie. Może się okazać, że ten nie powiedział nam czegoś albo zagroził z jakichś osobistych powodów i na jego miejscu... zachowalibyśmy się podobnie. Pech tym większy, jeżeli ofiara okaże się ważna dla fabuły, nieodwracalnie zamykając nam jakiś potencjalny wątek.
Możemy, ale nie musimy zabijać postronnych ludzi. Przynajmniej nie wszystkich. Dzięki temu, że każdy napotkany NPC ma mieć własną osobowość i historię, będzie się dało wybrać mniejsze zło, to znaczy bandytów i innych rzezimieszków. Ich brak dobrze wpłynie na okolicę, podczas gdy brak zwykłych mieszkańców w wyniku działania "takich czasów" może doprowadzić ją do ruiny. A nas do nieosiągalnej w żaden inny sposób siły. Niezły dylemat i pretekst do dwukrotnego przejścia gry, na zupełnie różne sposoby. Ta wspominana przez mnie kondycja lokalnej społeczności ma być równie ważna jak typowo RPG-owy rozwój Vampyra. Można powiedzieć, że obie wartości znajdują się na przeciwległych końcach tej samej osi.Powroty do Vampyra będą łatwiejsze z jeszcze jednego powodu - to nie oszczędne z gameplay Life is Strange. I tutaj pojawiają się właśnie inspiracje Remember Me, które miało całkiem przyjemny system walki. W Vampyr można lockować się na poszczególnych postaciach, a po serii zwykłych ciosów odpalić brutalny finiszer. Słabszych wrogów da się wykończyć nim z miejsca, podobnie jak wgryzieniem się w szyję. Nie jesteśmy jednak nieśmiertelni, bo po mieście łażą grupki łowców wampirów z odpowiednimi na nas gadżetami. Przed nimi warto się chować w różnych zaułkach czy na piętrach zabudowań. Dzięki opcji podobnej do blinka z Dishonored szybko można skoczyć w wiele niedostępnych dla zwykłych śmiertelników miejsc.
Vampyr to pierwsza gra Dontnod ulokowana w otwartym świecie. Nie wygląda on na jakiś ogromny sandbox, ale mamy mieć swobodę w kwestii jego zwiedzania. Ze względu na korytarzowe miasto, architekturę i wszechobecny mrok Londyn Dontnodu wydał mi się troszkę podobny do The City z ostatniego Thiefa.Life is Strange działało na Unreal Engine 3, Vampyr przesiadł się już na "czwórkę". Jest tu lekko komiksowa i trochę uproszczona oprawa, podobnie jak w BioShocku. Permanentna noc (w dzień odpoczywamy, w grze nie ma jednak upływającego czasu, sami decydujemy kiedy kończymy dobę) pozwala natomiast na graficzne zabawy ze światłem latarni i ogniem, deszczem i różnymi innymi efektami, których nie da się otrzymać za dnia. Vampyr prezentuje się więc całkiem przyjemnie, a do tego ciekawie brzmi.Jak to Patryk napisał w jednej z wcześniejszych notek o grze, muzyka, szczególnie w czasie walki, jest "niepokojąca, chaotyczna, w której sekcja dęta jest o krok od fałszów, a całość zdaje się chwiać na granicy kakofonii.". Dontnod generalnie świetnie radzi sobie z udźwiękowieniem swoich gier. Rememeber me było mistrzowskie pod względem powiązania muzyki z systemem ciosów (zarówno zadawanych, jak i otrzymywanych). Life is Strange co rusz zaskakiwało idealnie dobranymi kawałkami na licencji. Ciekawy jestem, czym Francuzi zaskoczą tym razem.Zagramy w 2017 roku na PC, PS4 i Xboksie One. Tym razem od razu w całą grę, bez czekania na kolejne epizody na wzór Life is Strange czy gier Telltale. Gra wyjdzie nakładem Focus Home Interactive, a w Polsce wyda ją cdp.pl.
Paweł Olszewski