Need for Speed Hot Pursuit Remastered już naprawdę oficjalnie. Zapowiada je dziwny i niezbyt ładny trailer
Informacje kapały od dawna, dziś wszystko już jest jasne. Powraca ciesząca się wyjątkowo dużą estymą odsłona Need for Speeda. I pozwoli pościgać się niezależnie od tego, która platforma jest bliższa naszemu sercu.
Zacznijmy od najważniejszego. 6 listopada. Tę datę muszą zapisać w kalendarzu posiadacze PC, PlayStation 4 i Xbox One. 13 listopada. Tę z kolei ci, którzy będą ścigali się na Switchu. W komplecie z odpicowanym oryginałem wjedzie komplet DLC i ulepszony tryb rywalizacji - asynchroniczny i multiplatformowy.
A oto oficjalny trailer. Jest zdecydowanie dziwny, bo gry jest tam, co kot napłakał, a graficznie... graficznie wygląda to zdecydowanie cienko. W dobie, gdy na potęgę upiększa się stare gry, "Need for Speed Hot Pursuit Remastered" wygląda na oko jak podbite tekstury i nic ponadto. Zresztą oceńcie sami.
Need for Speed Hot Pursuit Remastered – Official Reveal Trailer
Ładne to? Niespecjalnie. Niżej screen z jednego momentu, gdzie dobrze ustawiła się ostrość otoczenia. Pamiętam dobrze, że w tym 2010 roku mój główny zarzut tyczył się właśnie grafiki. Cóż, z 10-letnim okładem niestety nie jest lepiej.
Ale wróćmy do samego zwiastuna. Rywalizacja między dwoma kumplami. Ok. Mityczny czas 5.10 na torze (jeśli ta liczba ma jakieś powszechnie znany wydźwięk, przepraszam, moja plama z kartkówki o popkulturze*). Ale całość utrzymana jest w jakimś niepokojącym duchu zawalania realnego życia.
Tak, tak, niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kogo nigdy nie dopadła żyłka bicia rekordów - zwłaszcza w grach, które tak mocno jak "Hot Pursuit" prezentowały, w czym jesteśmy lepsi, a w czym gorsi od znajomych. Ale zamiast ducha rywalizacji, czuję tu piwniczną stęchliznę niezdrowej nerdozy.
Hot Pursuit. Jedna z najlepszych części?
Może to moje skrzywienie, bo po prostu strasznie mi się ten "Hot Pursuit" z 2010 roku podobał, ale po licznych komentarzach w sieci wnioskuję, że gracze po prostu lubią tę odsłonę. Oczywiście każdy ma swojego "Need For Speeda", dla kogoś seria zatrzymała się na "Undeground 2" czy "Most Wanted", inni uważają, że wydane ostatnio "Heat" (2019) czy "Payback" (2017) były bardzo fajne.
Ale "Hot Pursuit" faktycznie miał to coś. Może to efekt tego, że robili go mistrzowie z Criterion Games? Wiecie, twórcy serii "Burnout" i cudownego "Burnout Paradise" (dla mnie jedna z gier tamtej generacji). A może "NFS" był tak zmęczony ściganiem się z "Szybkimi i wściekłymi", tym całym ulicznym anturażem, że ktoś dostrzegł, co będzie odtrutką?
W grze z 2010 roku strasznie podobała mi się ta przestrzeń. Otwarty świat pełen dłuuuugich, malowniczych tras. Wyścigi, które zapewniały nam pełne emocji szlaki od plaż, przez lasy, po zaśnieżony góry. I w końcu moc, jaką miały te auta - a ich wybór był niemały. Po niespecjalnie emocjonującym dla mnie "Heat" i bardzo średnim "Payback" dobrze będzie tu wrócić. I jeszcze lepiej, że śrubowanie czasów będę mógł uprawiać w duchu cross-playu.
Może tylko bez tej pobudki o 5 rano i zasypianiu na porannym kolegium.
*a więc kartkówka oblana. Jak zwraca uwagę Michał na naszym Facebooku, 510 to kod policji z Kalifornii, oznaczający nielegalnie ścigające się pojazdy. Sens w liczbie zatem jest, ale moja ocena trailera pozostaje.