Need for Speed Heat w ruchu wygląda odrobinę mniej przeciętnie
Dzięki bogom motoryzacji za słoneczną wersję Palm City.
Znacie moje wrażenia z oryginalnej pokazówki nowego wyścigowego przeboju Ghost Games oraz EA. Heat nie wygląda jak pewny siebie, przemyślany produkt, tylko desperacka próba chwycenia za ogon tylu sentymentalnych srok, żeby fani to (jakoś) łyknęli i wyłożyli gotówkę. Zwłaszcza gdy nad miastem zapada zmrok i wyłącznie dzięki ścieżce dźwiękowej jesteśmy w stanie odróżnić go od samozwańczego NfS-a sprzed kilku lat (zaś dzięki rozdzielczości - od Undergroundów i Carbona). Na szczęście pokazówka skoncentrowana na rozgrywce ukazuje nieco więcej prawdziwie interesującej części tytułu: wyścigów dziennych.
Need for Speed™ Heat Official Gameplay Trailer
Mój kumpel powiedział, że największym grzechem EA było odpuszczenie ciągotek w stronę „legala”. Że gdyby ProStreet albo Shift był dalej ciągnięty, dziś mieliby przynajmniej jedną ugruntowaną podserię. I coś w tych słowach jest. Bo nocne „przekraczanie granic”, przepychanki z idiotami w mundurach są już tak oklepane (z kolei model jazdy Ghostów na tyle nieekscytujący), iż łatwo wzruszyć ramionami na widok kolejnej kalki z kalki. Nawet jeśli wraca wkręcający hazardowy motyw z Rivals. Tymczasem dzienne wydarzenia, na oficjalnych torach, które mają mocno kontrastować z nocnym schematyzmem, stanowią światełko nadziei.
Owszem, twórcy oficjalnie zaprzeczają, że wybranym sposobem monetyzacji miałyby znowu być skrzynki z lootem, ale po trzech minutach powyższego materiału wskażecie palcem przynajmniej kilka elementów, z których można by wyssać kilka mniejszych przelewów. Dziś już nie ufam do końca żadnemu większemu wydawcy.
A tutaj macie jeszcze dwa pełne wyścigi. Przyznajcie, że ten w porcie prezentuje się o wiele ciekawiej.